„Świątek ją zmiażdżyła”. Efekt nowej miotły już działa
Iga Świątek, z nowym trenerem Wimem Fissette, nie zaliczyła „wejścia smoka”. Polka wygrała dwa z trzech grupowych spotkań WTA Finals i nie awansowała do półfinału. W pierwszym meczu się męczyła, w drugim nie działał forhend i przegrała, ale w trzecim dała popis. - Z Kasatkiną to już była taka Iga w swojej najlepszej wersji. To musi napawać optymizmem – mówi komentator Polsatu Sport Tomasz Tomaszewski i choć nie chce oceniać pracy Fissette, to mówi coś, co każe sądzić, że ta zmiana już działa.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Iga Świątek ma za sobą pierwszy turniej z nowym trenerem Wimem Fissette.
Tomasz Tomaszewski, komentator Polsatu Sport: Od razu jednak powiem, że na analizę pracy trenera jest zdecydowanie za wcześnie.
To kiedy?
Coś więcej będzie można powiedzieć w połowie przyszłego sezonu. Najlepiej po Wimbledonie. Nowemu trenerowi trzeba dać czas. Fissette jest świetny trenerem i liczę na to, że wzbogaci tenis Igi. Na razie bardzo mi się spodobało to, co usłyszałem w Sky News, gdzie Belg mówił, że jest to dla niego zaszczyt, że może pracować z Igą Świątek.
Powiedział coś jeszcze?
Choćby to, że dużo się od niej uczy. Te słowa wiele znaczą, bo pamiętajmy, że on pracował z wielkimi zawodniczkami. Powiem wprost, że bardzo liczę na to, że Iga kiedyś polubi Wimbledon. Być może za sprawą Fissette.
To możliwe.
Chciałbym dodać, że liczę też na to, że z pomocą nowego trenera Iga mądrze zaplanuje sezon, że zrobi to tak, że nie straci nagle mocy. To też jest według mnie możliwe. Synergia między Igą i Belgiem chyba już jest.
Świątek wystąpiła w WTA Finals po długiej przerwie. Czy w pana ocenie ta pauza wyszła jej na dobre?
Tak, mam wrażenie, że dobrze jej zrobiła. Po fenomenalnej pierwszej połowie sezonu Iga miała potrzebę przerwy. Odzyskanie świeżości, głodu tenisa, radości z gry. Istotne jest także rozsądne szafowanie swoim ciałem. A Iga w pierwszej połowie sezonu, albo wygrywała, albo dochodziła do finałów wielkich turniejów. Często tydzień po tygodniu jak wtedy kiedy wygrywała w Madrycie, Rzymie i Paryżu. Chcemy przecież wszyscy, by Iga była w czołówce światowego tenisa jak najdłużej.
A jak ocenia pan jej granie?
W ostatnim swoim meczu zmiażdżyła Kasatkinę, która przecież jest tenisistką z pierwszej dziesiątki. W tym ostatnim meczu fazy grupowej Iga dała popis wspaniałej gry.
Pierwszy mecz z Krejcikovą był jednak trudny, drugi z Gauff przegrała.
Wyjście na kort po tak długiej przerwie nigdy nie jest łatwe. Iga wykazała się w tym meczu wielką ambicją i odpornością. Z Gauff, dla odmiany, zagrała najgorszy mecz. Coś z forhendem jest do poprawy, ale będzie miała na to czas. Paradoksalnie, fakt, iż odpadła może jej pomóc w BJK Cup. Będzie świeża.
To na pewno, ale wpadka z Gauff musi martwić.
Trudno jednak mówić, że to wpadka.
Wcześniej Iga wygrywała z Gauff jedną ręką.
W sporcie nigdy nie można mówić, że coś jest pewne, że wygrana jest formalnością. Gauff jest trzecia w rankingu, awansowała do finału pokonując Sabalenkę. Jest tenisistką, która czyni olbrzymie postępy. Porażka z nią żadnej ujmy nie przynosi. Iga długo nie grała, więc ja bym na podstawie tego meczu nie wysuwał żadnych wniosków.
A na podstawie całego WTA Finals?
Tu już prędzej. Iga odpadła, wygrywając dwa z trzech meczów. Z Kasatkiną to już była taka Iga w swojej najlepszej wersji, czyli dominujące i rozpędzona. To musi napawać optymizmem. W sumie widzę pozytywy tego braku awansu Igi z grupy. Będzie świeża i głodna rewanżu. Czekam na wielką Igę w Maladze.