Boniek reaguje po hitach Ekstraklasy i apeluje o zmiany! "Nieprofesjonalny i nieakceptowalny"
Miniony weekend stanął pod znakiem dwóch hitów w PKO BP Ekstraklasie. Jagiellonia Białystok podejmowała Raków Częstochowa, natomiast Lech Poznań zmierzył się z Legią Warszawa. W obu przypadkach nie brakowało kontrowersyjnych sytuacji, takich jak awaria systemu wideoweryfikacji VAR, demolka jedenastego metra przez Gustava Berggrena i późny przyjazd na stadion Szymona Marciniaka. O tym i nie tylko w rozmowie z Polsatem Sport opowiada Zbigniew Boniek.
Krystian Natoński (Polsat Sport): Ostro pan wypowiedział się na temat Szymona Marciniaka. Była okazja z nim porozmawiać? A może dzwonił do pana?
Zbigniew Boniek: Kiedy wypowiedziałem się o nim ostro?
Po tym, jak się okazało, że prawie spóźnił się na mecz Lech - Legia, który sędziował.
Ja powiedziałem, że powinien być przejrzysty regulamin. Kiedy byłem prezesem PZPN, to było jasne, że sędzia nie może przewidywać sobie, że przyjedzie na stadion półtorej godziny przed meczem. Powinien przyjechać rano, zjeść śniadanie i być wypoczętym. Marciniak nie zrobił żadnego błędu. Nie "przejechałem" się po nim, tylko po pewnych zasadach. Według mnie, nie ma czegoś takiego, że ktoś jedzie na mecz i wysiada prosto z samochodu na boisko. Profesjonalizm polega na tym, że trzeba się przygotować. Kiedy byłem prezesem PZPN, to pamiętam, że były dwa-trzy takie przypadki, że sędziowie jechali na mecz w dniu meczu. Jak było do 200 kilometrów, to mówiłem "panowie, okej, można w dniu meczu, ale wyjeżdżamy rano o ósmej lub dziewiątej, trzeba się zameldować na meczu dużo wcześniej". Niech pan zastanowi się, co by było, gdyby Marciniak przyjechał na mecz 40 minut później? Był o 16:40 na stadionie.
Spóźniłby się na mecz.
Więc o czym my mówimy? Ja do Marciniaka nic nie mam - wręcz przeciwnie. Marciniaka lubię, szanuję i kilka razy w życiu mu w pewnych kwestiach pomogłem, natomiast absolutnie nie uważam, żeby było to normalne, że sędzia przyjeżdża 40 minut przed meczem, bo były korki. Trzeba być zabezpieczonym i jechać dużo wcześniej. Poza tym, to też się potem łączy z koncentracją, z nie popełnianiem błędów. To nie są łatwe tematy, natomiast jeżeli ktoś mówi, że ktoś się po kimś "przejechał", to ja tego nie zrobiłem. Wręcz przeciwnie. Szymona bardzo lubię.
Ale wniosek taki, że zachował się nieprofesjonalnie?
Według mnie system jest nieprofesjonalny, a jest akceptowalny. Dla mnie powinien być nieakceptowalny. Jest takie powiedzenie "mądry Polak po szkodzie". Pewne rzeczy trzeba antycypować. Musi być jakiś plan, jakiś protokół. Sędzia musi być pięć godzin przed meczem w mieście, w którym sędziuje.
Wydaje mi się, że jednak ktoś tak doświadczony, jak Szymon Marciniak powinien sam o tym wiedzieć bez żadnego protokołu.
Przede wszystkim powinien wiedzieć, że autostrada do Poznania jest ciągle "zapchana", bo są tam dwie "nitki" i różne rzeczy się tam dzieją. Zostawmy to. Ja powiedziałem to, co uważam za słuszne. Pewne rzeczy analizuję i mogę o tym mówić. Aczkolwiek, żeby było jasne - ja do Marciniaka nic nie mam. Wręcz przeciwnie.
ZOBACZ TAKŻE: Lionel Messi niemile widziany? Koszulki z nazwiskiem argentyńskiej gwiazdy zakazane!
A do Berggrena za jego zachowanie w Białymstoku?
Wieś tańczy i śpiewa. Rozumiem go, że żyła mu wyszła itd., ale zachowanie było trochę śmieszne (śmiech).
Powinien ponieść jakieś większe konsekwencje za to zachowanie?
Nie no, większych konsekwencji nie. Zawodnicy mają na boisku 140 uderzeń serca na minutę, więc to nie jest tak, że to wszystko dzieje się na spokojnie. To jest część meczu. Dostał czerwoną kartkę i koniec kropka.
Spotkał się pan w swojej karierze piłkarskiej z takim nietypowym zachowaniem?
Ja widziałem jednego obrońcę, który kiedyś na boisko brał ze sobą szpilkę i przy rzucie rożnym nakłuwał zawodnika, którego krył (śmiech). Różne rzeczy się widziało, różnych ludzi się spotykało.
Teraz wszystko wychwyciłyby kamery.
Oczywiście. Dzisiaj całkowicie musisz zmienić swoje zachowanie, bo czego na boisku nie zrobisz, to zawsze jest jakaś kamera, która cię wychwyci. Dzisiaj trzeba myśleć trzy razy do przodu.
Ogólnie hity PKO BP Ekstraklasy chyba jednak nie zawiodły? Były obawy, że jest dużo szumu, a będzie mało jakości.
Muszę powiedzieć, że ostatnie mecze Lecha z Legią były bardzo przeciętne, natomiast ten był bardzo dobry. Ale było też kilka innych dobrych spotkań, np. Widzewa z Zagłębiem Lubin. Tylko, że u nas jak jest jakieś napięcie, natężenie, nerwowa atmosfera, to potem wszyscy wyciągają z tego jakieś negatywne konsekwencje. Walimy ciągle od trzech dni o VAR-ze na meczu Jagiellonia - Raków. VAR nawalił, co jest rzeczą normalną i może się czasami zdarzyć. Jeżeli ta usterka jest kwintesencją jakiegoś niedopilnowania, lenistwa, to to jest inny problem, natomiast takie awarie czasami się zdarzają. Regulamin piłki nożnej mówi jasno, że jeżeli VAR nie funkcjonuje, to mecz się odbywa i nie ma mowy o jego przekładaniu. Wtedy wszystko spoczywa na barkach sędziego.
Dla pana był karny?
Absolutnie karnego nie było. Nie chcę tłumaczyć sędziego głównego. Widział tę akcję tylko raz i w normalnej szybkości mogło mu się wydawać, że to jest faul. Faulu nie było, bo zawodnik już jest w pozycji upadającej zanim dotyka nogi piłkarza Jagiellonii, więc karnego absolutnie być nie powinno. Aczkolwiek czasami pewne pomyłki można popełnić.
Na koniec temat Ligi Narodów. Jakie nadzieje towarzyszą panu przed meczami Polski z Portugalią i Szkocją?
Mam taką nadzieję, że Polacy w pierwszym meczu zagrają dobrze i zrobią coś pozytywnego w Portugalii. I przewiduję niespodziankę w Glasgow w meczu Szkocja - Chorwacja.
To dałoby nam szanse nawet na drugie miejsce, bo matematycznie wciąż jest to możliwe.
Matematycznie mamy szanse na drugie, jak i na czwarte miejsce... - zależy jak na to spojrzymy.
Przejdź na Polsatsport.pl