Siatkarz odmówił powrotu do kraju. Polscy kibice znają go doskonale
Andrij Orobko, siatkarz klubu VC Reszetyliwka, odmówił powrotu na Ukrainę po wyjazdowym meczu Pucharu Challenge z belgijskim Decospan VT Menen. Zawodnik, znany z wielu lat gry w polskich klubach, obawiał się, że zostanie wysłany na front.
Reszetyliwka, która w bieżącym sezonie zadebiutowała w europejskich pucharach, po wyeliminowaniu Mjolnir Klaksvik z Wysp Owczych odpadła z rywalizacji w Pucharze Challenge na etapie 1/16 finału, przegrywając dwa razy po 0:3 z Decospan VT Menen.
ZOBACZ TAKŻE: Fatalna kontuzja polskiej siatkarki. Ukryła twarz w dłoniach. Medycy na boisku (WIDEO)
Po rewanżowym spotkaniu, które rozegrano w Belgii, Andrij Orobko, środkowy ukraińskiego klubu, odmówił powrotu do ojczyzny! W rozmowie z rodzimymi mediami podkreślił, że wpływ na jego decyzję miało zachowanie klubowych działaczy, którzy zabrali wszystkim zawodnikom paszporty i w żaden sposób nie próbowali bronić ich przed przedstawicielami terytorialnych centrów rekrutacji (TCC).
- Kiedy jechaliśmy na rewanż do Belgii, jeden z naszych kluczowych zawodników został zabrany do TCC na granicy, a klub nic w jego sprawie nie zrobił. Już przed wyjazdem na Wyspy Owcze ten gracz mówił, że nie chce jechać, gdyż ma problem z dokumentami wojskowymi, ale działacze obiecywali, że wszystko będzie dobrze, a po powrocie jego sprawa zostanie załatwiona. Miał przeczucia, że będą problemy i nie chciał jechać, za co kierownictwo nałożyło na niego ogromną karę finansową. Później, już podczas postoju w Polsce, nie wrócił kolejny zawodnik i zdaliśmy sobie sprawę, że klub będzie miał kłopoty. Mimo to zdecydowaliśmy się zagrać w europejskich pucharach. Po meczu działacze zabrali nam wszystkim paszporty i po prostu zniknęli. A ponieważ paszport to najważniejszy dokument, którego nikt nie ma prawa nam odebrać, postanowiłem zgłosić kradzież. Podsumowując: wpływ na moją decyzję o zostaniu w Belgii miało zachowanie działaczy i ich bezczynność, mimo licznych zapewnień, że wszystkie sprawy zostaną załatwione. Kradzież naszych paszportów, nieobecność kilku czołowych graczy, a także problemy w samej Reszetyliwce, w której dotykają nas liczne przerwy w dostawie prądu w te zimne dni sprawiły, że nie chcę wracać. Mam również polskie obywatelstwo i lepiej będzie, gdy znajdę sobie jakiś klub w Europie, zamiast wracać do Reszetyliwki. Choć w najbliższym czasie na pewno wrócę na Ukrainę - zapewnił w rozmowie z ukraińskim "Sportem".
Siatkarz zupełnie inaczej motywował jednak swoją decyzję w rozmowie z belgijskimi mediami. W szczerym wywiadzie dla ukazującego się we Flandrii Zachodniej "KW" przyznał, że odmówił powrotu na Ukrainę, gdyż... bał się wysłania na front!
- Mam ogromną nadzieję, że Donald Trump będzie w stanie doprowadzić do szybkiego zakończenia tej wojny, ale na razie nie chcę wracać. Nie chcę walczyć, to nie jest moje przeznaczenie. Jeżeli chodzi o mobilizację, to gdybym był prezydentem, postąpiłbym tak samo. Musimy wygrać tę wojnę, ale ja sam mogę bardziej pomóc naszej ojczyźnie poprzez przysyłanie pieniędzy, niż siedzenie w okopach - zakończył Orobko.
27-letni środkowy grał w Reszetyliwce od początku bieżącego sezonu. Polscy kibice znają go jednak doskonale z występów w Effectorze Kielce i MKS Aqua-Zdrój Wałbrzych.
Przejdź na Polsatsport.pl