Okiem Diabła. Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o systemie challenge w siatkówce, ale nie masz kogo zapytać

Jakub BednarukSiatkówka
Okiem Diabła. Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o systemie challenge w siatkówce, ale nie masz kogo zapytać
fot. Polsat Sport
Okiem Diabła. Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o systemie challenge w siatkówce, ale nie masz kogo zapytać

Z jednej strony uczciwe (zazwyczaj) decyzje i rozwiązywanie sporów, ale prawie 8 minut przerwy w meczu Roselare-Zawiercie i 70% średnio nietrafionych challengów przez trenerów w sezonie. Ułatwianie pracy sędziom i uspokajanie nerwowych sytuacji, ale też ciągłe problemy i zamieszanie. Co z tym systemem i dokąd zmierza?

Przede wszystkim musimy wiedzieć o kilku rodzajach tego typu systemów i sposobie ich używania:

 

1. Nie wiem, czy już wszyscy zauważyli, że w PlusLidze mamy dwie oddzielne firmy obsługujące mecze ze względu na ich dużą liczbę. Generalnie zasady i używany sprzęt jest podobny, więc może dlatego nie wszyscy zwrócili na to uwagę. Jedyną różnicą, jaką ja zauważyłem, to sposób rozmieszczenia kamery na słupku sędziowskim. Jedna jest równo za antenką, co ja preferuję, a druga pod delikatnym kątem, aby antenka nie zasłaniała widoku całej górnej taśmy.

 

System już trochę przestarzały, ale dobrze już znany naszym kibicom, sędziom i zawodnikom. Ma swoje wady i zalety. Jedną z wad jest już chyba wiek kamer, więc ich rozdzielczość, bo wszyscy zdają sobie sprawę, jak w technologii świat pędzi. Za to największą zaletą jest fachowość obsługi, która już wszystko w siatkówce widziała, wie czego szukać i potrafi każdą akcję sędziemu szybko pokazać. Ten profesjonalizm i doświadczenie ekip obsługujących jest czynnikiem, którym możemy się na świecie chwalić.  

 

ZOBACZ TAKŻE: Świetna seria przerwana! Wielkie emocje i pięć setów w Gorzowie

 

2. System używany przez CEV jest bardzo zbliżony technologicznie do naszego, ale nie zawsze obsługiwany przez doświadczoną w boju ekipę i nierzadko sędziów, którzy pracują z tym systemem tylko przy okazji rozgrywek międzynarodowych. Stąd widzimy wiele nieporozumień między innymi w meczu Roselare-Zawiercie.

 

Oczywiście jedną z podstawowych różnic są zasady, kiedy można, a kiedy tego challengu nie można używać, więc czasem kibic oglądający naszą ligę może czuć się pogubiony w rozgrywkach europejskich. Najważniejsze, że używany tam sprzęt, jak kamery i komputery, lata świetności miał w ubiegłej dekadzie.

 

3. Hawkeye, czyli po naszemu "Sokole Oko". Wciąż się zastanawiam, kiedy ten Jastrząb został w polskiej wersji zamieniony na sokoła i wychodzi mi, że początek dał Pan Wołodyjowski.

 

"W stepie szerokim, którego okiem
Nawet sokolim nie zmierzysz…"

 

Zaśpiewajcie to, zamieniając sokoła w jastrzębia. No nie da się.

 

Zatem skoro już znacie genezę powstania nazwy, to przejdźmy do technologii. Przed meczem obsługa systemu wchodzi na halę, kładzie masę krążków na kształt płyty CD i mapuje boisko, aby móc kontrolować lot piłki. Po sprawdzeniu na ekranie, czy piłka jest w boisku, czy aucie obsługująca je osoba wskazuje punkt upadku piłki, z czego później powstaje grafika wideo, którą my widzimy w telewizorze. System technologicznie odrobinę lepszy od naszego, ale bardziej czasochłonny, jeżeli chodzi o przygotowanie do meczu i oczywiście droższy. Obecnie używany w lidze japońskiej.

 

4. Bolt 6, czyli Rolls Royce wśród systemów challenge. Zmapowana cała hala, automatycznie pokazywane u sędziego miejsce upadku piłki. Widoczne przestrzenie między i nad antenkami. Sędzia widzi wszystko (może jeszcze nie, ale pewnie już niedługo) i przede wszystkim od razu ma decyzję pokazaną u siebie na monitorze. System potrzebujący ogromnego serwera w chmurze i potężnego Internetu. Najdokładniejszy, najszybszy, ale co za tym idzie najdroższy. Jedyną ligą na świecie z niego korzystającą jest nowa amerykańska profesjonalna liga siatkówki kobiet PVF.

 

Kierunek, w którym system challenge idzie, chyba już widzimy. Kierunek, w którym idzie siatkówka również, czyli: płynność gry, jak najmniejsza ilość przerw, szybkie decyzje, a co za tym idzie unormowanie czasu meczów do jak najmniejszych widełek czasowych. Jesteśmy w Polsce pionierami, jeżeli chodzi o większość nowinek siatkarskich, ale przyjdzie czas, kiedy trzeba będzie nasz system wymyślić na nowo, bo do tego technologia już jest. Oczywiście wiąże się to z kosztami, ale na początku dla wszystkich też wyglądało to "za drogo".

 

Bardzo trudno ustalić, ile trzeba zapłacić za poszczególne systemy i jaka jest różnica, ponieważ jedne liczone są za pojedynczą imprezę, inne za cały sezon, a być może nawet za mecz. Jedno, co udało mi się ustalić, to na system Bolt 6 poza ligą amerykańską nikogo nie stać, bo obecnie może być i dziesięciokrotnie droższy, ale trzeba mieć w głowie, jak szybko technologia postępuje i gdzie będziemy za 10 lat, jeżeli nic nie zrobimy. Może za dwa lata ktoś wpadnie na tańszy i ciekawszy pomysł? Kto wie? Dlaczego nie mielibyśmy być to my?

Podwójne zmiany

Ci kibice, którzy oglądają dużo siatkówki, pewnie usłyszeli moją dogłębną teorię na ten temat. "Czasem podwójna zmiana coś daje, a czasem nie".

 

Atuty podwójne zmiany: Podwyższenie bloku, lepsza obrona, zmiana sposobu rozegrania, odpoczynek dla liderów, zmiana rytmu seta.

 

Wady: Dwóch (dwie) liderów na ławce, zmiana sposobu rozegrania, zmiana rytmu seta.

 

Jak widzicie, czasem atuty stają się wadami i odwrotnie, dlatego moja teoria jest słuszna. Oczywiście najważniejszy jest moment takich zmian i jakość zmianowych zawodników, bo można czasem strzelić sobie takimi zmianami samobója. Ja przyjmuję zmianę podwójną za pozytywną, jeżeli różnica punktowa w momencie początku, a końcem jest taka sama, czyli zmianę robię przy np. 18-18 i wracam przy 21-21. Każdy zdobyty punkt więcej jest dla mnie bonusem, a każdy stracony (oczywiście w zależności od okoliczności, bo przecież można dostać 3 asy w linie), jako zmianę nieudaną.

 

Temat podwójnych zmian przyszedł mi do głowy po dwóch meczach Tauron Ligi: Moya Radomka Radom - Uni Opole i Developres Rzeszów - ŁKS Commercecon Łódź. W tych dwóch spotkaniach podwójna zmiana narobiła takiego kłopotu, że nie dało się już tych setów uratować. Nie jest to w żadnym stopniu kamyczek w stronę trenerów, bo nie chcę się powtarzać "Podwójna zmiana czasem daje, czasem zabiera", ale to były idealne przykłady równie starego powiedzenia "jak idzie - to nie ruszaj".

 

Radom - 1 set i bardzo spokojne prowadzenie Radomki 23-19. Relaks na trybunach, spokój na boisku, czyli pełna kontrola. Podwójna zmiana i przegrany set, później tie-break zamiast szybkiego bardzo prawdopodobnego 3-0.

 

 

Rzeszów - 2 set i bardzo spokojne prowadzenie Developresu 16-13. Mniej relaksu na trybunach po pierwszym wyraźnie przegranym secie z ŁKS, ale spokój na boisku, czyli pełna kontrola. Podwójna zmiana i przegrany set na 0-2 zamiast 1-1 w meczu na szczycie.

 

 

Nie mam zamiaru oczywiście nic wytykać trenerom, ponieważ moją przewagą jest pisanie po fakcie, bo już wiem, co się wydarzyło w przeciwieństwie do trenera podejmującego decyzję. Nie wiemy również, czy bez podwójnych zmian wybrane przeze mnie sety byłyby wygrane. Z pewnością niedługo podobne zmiany doprowadzą do odwrócenia setów i będziemy wychwalać spryt i mądrość szkoleniowców, ale na dzisiaj pozostajemy z nauką, które te sytuacje nam dały.

 

Na drugim biegunie przyjrzyjmy się podwójnymi zmianami w meczu Stilon Gorzów - Norwid Częstochowa. Tutaj ogólnie zmiany uratowały mecz.

Ligo apeluję i proszę o obowiązek noszenia garniturów

Już widzę Winiarskiego "Diabeł! Daj spokój", już widzę Sammelvuo… znam jedno słowo po fińsku, a nawet dwa, ale tutaj akurat nie pasują, już widzę wielu trenerów "Weź się chłopie, nie wtrącaj!".

 

Ale nie umiem.

 

Moje wrodzone poczucie estetyki nie pozwala mi nie reagować na znoszone workowe dresy podczas dużych meczów, pełnych hal i wielkiego show. Podobnie jak w NBA i lidze włoskiej jestem orędownikiem nakazu eleganckich ubiorów do eleganckich rozgrywek. W niedzielę do obiadu przecież nikt w dresiku nie siada, nikt do Kościoła w dresie nie chodzi to dlaczego w dresie mamy prowadzić mecze? No dobra, a teraz do mnie możecie strzelać i wyciągać mecze w dresach.

Słodkości tygodnia

Anastazja Hryshchuk

 

Jestem ogromnym fanem tej młodej atakującej. Wszystko przychodzi jej bardzo naturalnie. Dojście do ataku, prowadzenie ręki, ruch barku przy ataku, kontrola nad piłką. Wszystko ma ta dziewczyna. Z minutami na boisku i zdobywanym doświadczeniem nauczy się jeszcze mądrze rozwiązywać problemy sprytnym plasem lub kiwką, albo nabijać piłki na blok do asekuracji. Krok po kroku.

 

Od 14-stego roku życia trenuje w młodzieżowych rozgrywkach, ma polskie obywatelstwo, nie zagrała nigdy w reprezentacji Ukrainy, więc Związek musi trzymać rękę na pulsie.

 

 

Monika Fedusio

 

Trzymała się mocno, ale z mały wsparciem koleżanek. 21 pkt, +17,64% w ataku. Mam wrażenie, że ciężko dać drużynie więcej.

 

 

Skra Bełchatów

 

Bardzo racjonalny sposób na wejście do play-off wybrali sobie w Bełchatowie. Dużych nie ruszamy, mniejszych bijemy. Jak do tej pory w meczach z zespołami z miejsc 8-16 zdobyli 22 na 24 pkt. Trzymając się tej taktyki, na koniec z pewnością do play-off awansują.

 

Honorato

 

Nie wierzyłem, po prostu nie wierzyłem, że ten chłopak potrafi tak grać. Kajam się, sypię głowę popiołem, robię za karne pompki, ale robię to z przyjemnością, bo miałem ogromną frajdę, komentując mecz Suwałk z Rzeszowem, patrząc, co on wyprawia.

 

AZS Indykpol Olsztyn

 

Odrodzili się, w sercach jest ogień, w mięśniach buzuje testosteron, na twarzach widać chęć miażdżenia przeciwników. Widzę tutaj warmińską wersję Braveheart z Cieślikiem na czele!

 

Co za mecz tego rozgrywająco-atakująco-środkowego! 10 na 10 w ataku, blok, asy! Było wszystko!

 

 

Stilon Gorzów

 

Przegrywa 13-18 w drugim secie,  7-11 w secie trzecim w meczu z rewelacją sezonu z Częstochowy, ale wyciąga te sety dzięki nosowi trenera Kowala. Ze zmianami jest, jak pisałem wyżej. Brawo!

Goryczki tygodnia

Resovia Rzeszów

 

Ten, kto wymyślił powiedzenie "Kobieta zmienną jest" chyba nie chodził na mecze Resovii. Tam jest tak dużo potencjału i jakości, że aż się wylewa, ale równocześnie wylewa się rozchwianie, nad którym nikt nie może zapanować. Super-słabo-cudownie-fatalnie-rewelacyjnie-kiepsko i tak w kółko. Jak wejdą na wysoki poziom, to mogą pokonać każdego, ale też z każdym przegrać.

 

Luk Lublin

 

Drużyna jest jak zespół rockowy. Jest jeden od solówek, drugi od basu, trzeci od klawiszów. Każdy ma swoją rolę. Wychodzenie równocześnie z Leonem i Sawickim jest jak granie muzyki bez perkusji. No niby się da, ale jakoś to będzie brzmiało bez wybijającego rytmu.

 

Barkom Lwów

 

Nie widać kompletnie waleczności, nie widać jakości, nie widać przebłysków Tupchiego. Ciemność widać.

 

Wypłaty w Kaliszu

 

Na portalu siatka.org pojawił się wywiad z Aleksandrą Rasińską byłą zawodniczką klubu. Obiecuję się tym zająć, bo znam zbyt mało szczegółów, ale z jej opisu wychodzi bardzo nieciekawa sytuacja. Ratując się przed zablokowaniem licencji, klub zdecydował się na ruch wyprzedzający i pozwał zawodniczkę, której zalega wypłaty. Myślę, że ciąg dalszy nastąpi.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie