Legia na walizkach. Szalone trzy tygodnie
Piłkarze Legii Warszawa rozpoczynają dziś swoiste tournée. De facto dobiegnie ono końca za trzy tygodnie – 19 grudnia około 23-ej - gdy sędzia zagwiżdże po raz ostatni w spotkaniu fazy ligowej Conference League w Sztokholmie przeciw Djurgarden.
W tym okresie zespół będzie w Nikozji, w sobotę odleci z Cypru do Rzeszowa , skąd przetransportuje się autokarem do Mielca na mecz ze Stalą, by w środę udać się do Łodzi na spotkanie Pucharu Polski z ŁKS-em. Potem kilkugodzinna podróż tam i z powrotem do Lubina na kończące ten rok w lidze spotkanie z Zagłębiem. 12 grudnia jedyna w tym czasie możliwość pokazania się przed własną publicznością przeciw Lugano, tydzień później Szwecja. Dawka iście końska. Tu potrzebny jest nawet nie wierzchowiec, lecz koń pociągowy.
Legia zbliża się już do trzydziestego meczu od początku sezonu. Gdy Ekstraklasa liczyła piętnaście zespołów - dla drużyn, które szybko odpadały z rozgrywek pucharowych, było to całoroczne obciążenie. Dziś znowu – jak przed meczem trzeciej kolejki Ligi Konferencji z Dynamem Mińsk - pojawia się pytanie, czy Goncalo Feio nie powinien „zrotować” wyjściowego składu na Omonię. Na Białorusinów wyszedł bowiem galową jedenastką, co być może miało wpływ na to, że drużyna wyraźnie przegrała drugą połowę w Poznaniu z Lechem, czyli kluczową rywalizację w kontekście marzeń o tytule, które zaprzepaszczono być może przy Bułgarskiej.
ZOBACZ TAKŻE: Jan Furtok czarował piłką. Świat futbolu żegna legendę. Piechniczek, Urban, Strejlau, Dziekanowski, Wijas
Czy gdyby z Dynamem Mińsk Legia zagrała „gorszym” składem byłoby inaczej? Tego nigdy nie sprawdzimy. Mogło być przecież i tak, że „stołeczni” nie wygraliby tak wysoko jak przed dwoma tygodniami w Europie – a każdy gol w walce o pierwszą ósemkę Conference League może mieć kolosalne znaczenie – i jednocześnie i tak ulegli kilka dni później „Kolejorzowi”, który tego dnia wydawał się nie do zatrzymania. Margines błędu w Ekstraklasie został już jednak wymazany. Znów pojawiają się głosy, że nawet jeśli Goncalo Feio będzie wygrywał wszystko w LK, a powinie mu się noga w Łodzi czy w którejś z dwóch potyczek w lidze, władze klubu zimą znów znajdą się pod presją. Powinni ją wytrzymać, ale na linii zarządzający-trener znów trochę iskrzy. A już było tak spokojnie…
Czy Portugalczyk powinien kalkulować? Nie może, bo nie ma wielkiego pola na manewry. Od dłuższego czasu gra stale dwunastoma piłkarzami – jedynej roszady dokonując między niezgłoszonym do Europy Wojciechem Urbańskim a Luqinhasem. Robi tak nie dlatego, że jest uparty. Widzi, że zmiennicy, gdy tylko dostają szansę zawodzą zarówno wchodząc z ławki na przeciętne Dynamo, jak i silnego Lecha czy nieprzyjemną Cracovię. Alfarela, Pekhart, Celhaka, Kun czy odsunięty od pierwszego zespołu Nsame nie dali ostatnio żadnego wyraźnego sygnału sztabowi szkoleniowemu z informacją – „jestem gotowy”. Żaden z nich nie był w stanie udowodnić trenerowi, że zasługuje na pierwszą jedenastkę bardziej niż ci, którzy są w niej obecni. Legia, dopóki może, grać więc będzie najlepszymi w danym momencie. Bo przecież o to chyba chodzi w zawodowej piłce?
Przejdź na Polsatsport.pl