Liverpool przełamał klątwę po 25 latach. Wielkie emocje w szlagierze Ligi Mistrzów
Liverpool wygrał emocjonujący mecz z Realem Madryt 2:0 na Anfield w hicie piątej kolejki Ligi Mistrzów. Tym samym "The Reds" przerwali serię ośmiu spotkań bez zwycięstwa nad "Królewskimi". Ostatni raz pokonali 36-krotnych mistrzów Hiszpanii w 2009 roku.
Jeszcze przed meczem na trybunach Anfield można było dostrzec Rafaela Nadala. Tenisista, będący zagorzałym kibicem "Królewskich", tym razem przybył do Anglii, aby wspierać swoją drużynę w ważnym spotkaniu. Przypomnijmy, że Hiszpan zakończył swoją pełną sukcesów karierę 19 listopada po meczu z Holandią w Pucharze Davisa i obecnie przebywa na sportowej emeryturze.
ZOBACZ TAKŻE: Co łączy Jagiellonię i Celje? Trener Siemieniec zabrał głos
Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia gospodarzy. Darwin Nunez oddał strzał na bramkę strzeżoną przez Thibauta Courtoisa, jednak belgijski golkiper zdołał obronić jego uderzenie. Piłka po interwencji bramkarza niefortunnie odbiła się od młodego Raula Asencio, który w ostatniej chwili zdołał wybić ją z linii bramkowej. Był to wyjątkowy moment dla młodego obrońcy, debiutującego w Lidze Mistrzów. Chwilę później 21-latek miał spięcie z Nunezem, po którym Urugwajczyk upadł na murawę. Ostatecznie sędzia Francois Letexier ukarał obu zawodników żółtymi kartkami.
Na kolejną groźną akcję musieliśmy czekać aż do 24. minuty. Courtois ponownie wykazał się doskonałą interwencją po zamieszaniu w polu karnym Realu. Po dynamicznej akcji Curtisa Jonesa, Nunez oddał strzał z bliskiej odległości, jednak belgijski bramkarz zdołał obronić. Z każdą minutą gospodarze zyskiwali coraz większą przewagę, regularnie stwarzając sytuacje bramkowe. Mimo licznych okazji, nie udało im się jednak zamienić żadnej z nich na gola. Przez całą pierwszą połowę Kylian Mbappe napotykał ogromne trudności w przebiciu się przez szczelną obronę Liverpoolu. Linia defensywy, dowodzona przez Virgila Van Dijka, wielokrotnie skutecznie go neutralizowała.
W drugiej połowie meczu "The Reds" przeszli do ofensywy i dwukrotnie w krótkim czasie domagali się rzutów karnych, jednak sędzia pozostał niewzruszony. Nie ustępowali oni jednak w swoich atakach, starając się przełamać defensywę rywali. W 52. minucie podopieczni Arne Slota w końcu dopięli swego. Wspaniała akcja gospodarzy rozpoczęła się od precyzyjnego podania Bradleya, który zagrał płasko w pole karne. Tam do piłki dopadł Alexis Mac Allister, który mimo presji ze strony obrońców, oddał precyzyjny strzał, którym pokonał dobre dysponowanego golkipera rywali.
W 61. minucie sędzia podyktował rzut karny dla Realu po faulu Andrew Robertsona na Lucasie Vasquezie. Atmosfera na stadionie zgęstniała, gdy do piłki podszedł Mbappe. Francuz, znany ze swojej zimnej krwi w takich sytuacjach, tym razem jednak przegrał pojedynek nerwów z Caoimhinem Kelleherem.
Zaledwie dziesięć minut później Liverpool przeprowadził błyskawiczny kontratak. Prawą stroną boiska pomknął Mohamed Salah, który w polu karnym zwiódł Ferlanda Mendy’ego i został przez niego sfaulowany. Przed Egipcjaninem otworzyła się wielka szansa. 32-letni skrzydłowy zdecydował się na strzał w swój lewy róg, zmylił Courtoisa, ale nie trafił w bramkę z jedenastego metra. Był to drugi nietrafiony rzut karny w tym spotkaniu.
"The Reds" poszli za ciosem i mimo nietrafionej "jedenastki" próbowali jak najszybciej podwyższyć prowadzenie. Udało się to w 76. minucie, kiedy podopieczni trenera Slota wykonali krótko rzut rożny. Po szybkim dośrodkowaniu Robertsona, najwyżej do piłki zawieszonej w polu karnym wyskoczył wprowadzony z ławki rezerwowych Cody Gakpo, który pewnym strzałem skierował ją do siatki i ustalił wynik meczu.
Liverpool - Real Madryt 2:0 (0:0)
Bramki: Alexis Mac Allister 52, Cody Gakpo 76
Przejdź na Polsatsport.pl