Jacek Magiera wspomina Lucjana Brychczego. "Zamiast pieska wyprowadzał piłkę na spacer"

Jacek Magiera wspomina Lucjana Brychczego. "Zamiast pieska wyprowadzał piłkę na spacer"
fot. Cyfrasport
Lucjan Brychczy i Jacek Magiera w 2017 roku

- Być przez 70 lat w jednym klubie, zdobywając wszystkie trofea jakie są możliwe do zdobycia, to jest wielka sztuka. Uważam, że Legia Warszawa bardzo doceniała pana Lucjana za życia, co się bardzo ceni i to jest świetna sprawa. Pan Lucjan nadal będzie ikoną i twarzą tego klubu. Wierzę w to głęboko, że tak jak to miało miejsce w przypadku Kazimierza Deyny, powstanie pomnik pana Lucjana przy stadionie Legii Warszawa, bo na pewno na to zasługuje - mówi Jacek Magiera o Lucjanie Brychczym.

Krystian Natoński (Polsat Sport): Jakie wspomnienia towarzyszą panu o Lucjanie Brychczym?

 

Jacek Magiera (były piłkarz i trener Legii Warszawa): Absolutna legenda. Myślę, że to są pierwsze słowa, które cisną się na usta od każdego, kto go znał. Miałem ten zaszczyt i to szczęście, że przez ponad 20 lat byłem blisko pana Lucjana - najpierw jako zawodnik Legii Warszawa, potem jako asystent Jana Urbana i Macieja Skorży, i na koniec jako pierwszy trener. Mimo tego, że nasza różnica wieku była bardzo duża, to mogę powiedzieć, że byliśmy bardzo blisko siebie. Dostąpiłem takiego zaszczytu, ponieważ to nie był człowiek, który otwierał się do wszystkich ludzi. My przez te lata bycia razem mamy bardzo dużo wspomnień. Takich ludzi jak on już nie ma - trzeba to sobie otwarcie powiedzieć. Być przez 70 lat w jednym klubie, zdobywając wszystkie trofea jakie są możliwe do zdobycia, to jest wielka sztuka. Uważam, że Legia Warszawa bardzo doceniała pana Lucjana za życia, co się bardzo ceni i to jest świetna sprawa. Pan Lucjan nadal będzie ikoną i twarzą tego klubu. Wierzę w to głęboko, że tak jak to miało miejsce w przypadku Kazimierza Deyny, powstanie pomnik pana Lucjana przy stadionie Legii Warszawa, bo na pewno na to zasługuje.

 

Jest jakieś konkretne wspomnienie z udziałem pana Lucjana? Czy może jest ich za dużo, aby teraz wymienić jedno, konkretne?

 

- Tych wspomnień jest bardzo dużo. Nawet teraz jak sobie idę, zamknę gdzieś oczy i pomyślę o panu Lucjanie, to go widzę jak chodzi po stadionie, po bocznym boisku Legii Warszawa w czerwonym dresie, w czapeczce z daszkiem i ma przy sobie cały czas piłkę. To wyglądało tak, jakby on wyprowadzał pieska na spacer, tylko tego pieska zastępowała mu piłka. Cały czas kopał, cały czas się nią bawił, cieszył. Takie sytuacje na pewno mam przed oczami, natomiast anegdot były setki, które myślę, że pozostaną na zawsze w mojej pamięci, ponieważ to była bardzo ciepła osoba, dobra, konkretna. Ostatni raz widziałem się z nim 13 czerwca tego roku. Mieliśmy możliwość spotkać się na jego 90. urodziny. Duża grupa ludzi związanych z Legią Warszawa została poinformowana, że na tę uroczystość swoich urodzin zostanie zaproszony Lucjan Brychczy. W pubie na stadionie Legii mogliśmy się widzieć i chwilę porozmawiać. Jeszcze wtedy tryskał humorem. Wiadomo, że ta choroba z każdym tygodniem postępowała coraz bardziej. Kilka dni temu dostałem informację, że stan zdrowia się pogorszył, natomiast zawsze będziemy mogli dziękować, że mieliśmy obok siebie takiego człowieka jak Lucjan Brychczy.

 

ZOBACZ TAKŻE: Brychczy potrafił sprowadzić piłkarza na ziemię. "Brał piłkę tenisową i..."

 

Pan Lucjan imponował aktywnością fizyczną, mimo upływu lat. Wielu o wiele młodszych mogłoby mu pozazdrościć sprawności ruchowej.

 

- Gdy był po 70-tce, gdy trenerem Legii był Jan Urban, organizowaliśmy takie mecze dziennikarze kontra sztab. I pan Lucjan grał, cały czas w tej swojej czapeczce z daszkiem. Pamiętam taką sytuację, jak graliśmy i kogoś kiwnąłem, dośrodkowałem na głowę do pana Lucjana. Pan Lucjan z takim spokojem zdjął tę swoją czapeczkę, strzelił gola głową i z powrotem założył czapeczkę. Jest takie kapitalne zdjęcie, na którym stoimy z panem Lucjanem, przybijamy "piątkę" i patrzymy sobie głęboko w oczy. To był moment, kiedy wygrywamy z Lechem 2:0 i przeskakujemy go w tabeli, zdobywając mistrzostwo Polski dwie kolejki później.

 

Lubił rywalizować z piłkarzami Legii na treningach?

 

- W pewnym momencie zajmował się bramkarzami i strzelał na bramkę. Muszę powiedzieć, że uderzeń, których on wykonał były miliony i 95 procent z nich to były precyzyjne uderzenia w okienko. To pamiętam. I myślę, że najbardziej wściekli w tamtym momencie byli bramkarze, którzy co chwilę musieli wyciągać piłkę z siatki.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie