Ekstraklasowa matematyka. Wiosenne gonitwy Legii i Śląska
Pierwsza runda w PKO BP Ekstraklasie dobiegła końca – pomijając jeden zaległy do rozegrania mecz pomiędzy Śląskiem a Radomiakem, który odbędzie się 14 grudnia. Nie będzie miał on wielkiego znaczenia dla górnej części tabeli. Dla dolnej już tak: jeżeli drużyna z Dolnego Śląska go nie wygra, wicemistrzowie Polski znajdą się w sytuacji beznadziejnej w kontekście pozostania w elicie.
Na półmetku mają zaledwie dziesięć punktów. Do utrzymania w teorii potrzebne jest czterdzieści, więc oznaczałoby to, że drużyna, która jeszcze latem walczyła o Ligę Konferencji, w dwóch kończących rok meczach oraz wiosną, będzie musiała wygrać co najmniej osiem spotkań i pięć-sześć zremisować. Nadzieję WKS może uzyskać jeszcze w tym miesiącu, a to oznacza, że z Gdańska i przeciw Radomiakowi potrzebny jest komplet "oczek". Tym bardziej, że Lechia i RKS też w tej chwili są pod kreską. Jeżeli wrocławianie, którzy w ubiegłym sezonie przegrali walkę o tytuł jedynie za sprawą gorszego bezpośredniego bilansu z Jagiellonią, zostaną zdegradowani, będzie to jedna z największych ligowych sensacji in minus ostatnich kilku dekad. Czysta matematyka jest dla Śląska brutalna. Rok temu miał on 27 punktów więcej niż teraz. To więcej niż osobliwa sytuacja. Poza tym Ekstraklasa jest w miarę stabilna. Co nie oznacza jednak, że nudna. Bo znów może dojść do sytuacji, że obrońcy tytułu nie uda się obronić mistrzostwa.
ZOBACZ TAKŻE: PZPN zapłaci karę za wtargnięcie kibica na Narodowym. Bardzo drogie "selfie"
2021 rok na pierwszym miejscu kończyła Legia, 2022 - Lech, 2023 - Raków, 2024 - Jagiellonia. Teraz liderem "jesieni" jest "Kolejorz" z Poznania, który poprawił swój wynik po pierwszej rundzie sprzed roku aż o sześć punktów (dziś 38, wtedy 32), choć jego przewaga nad resztą stawki spokojnie powinna być dużo wyższa. Poprawił się też Raków (35 vs 32), regularnością imponuje "Jaga" z identycznym dorobkiem jak przed rokiem (34), podobnie jak Legia (29 vs 28) choć w tym przypadku mówimy jednak o odczuciu ogromnego rozczarowania. Olbrzymi skok w górę zanotowała Cracovia. "Plus" 10 w porównaniu z grudniem 2023 (30 vs 20) to z jednej strony wynik godny podkreślenia, z drugiej w trzech ostatnich spotkaniach "Pasy" zdobyły zaledwie punkt, ale przecież przy Kałuży przed sezonem nikt nie marzył o europejskich pucharach.
Z całej czołowej piątki Ekstraklasy najwięcej pracy czeka Jagiellonię i Legię – bo nie dość, że wiosną walczyć będą o jak najdalszy marsz w Lidze Konferencji, to są jedynymi w "Top 5" z obowiązkami także w Pucharze Polski. Będzie on ważny szczególnie dla warszawian: finał rozegrany zostanie jeszcze przed ligowym finiszem, tradycyjnie 2 maja. Po nim zostaną jeszcze cztery kolejki Ekstraklasy, w których świadomość posiadania trofeum i pewności gry w eliminacjach, i to do Ligi Europy, może pozwolić na większy spokój, a nie kolejne gwałtowne ruchy na "najwyższych szczeblach". Kosta Runjaić wiosną zapłacił głową z wielu powodów, ale jednym z nich było odpadnięcie z Pucharu Polski w Kielcach, datowane na początek grudnia. Czwartkowa wizyta na stadionie ŁKS-u urasta dla Legii do miana najważniejszego spotkania miesiąca.
Goncalo Feio wciąż wierzy i daje do zrozumienia, że tli się jeszcze ligowa szansa. Ale zdaje sobie sprawę z tego, że czeka go to podobna gonitwa do tej, jaką ma przed sobą Śląsk, z zupełnie innym celem do zrealizowania. Jasne, że w Ekstraklasie każdy faworyt jest w stanie się potknąć w najmniej oczekiwanym momencie, a sensację jest w stanie sprawić nie tylko "zmora gigantów" Puszcza ale też Stal Mielec, Motor i "Gieksa". Skład podium (Lech, Raków, Jagiellonia) będzie jednak trudny do naruszenia. Roszady w pierwszej trójce? To bardziej prawdopodobne. I mogą nastąpić one bardzo szybko. Już 15 lutego do Poznania przybywa bowiem Raków Częstochowa.
Przejdź na Polsatsport.pl