Świątek potraktowana zbyt łagodnie? "Dlaczego jednych zawieszają na miesiąc, a innych na kilka lat?"
Kolejna była tenisistka wypowiedziała się na temat ostatnich wydarzeń wokół Igi Świątek. Anastasija Myskina, triumfatorka French Open z 2004 roku, zastanawia się, dlaczego Polkę - podobnie jak Jannika Sinnera - potraktowano tak łagodnie.
Przypomnijmy, że 12 sierpnia polska tenisistka została poddana badaniom antydopingowym. Ich wynik zaskakiwał - w jej organizmie wykryto trimetazydynę, która od 2014 roku znajduje się na liście substancji zakazanych przez WADA. Jej stężenie było jednak wyjątkowo niskie - wynosiło 0,05 ng/ml.
ZOBACZ TAKŻE: Iga Świątek w ogniu krytyki. Radwański wyjął armatę! "Od biczowania jest Moskwa"
Świątek stanowczo zaprzeczyła temu, że stosowała środki dopingujące. Od samego początku współpracowała z WADA i utrzymywała, że trimetazydyna znalazła się w jej organizmie przypadkowo. Poddała się także dodatkowym kontrolom, by wyjaśnić tę sprawę i udowodnić, że jest niewinna.
Jak się okazało, zabroniona substancja dostała się do jej organizmu poprzez zanieczyszczoną melatoninę - środek ułatwiający zasypianie. Byłej liderce światowego rankingu wymierzono zatem łagodną karę zaledwie miesięcznego zawieszenia.
Anastasija Myskina, była rosyjska tenisistka, zwyciężczyni wielkoszlemowego French Open w 2004 roku, uważa jednak, że kara dla Igi Świątek była... stanowczo za niska.
- Chciałabym poznać wszystkie szczegóły tych spraw. Istnieją bardzo podobne przypadki sportowców przyłapanych na dopingu, którym zasądzono różne wyroki. Nie jest to dla mnie jasne. Dlaczego jednych zawieszają na miesiąc, a innych na kilka lat? - pytała Myskina w rozmowie z MatchTV.
Rosyjskie media przypominają, że trimetazydynę wykryto również u łyżwiarki Kamiły Walijewej i wówczas wobec nastoletniej sportsmenki zasądzono aż cztery lata dyskwalifikacji. Młoda sportsmenka tłumaczyła wówczas, że zabroniony środek dostał się do jej organizmu, gdy przez pomyłkę zażyła lekarstwo, przepisane jej dziadkowi.
Przejdź na Polsatsport.pl