Legendarny trener Małysza naprawdę to powiedział. Za tydzień przeżyjemy szok
- Jesteśmy blisko, na ogonie czołówki. Przy sprzyjających okolicznościach nawet w następnym turnieju może być dziesiątka, czy miejsce na podium. Bardzo liczę na Kamila Stocha – mówi Apoloniusz Tajner, były prezes PZN i trener Adama Małysza.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Rafał Kot mówił nam przed konkursem, że po Wiśle nie będzie już wymówek, że to będzie test dla trenera Thurnbichlera i skoczków. Liczył na dwóch naszych w dziesiątce, ale nie udało się.
Apoloniusz Tajner, były trener Adama Małysz: Też myślałem, że nasi będą w dziesiątce. A test to mieliśmy faktycznie. I to dobre, bo w równych warunkach dla wszystkich. W sobotę czasem były jakieś ruchy, które decydowały o wyniku, ale niedziela była bardzo obiektywna. Już wiemy, gdzie jest ta nasza grupa.
I gdzie jest?
Na ogonie czołówki. Wysoką formę trzyma Paschke i Austriacy, ale w niedzielę nasi pokazali, że są bardzo blisko dobrego skakania. Oglądałem zawody obok wieży trenerskiej, więc miałem dobry punkt obserwacyjny. I nawet się cieszę, że jesteśmy akurat w tym miejscu. Pamiętam, jak kiedyś Małysz wygrywał w grudniu wszystko, a jak przyszedł Turniej Czterech Skoczni, to już było słabiej, a w styczniu musieliśmy go wycofać. Kiedy wrócił, zdobył dwa tytuły. W skokach jest pewna prawidłowość. Kiedy ktoś dobrze zacznie, to trzyma formę przez cały grudzień. Na TCS wyskakują nowi, a od stycznia kolejna grupa i tworzy się już ta czołówka.
To pocieszające, co pan mówi, ale pewnie polscy kibice chcieliby mieć kogoś takiego jak Paschke.
Ja już zapomniałem, że on w ogóle jest i skacze. Taki jest jednak ten sport. Nie ma jednak co patrzeć na Paschke, bo nam został mały kroczek do zrobienia. Jeden wystarczy, żeby zaskoczyć. Trzeba cierpliwie poczekać, bo już nic nie wytrenujemy. Parę miesięcy dochodziliśmy przecież do tego, co właśnie oglądamy.
I tak jest o wiele lepiej niż przed rokiem, gdzie mieliśmy dramat i zero nadziei od początku.
Ja wtedy myślałem, że nasi są przemęczeni, a kiedy to nie ustępowało, zrozumiałem, że to przetrenowanie. Było zmęczenie, zniechęcenie. Po czymś takim zawodnicy dochodzą do siebie sześć do ośmiu miesięcy. Ten czas już jednak minął i już nie ma po tym śladu. Teraz wyglądamy solidnie.
Mamy też nowych liderów: Wąska i Zniszczoła.
Jakby tak połączyć technikę Zniszczoła z mocą Żyły, to mielibyśmy jeszcze więcej. To byłoby mistrzostwo świata.
A z tej dwójki można wycisnąć więcej.
Tak, można. Szkoda tylko, że nasi nie mogli teraz poskakać w Wiśle. Skocznia gotowa, są na miejscu, a dwa treningi mogłyby nam bardzo pomóc. Trzeba by dyrektora COS-u spytać, jaki powód, że teraz zamknął skocznię.
Wysłanie Żyły na Puchar Kontynentalny, to dobry pomysł?
Dobrze, że trener nie musi szukać, kogo by tu dobrać do kadry, za to może tego jednego obciąć. Tu się nic nie stanie. W Pucharze Kontynentalnym startują dobrzy zawodnicy, tam też można się dobrze przygotować do Pucharu Świata.
Powiedział pan, że można więcej wycisnąć z Wąska i Zniszczoła. A co Żyłą i starą gwardią. Skoro Paschke może, to oni chyba też. Inna sprawa, że Paschke startuje z pozycji zawodnika, który niczego nie osiągnął, a nasi mają worek medali. To nie jest ta sama motywacja.
Z jednej strony zobaczymy, jak to długo u Paschke jeszcze potrwa. A co do naszych, to nie znalazł się jeszcze taki mądry, co by to wszystko do końca rozpracował. Małysz chciał kończyć, a potem wszedł na Himalaje. Teraz patrzę i widzę, że jest taki Wolny, co przez trzy lata był w niebycie, ale wrócił i spisuje się nieźle. Mamy fajną grupę, jest w naszych skokach jakość. Miałem możliwość zaobserwowania całej fazy, a zwłaszcza od wyjścia z progu i muszę powiedzieć, że każdy z naszych jest blisko. Zniszczoł robi wszystko perfekcyjnie, ale nie ma tej mocy, co Kubacki. Stoch jeszcze jest trochę spięty, ale to się może zmienić. Pracuje w swoim zespole, w każdej chwili może zmienić plany i robić wszystko tak, żeby jemu było dobrze. To duży komfort.
Pan mówi „jesteśmy blisko”, ale kibiców interesują konkrety. Kiedy będzie dziesiątka, a najlepiej jakieś podium?
Myślę, że przy sprzyjających okolicznościach, czyli odrobinie szczęścia i dobrej dyspozycji dnia, to nawet już w następnych zawodach. Jednak zmiana trendu nastąpi najprędzej na Turnieju Czterech Skoczni. Dopiero tam się zacznie i ja wierzę, że któryś z naszych będzie tam w czołówce. Bo jesteśmy blisko, na ogonie. Jeden, drugi zaskoczy, atmosfera się poprawi, wzrośnie motywacja i wiara w sens tego, co ta drużyna robi.
Na kogo pan najbardziej liczy?
Pytał pan, czy tych starszych jeszcze na coś stać i ja powiem, że liczę na Kamila. Ma dobre warunki, jest świetnie zmotywowany. Potrzeba mu tylko luzu, bo jest sztywny. To jednak przyjdzie. Treningi tępiące dynamikę za nimi, świeżość z każdym dniem jest coraz większa.
Przejdź na Polsatsport.pl