Płakał, kiedy chcieli go posadzić na belce. Teraz jest liderem naszej kadry

Dariusz OstafińskiZimowe
Płakał, kiedy chcieli go posadzić na belce. Teraz jest liderem naszej kadry
fot. PAP
Płakał, kiedy chcieli go posadzić na belce. Teraz jest liderem naszej kadry

Nie Kamil Stoch, nie Dawid Kubacki, ani nawet nie Piotr Żyła. Liderem naszej kadry w skokach stał się Paweł Wąsek. 25-latek wyskoczył z drugiego szeregu. Przygotował się, poprawił pozycję w locie, wygrał Letnią Grand Prix, a w ostatnich konkursach w Wiśle-Malince, gdzie 10 lat temu miał straszny wypadek, był dwa razy jedenasty i najlepszych z naszych. – Gdyby tak jeszcze miał moc Piotra Żyła, to by dopiero było – przekonują nas eksperci.

10 lat temu 15-letni wówczas Paweł Wąsek został zdmuchnięty na skoczni w Wiśle-Malince. Przewrócił się, upadł na zeskok i z silnym krwotokiem nosa został odwieziony do szpitala. Po badaniach okazało się, że doznał też urazu kręgosłupa. Niektórzy sądzili, że po czymś takim chłopak już nie wróci do dobrego skakania.

Siłą musieli go zmusić do skoku

Zresztą Wąsek długo czuł strach przed dużymi obiektami. Kiedy dodatkowo warunki atmosferyczne nie były najlepsze, to nie chciał skakać. – Dwa, albo trzy lata temu w Planicy poszedł na skok treningowy, a potem się wycofał. Potem to powtórzył. Raz nawet widziałem go płaczącego, gdy cały sztab namawiał go do skoku, wiedząc, że to pozwoli mu się przemóc – wspomina Tomasz Kalemba, specjalista od skoków w Interii.

 

Wtedy nikt by nie pomyślał, że z tego Wąska coś jeszcze będzie. Bo co z tego, że miał talent, skoro strach pętał mu nogi. Do tego dochodził brak pewności siebie. Nawet kiedy wygrał Letnią Grand Prix, to nie było jakiegoś "wow". – Nie było, bo Paweł startował we wszystkich konkursach, a Niemcy i Austriacy się tasowali i nie startowali regularnie. Kiedy dwa razy wygrał w Rasznowie, stało się jasne, że będzie najlepszy. To jeden z czterech Polaków, którzy wygrali Letnią Grand Prix – zauważa Kalemba.

Z tunelu aerodynamicznego wyszedł inny człowiek

Wygrana w lecie najwyraźniej go odblokowała. Była jednym z elementów, które sprawiły, że stał się innym zawodnikiem. – Mental na pewno był jego problemem, więc to zwycięstwo dobrze mu zrobiło. Poza tym Paweł rzetelnie popracował nad techniką lotu. Arwid Endler, nasz spec w kadrze od lotu, mówi wprost, że Wąsek zrobił w tym elemencie największy progres. Inaczej leci, inaczej ustawia dłonie. Kiedy wyszedł z tunelu aerodynamicznego na skocznię w Szczyrku, to widać było różnicę – mówi były skoczek Jakub Kot.

 

Wąskiem zachwyca się Martin Schmitt, którego polscy kibice doskonale pamiętają z czasów rywalizacji z Adamem Małyszem. – Rozmawiałem z Martinem, on jest pod wielkim wrażeniem Pawła. Moim zdaniem Wąsek jest naprawdę blisko tego, żeby wskoczyć na podium – przekonuje nas Kalemba.

"To jego sufit", przestrzega doświadczony trener

Nieco bardziej wstrzemięźliwy w sprawie oceny potencjału Wąska jest zasłużony trener Kazimierz Długopolski. – Paweł jest teraz najlepszym z naszych, ale te bardzo dobre wyniki, to jest jego sufit. Może się oczywiście zdarzyć, że wskoczy do dziesiątki, ale to by musiał być jakiś zwariowany konkurs z anomaliami pogodowymi - stwierdził.

 

Dlaczego Długopolski nie wierzy w zawodnika, który tak zachwycił Schmitta i jest tak chwalony przez naszych trenerów? – Pamiętam go jeszcze z tych najmłodszych lat i muszę powiedzieć, że on i tak skacze lepiej, niż się zapowiadał. To nie jest talent na miarę trójki naszych weteranów. Jego możliwości nie są tak duże, jak Stocha, Żyły czy Kubackiego. Brakuje mu mocy, a tego nie da się wytrenować. To już dają tam u góry. Paweł nie dostał – komentuje nasz ekspert.

Thurnbichler stanie na głowie

- Według mnie, to bardziej Zniszczoł nie ma mocy i nadrabia techniką. Z kolei Żyle nie pomagają mocne nogi, kiedy pogubi się z techniką. Ja bym nie skreślał Pawła, mówiąc, że brakuje mu mocnych nóg. Ma inne atuty. Jest wysportowany, zwinny, sprytny i zdolny ruchowo. Potrafi salto z miejsca zrobić, a to robi wrażenie – stwierdza Kot.

 

Kot, podobnie jak Kalemba, jest przekonany, że Wąska stać w tym sezonie na wiele, skoro już puka do dziesiątki. Przemógł strach, jest pracowity, ma cierpliwość, więc prędzej, czy później zostanie za to wynagrodzony. – Skoro Paschke w wieku 34 lat wygrał pierwsze zawody, to znaczy, że w skokach wszystko jest możliwe. Także świetne wyniki Pawła – wyrokuje Kalemba.

 

Poza wszystkim trener Thomas Thurnbichler stanie na głowie, żeby Wąsek piął się w górę. Austriak doskonale zdaje sobie sprawę, że w sytuacji, w której Stocha, Kubackiego i Żyłę stać na pojedyncze wyskoki, musi dbać przede wszystkim o Wąska, Zniszczoła i Jakuba Wolnego, bo ta trójka, to naturalni następcy naszych mistrzów. – Nie zdziwię się, jak Paweł za miesiąc stanie na podium – kwituje Kot.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie