Rosyjski gwiazdor zaapelował do Polaków! Liczy na angaż
Grigorij Łaguta przez lata był niekwestionowaną gwiazdą rozgrywek PGE Ekstraligi. Rosyjski żużlowiec od 2022 roku nie może jednak rywalizować poza ojczyzną ze względu na wojnę w Ukrainie. On sam niegdyś poparł Władimira Putina za co spotkał go w Polsce ostracyzm. Teraz, nieco skruszony i bardziej powściągliwy, nie ukrywa, że chciałby wrócić do naszego kraju.
Był taki czas, kiedy Łaguta był absolutnie w ścisłym topie żużlowców PGE Ekstraligi. Przez kilka sezonów stanowił o sile Włókniarza Częstochowa, a jego szarże pod bandą, zacięta walka na każdym centymetrze toru i do samej linii mety rozgrzewała nie tylko kibiców spod Jasnej Góry, ale również innych klubów. I chociaż nie było mu dane zadebiutować w roli stałego uczestnika cyklu Grand Prix, nikt nie wątpił, że to czołowy zawodnik świata.
Ostatni raz Rosjanin startował w Polsce w 2021 roku w barwach Motoru Lublin. Niedługo później wojska Putina dokonały totalnej inwazji na Ukrainę, przez co błyskawicznie wprowadzono sankcję na Rosję - również jej sportowców. Odpowiedzialność zbiorowa nie ominęła Łaguty. Co ciekawe, jego młodszy brat Artiom nadal rywalizuje w PGE Ekstralidze, ale dlatego, że posiada polski paszport i wyrzekł się ojczyzny. Podobnie sprawa dotyczy innego gwiazdora ze wschodu - Emila Sajfutdinowa. Dlaczego zatem i "Grisza" nie pójdzie ich śladem?
- Mam kartę stałego rezydenta na Łotwie. Na ten moment obywatelstwo posiadam tylko rosyjskie. Możliwe, że mógłbym startować z obywatelstwem innego państwa. Mógłbym załatwić łotewski paszport, ale musiałbym zrezygnować z rosyjskiego, a mam tam rodzinę. To nie jest łatwy temat. Jakbym miał możliwość, to dawno bym już załatwił łotewski paszport, bo mieszkam na Łotwie 15 lat - wyjaśnia sam zainteresowany w rozmowie z Interią, zaznaczając jednocześnie, że znalazł się na rozdrożu. - Mam rodzinę i w Rosji i na Ukrainie, a sam mieszkam na Łotwie. Co mam zrobić w tej sytuacji? Nie chcę nic mówić w tym temacie - odpowiada.
ZOBACZ TAKŻE: Dramatyczne wyznanie polskiej legendy. "Ból towarzyszy mi w każdej minucie życia"
Grigorij może zatem ścigać się tylko w Rosji, gdzie żużel nie jest tak rozwinięty jak na zachodzie. On sam w Polsce był gwiazdą, rozpoznawalną w każdym polskim żużlowym mieście. Mógł liczyć na milionowe zarobki i status zawodnika, na jakiego nie ma szans w ojczyźnie, gdzie speedway jest niszowy. Nie może zatem dziwić, że 40-latek tęskni za Polską.
- Oczywiście. Tyle lat jeździłem u was, miałem tylu kibiców, że nie sposób nie tęsknić. Brakuje mi żużla na najwyższym poziomie i to bardzo. Najbardziej chyba brakuje tego stylu życia. Startów kilka razy w tygodniu, przemieszczania się. Człowiek tyle lat spędził w takim trybie, a tu nagle koniec. No ale cóż, nic na to nie mogę poradzić. Muszę cierpliwie czekać - zaznacza w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.
Czy "Grisza" wróci jeszcze do Polski jako czynny żużlowiec? Tego nie wie nikt. On sam ma jeden apel do polskich kibiców.
- Żeby nie zapominali o mnie. Serdecznie ich pozdrawiam. Naprawdę ubolewam, że nie możemy się spotkać na stadionach. Bardzo chciałbym, aby wróciło to, co kiedyś. Wierzę, że tego wszyscy doczekamy i Rosjanie ponownie będą ścigać się w polskich ligach - przyznaje.
Przejdź na Polsatsport.pl