"Robię przerwę od kadry, odpuszczam MŚ". Gwiazda PlusLigi zdradziła plany na 2025 rok

Siatkówka
"Robię przerwę od kadry, odpuszczam MŚ". Gwiazda PlusLigi zdradziła plany na 2025 rok
fot. PAP
Słoweński siatkarz Klemen Cebulj.

Słoweński siatkarz Klemen Cebulj gra w Asseco Resovii Rzeszów od pięciu lat i nie ukrywa, że czuje się tu równie dobrze jak w ojczyźnie. "W Polsce żyje się podobnie jak w Słowenii" - zaznaczył i poinformował, że w przyszłym sezonie zamierza odpocząć od reprezentacyjnych obowiązków.

"Życie jest bardzo podobne jak w Słowenii, bo we Włoszech jednak żyje się troszkę spokojniej, jest po prostu więcej luzu na co dzień. Polskę ze Słowenią łączy też klimat, bo jest praktycznie taki sam. Moja żona Sara, jak i syn Louis też bardzo polubili Polskę. Zresztą, gdybym nie czuł tutaj tak dobrze, to bym nie został tyle lat" - powiedział 32-letni przyjmujący.

 

ZOBACZ TAKŻE: Rodzinne święta w argentyńskim wydaniu. Tak to wygląda za oceanem

 

Jak podkreślił, nie miał większych problemów, żeby się zaadoptować w nowym otoczeniu.

 

"Jakieś drobne oczywiście były, ale nie mieliśmy szczególnych oczekiwań, bo też nie znaliśmy wcześniej Polski. Plan był, żeby przyjechać tylko na rok i potem albo wrócić do Włoch, albo grać gdzie indziej. Polska zaskoczyła nas pozytywnie. Ten pierwszy rok był trochę trudny, wtedy był koronawirus i wszystko było trochę inaczej. Natomiast potem, jak już się zaczynało żyć normalnie, lepiej poznawaliśmy ludzi, także spoza siatkówki. Spędzaliśmy dużo czasu ze znajomymi, bo poznaliśmy naprawdę dużo fajnych osób, z którymi do dziś się lubimy" - wskazał Słoweniec.

 

Jego zdaniem Polacy są podobni do jego rodaków, a dużych różnic między oboma narodami nie zauważa.

 

"Może tylko to, że na początku Polacy wydają się trochę bardziej zamknięci niż Słoweńcy. My jesteśmy nieco bardziej otwarci, ale też dużo Słoweńców pamięta jeszcze czasy Jugosławii, także jest troszkę inna mentalność u nas, ale myślę, że ogólnie podobnie żyjemy, tak samo jeżeli chodzi o pracę, dom, rodzinę czy drużynę. Spędzamy dużo czasu aktywnie. W Polsce widać, że w szkołach też jest dużo takich ekstra zajęć pozalekcyjnych. Jest piłka nożna, siatkówka, koszykówka, tańce. Jest tu wszystko, co potrzeba do życia oraz żeby fajnie spędzać czas razem z drużyną" - powiedział Cebulj i dodał, że jedyne, czego mu brakuje trochę w Polsce, to więcej słońca.

 

"Gdybym musiał coś wskazać, to na pewno bym na pierwszym miejscu postawił na pogodę. Poza tym jest jeszcze kwestia tego, że jesteśmy tutaj sami, z dala od rodzin. Jesteśmy jednak już do tego przyzwyczajeni i dajemy radę sami wszystko ogarnąć. We Włoszech było trochę inaczej, wszystko było nieco bliżej. Wiele razy rodzina i znajomi przyjeżdżali do nas i spędzali z nami czas. Tutaj jest inaczej, bo podróż samochodem trwa 11 czy 12 godzin. Czasem jednak przyjeżdżają, jak choćby teraz na święta" – wskazał Cebulj.

 

Na brak samotności w rzeszowskim w domu nie może narzekać, bo oprócz najbliższych ma przy sobie kilka zwierząt.

 

"Są dwa gekony, chomik, dwa koty i cztery psy. Teraz są jeszcze trzy małe szczeniaki. Wszystkimi zwierzętami w domu zajmuje się żona, ale oczywiście ja też pomagam, jak i mój ośmioletni syn. Jak jest wolny dzień albo poranek, to dużo czasu spędzamy w lesie albo idziemy na spacer. Generalnie, zajmowanie psami trochę czasu zabiera" - podkreślił siatkarz Asseco Resovii.

 

Jego syn Louis nie poszedł w ślady ojca i trenuje piłkę nożną.

 

"Zaczynał w SMS Resovii, ale niedawno zrobiliśmy transfer i teraz jest w Beniaminku. Talent sportowy ma. Próbowaliśmy siatkówki tylko, że grupa jest troszkę starsza i jest na to jeszcze za młody, przez co nie znalazł tam bliższych przyjaciół, jakich ma teraz grając w piłkę. Chodził na karate, pływał, ale najbardziej mu się spodobała piłka i spędza dużo czasu na treningach. Mi też się podoba, że ma jakieś zajęcia sportowe, również po szkole. Nie siedzi w domu grając na PlayStation, komputerze albo telefonie, także to jest na pewno duży pozytyw" - przyznał.

 

Jak dodał, syn mocno się przejmuje wynikami, oddaje futbolowi serce, czasem nawet popłacze.

 

"Ma talent, ale jeszcze jest za wcześnie, żeby coś wyrokować. Chcę tylko, żeby on się bawił piłką i nie traktował tego zbyt poważnie, ale jeszcze to mi się nie udało. Jak jednak sprawia mu to taką przyjemność, to oczywiście go wspieram" - wskazał.

 

W domu, choć wszyscy z rodziny znają już dobrze język polski, mówią po słoweńsku.

 

"Próbuję też z synem rozmawiać po włosku, żeby nie zapomniał, ale on nie chce. Mówi, że nie potrzebuje teraz ze mną rozmawiać po włosku i że on to wszystko załatwi latem, kiedy wrócimy do Włoch, bo spędzamy tam dużo czasu. Tam mamy najwięcej przyjaciół i znajomych, a poza tym jest ciepłe lato i morze..." - przekazał Słoweniec.

 

Cebulj urodził się w położonej w górach niedaleko granicy z Austrią miejscowości Slovenj Gradec, gdzie nie ma dużych tradycji siatkarskich.

 

"Pochodzę z bardzo małej miejscowości, gdzie mieszka ze 20-30 tysięcy ludzi i od samego początku było tam dużo sportu. Jak większość osób zaczynałem od nart, potem próbowałem też snowboardu. Mieliśmy tam też bardzo dobry, mocny klub pływacki. Była też piłka nożna i siatkówka, ale koszykówki nie było. Żeby pograć w kosza, to trzeba było dojeżdżać ok. 20-25 minut. Pamiętam to, jakby to było wczoraj, że dostałem kiedyś na piłce bardzo mocno w kostkę i płakałem w samochodzie jak wracaliśmy z domu z tatą. Powiedziałem, że już nigdy więcej nie pójdę na piłkę, chociaż miałem też talent do futbolu. Przyjęli mnie zatem do szkolnej drużyny siatkarskiej, a jak zacząłem, to można powiedzieć, że już potem nie było wyjścia. Można powiedzieć, że ten faul trochę mi pomógł, że zostałem siatkarzem" - wspominał.

 

Słowenia jest małym krajem, liczy nieco ponad dwa miliony mieszkańców, a praktycznie liczy się w każdej grze zespołowej. Zdaniem Cebulja te sukcesy biorą się z mentalności Słoweńców.

 

"Nie odpuszczamy, jeżeli coś się nie udaje. Taki mocny jugosłowiański charakter. Za bardzo się nie przejmujemy tym, co myślą inni ludzie, tylko trenujemy, pracujemy i spędzamy czas tak, jak lubimy najbardziej. Takie nastawienie jest od samego początku, zaczyna się już w szkole. Moim zdaniem dużo też daje system, że zawsze jest duża sala sportowa, na której można grać we wszystkie sporty, a do tego są baseny czy rowery. Wydaje mi się, że edukacja sportowa jest na wysokim poziomie" - tłumaczył Cebulj.

 

Na pytanie, jak pod tym względem na tle Słowenii wygląda Polska i czy różnice są duże, odpowiedział, że edukacja szkolna jest podobna, ale jeżeli chodzi o ten aspekt sportowy, to uważa, iż jest duża różnica.

 

"Zauważyłem, że w Rzeszowie jest kilka szkół, które mają fajną infrastrukturę do sportu. Szkoły są jednak stare i mają bardzo małe sale gimnastyczne, np. prywatna szkoła, do której chodzi mój syn nie ma w ogóle sali sportowej. Jest aula, na której oni ćwiczą, ale w takich warunkach nie da się pograć w siatkę, kosza czy w ogóle w cokolwiek. Tutaj jest na pewno duża różnica. Zaczęły się pojawiać i budować szkoły, które mają wszystkie te możliwości, ale to powinno być standardem. Widzę, że dużo chłopaków z okolicznych szkół przychodzi też na Podpromie, gdzie mu gramy" - zauważył zawodnik Asseco Resovii.

 

Słowenia, mimo sukcesów w grach zespołowych, nie może się jednak pochwalić jakąś mocną ligą. Reprezentanci kraju grają praktycznie wyłącznie poza granicami.

 

"Jak zaczynasz już grać profesjonalnie, to wiesz, że będziesz musiał poszukać klubu za granicą. To jest pewien minus, ale myślę, że jesteśmy trochę za małym krajem, żeby w każdej dyscyplinie mieć mocną ligę. Brakuje nam ludzi i fanów, którzy kupowaliby bilety na to wszystko" - ocenił.

 

Na pytanie, kto jest teraz najbardziej popularnym sportowcem w jego kraju - koszykarz Luka Doncić czy może kolarz Tadej Pogacar - Cebulj odparł: "Myślę, że Doncic jest jeszcze trochę popularniejszy wśród młodszych rodaków, ale też Pogacar nie odstaje od niego za bardzo. Zresztą kolarstwo w Słowenii cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem".

 

Siatkarz święta spędza z rodziną w Polsce i - jak podkreślił - zbyt wielu różnic w porównaniu do Słowenii czy Włoch, gdzie grał osiem lat przed przeprowadzką do Rzeszowa, nie dostrzega.

 

"W Słowenii mamy takie świąteczne ciasto - poticę i myślę, że jeżeli chodzi o różnice, to głównie jedzenie jest trochę inne. Na święta np. nie jemy ryby. Natomiast to jak się spędza tutaj czas z drużyną i jak się go spędza we Włoszech i w Słowenii, wygląda tak samo. Zawsze jest świąteczna kolacja, obiad i śniadanie. Cały ten okres 24-25 grudnia jest bardzo, bardzo podobny. Mamy choinkę, jest Mikołaj. W moim rodzinnym domu zawsze było tak, że 24 grudnia na wieczór były prezenty, ale w ogóle to robi się to 25 grudnia" - poinformował.

 

Przyznał, że kończący się 2024 rok był jednym z najtrudniejszych w jego karierze.

 

"Zagraliśmy na igrzyskach w Paryżu, więc było intensywnie i emocjonalnie. Bardzo dużo energii poszło na siatkówkę i byłem naprawdę zmęczony, ale nie fizycznie, a bardziej mentalnie. Spędziłem pięć miesięcy w hotelu i to też nie jest łatwe na co dzień. W ciągu tego czasu chyba tylko siedem dni byłem z rodziną i uważam, że to jest tak naprawdę tyle, co nic. W 2025 roku już zapowiedziałem, że robię przerwę od reprezentacji, odpuszczam też mistrzostwa świata. Spędzam czas z rodziną, a potem z drużyną, żeby się przygotować na spokojnie do następnego sezon" - zakończył Słoweniec.

 

Cebulj z reprezentacją trzy razy zdobył wicemistrzostwo Europy i raz brązowy medal. W klubowej siatkówce natomiast w barwach włoskiego zespołu Cucine Lube Civitanova dwukrotnie wywalczył trzecią lokatę w Lidze Mistrzów oraz mistrzostwo i Puchar Włoch. Z Asseco Resovią zdobył w tym roku Puchar CEV, a w ubiegłym sezonie brązowy medal mistrzostw Polski.

BS, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PlusLiga - jaki wynik w poniedziałek?

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie