Za polską tenisistką bardzo udany rok. Czy kolejny będzie jeszcze lepszy?
Tenisistka Maja Chwalińska po dobrych występach, szczególnie w drugiej części roku, wspięła się na najwyższe w karierze 126. miejsce w światowym rankingu. W nadchodzącym sezonie zawodniczka klubu BKT Advantage Bielsko-Biała może zostać 12. Polką w historii w czołowej setce listy WTA.
Rówieśniczka Igi Świątek do zawodowego tenisa wchodziła w tym samym czasie, ale jej kariera nigdy nie nabrała takiego rozpędu. Kilka miesięcy po wielkoszlemowym debiucie w Wimbledonie 2022 musiała poddać się operacji kolana.
ZOBACZ TAKŻE: United Cup 2025: Plan transmisji. Gdzie obejrzeć?
Chwalińska ponad dwa lata czekała na kolejny wygrany mecz w WTA Tour. W październiku w meksykańskiej Meridzie udało jej się przebrnąć pierwszą rundę. Na początku grudnia wygrała natomiast imprezę WTA 125 - rodzaj challengera - w brazylijskim Florianopolis. W drodze do tytułu wyeliminowała m.in. 65. na świecie Egipcjankę Mayar Sherif.
"Rok był przełomowy pod tym względem, że Maja cały sezon była zdrowa, cały sezon grała. Zawsze byłem przekonany, że jeżeli będzie grała cały rok, to będzie w całkiem innym miejscu. Ciężko piąć się w rankingu, gdy ktoś gra 15 turniejów, a inni ponad 20 czy nawet 30. Regularne granie i wygrywanie pozwoliło jej budować pewność siebie" - powiedział PAP Piotr Szczypka, menedżer Chwalińskiej, a także prezes klubu BKT Advantage Bielsko-Biała.
Położenie Bielska-Białej blisko granicy od początku ułatwiało klubowi współpracę z Czechami. Trenerem Chwalińskiej jest Jaroslav Machovsky, w przeszłości szkoleniowiec m.in. Radka Stepanka. Od kilku lat BKT Advantage to najlepszy klub w Polsce, zwycięzca Superligi w latach 2022-24.
"Tenis kobiecy to w Czechach sport narodowy. Bogata i pełna sukcesów historia ma ogromny wpływ. Młode dziewczyny mają tam dużo większą świadomość, że trenując od dziecka mogą w tenisie zrobić karierę, mieć w życiu coś więcej. Oczywiście, świadomość tego mają też rodzice i oni wiedzą, jak te kariery pokierować. Praktycznie w każdej rodzinie, bliższej lub dalszej, jest ktoś, kto grał w tenisa" - nadmienił Szczypka.
Ostatnią Polką, która zameldowała się w Top 100 rankingu, była w październiku 2021 roku Magdalena Fręch. Do najlepszej "50" udało się w sumie przebić ośmiu Polkom, a Czeszek obecnie jest w niej notowanych... siedem.
Od nowego sezonu w polskich barwach będzie startować klubowa koleżanka Chwalińskiej - Linda Klimovicova. Urodzona w Ołomuńcu 20-latka w październiku otrzymała polskie obywatelstwo.
"Linda od dobrych czterech lat mieszka tutaj i trenuje. Jej życie toczy się w Bielsku, ma wsparcie naszego klubu, lokalnych sponsorów, stąd pojawił się pomysł, aby starała się o obywatelstwo" - tłumaczył Szczypka.
Wielkie sukcesy Świątek nie spowodowały jeszcze gigantycznego wzrostu zainteresowania trenowaniem tenisa, ale sytuacja z roku na rok się poprawia.
"Mamy bardzo dużo dzieci i pewnie jest to związane z tym, co się dzieje na najwyższym poziomie, ale my też od wielu lat prowadzimy różne akcje ze szkołami, przedszkolami, itd. Organizujemy turnieje, na które przyjeżdża po 80-90 dzieci, mogą zagrać z naszymi najlepszymi zawodniczkami. Nie robiłem jednak ankiet i nie wiem, w jakim stopniu zainteresowanie jest związane z naszymi działaniami, a w jakim przez inne czynniki” - przyznał Szczypka.
Jego zdaniem dla dalszego rozwoju tenisa w Polsce organizacja dużego turnieju WTA lub ATP Tour wcale nie jest konieczna. Ostatnie zawody rangi WTA 250 odbyły się w Warszawie w 2023 roku i na razie nie ma widoków na ich powrót.
"Duże turnieje to rodzaj reklamy, a dla mnie najważniejszy jest rozwój środowiska. Dlatego wolałbym większą liczbę imprez rangi 125, 75 niż jedną dużą, bo to tylko jedna okazja na zdobywanie przez zawodników punktów" - podkreślił.
Rozwój tenisa w naturalny sposób jest też uzależniony od wsparcia, zarówno prywatnego, jak i państwowego. Szczypka docenia wszelkie formy dofinansowania, ale procedury bywają dalekie od ideału.
"Jednym z podstawowych problemów jest to, że środki z ministerstwa sportu trafiają do związku dopiero w marcu, kwietniu, a rozliczyć się trzeba do końca roku. To utrudnia finansowanie startów w pierwszej części sezonu" - ocenił i wskazał, że jest wdzięczny resortowi za program Klub Pro.
"Wydano na niego 100 milionów złotych, ale to, w jaki sposób dzielono te środki, jest dla mnie zastanawiające. To nie jest tak, że się żalę, bo my sobie damy radę, ale nasz klub jest najlepszy w Polsce, nasze zawodniczki były w kadrze narodowej na Billie Jean King Cup i dostaliśmy... 83 tysiące, a wiem, że są kluby w dużo bardziej niszowych dyscyplinach, które otrzymały 600 tysięcy" - zaznaczył.
Podobne odczucia ma w przypadku wsparcia samorządowego.
"Miasto Bielsko-Biała nas wspiera, ale nigdy się nie zgodzę, że piłka nożna, która jest w drugiej lidze, powinna dostawać 10, 15 razy więcej niż my. Nasze zawodniczki grają na największych arenach, jak Wimbledon, a lokalnych piłkarzy na Camp Nou w Barcelonie nie widzę" - podkreślił.
"Wydawało mi się, że sport jest wymierny, że dofinansowuje się tych, co mają wyniki. Jeżeli w całym kraju jest tak, że piłka ma priorytet, a co zostanie jest dla reszty, to nie oczekujmy, że w igrzyskach, które w 2040 roku mają być u nas, znajdziemy się w czołowej dziesiątce czy nawet dwudziestce klasyfikacji medalowej" - podsumował.
Przejdź na Polsatsport.pl