Magiera: Nieoceniony bagaż doświadczeń oraz medal z cudem w tle

Marek MagieraInne
Magiera: Nieoceniony bagaż doświadczeń oraz medal z cudem w tle
fot. PAP
Magiera: Nieoceniony bagaż doświadczeń oraz medal z cudem w tle

Koniec roku sprzyja wszelakim podsumowaniom, czas więc także na podsumowanie siatkarskiego roku 2024. Tutaj z oczywistych powodów wszystko kręciło się wokół Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Igrzysk, które dla siatkarzy zakończyły się wywalczeniem srebrnego medalu olimpijskiego, a dla siatkarek - zdobyciem bezcennego bagażu doświadczeń, które powinny zaprocentować za cztery lata podczas igrzysk w Los Angeles.

Medal siatkarzy był naszym wspólnym marzeniem. I mamy ten medal. Srebrny medal olimpijski. W Paryżu zdjęliśmy klątwę ćwierćfinału, po heroicznym boju z USA i epickim zwrocie akcji zameldowaliśmy się w finale, zdobyliśmy srebrny medal i za to wielkie brawa, szacunek i gratulacje.

 

ZOBACZ TAKŻE: Niespodzianka w PlusLidze! Wyjazdowa porażka siatkarzy Skry


Nie wiem dlaczego tak jest, ale odnoszę nieodparte wrażenie, że im dalej od tego wydarzenia, tym nie wszyscy potrafią się jakoś przesadnie cieszyć z tego srebrnego medalu, ja sam mam zresztą takie momenty, że nie do końca potrafię zdefiniować towarzyszące mi emocje, zwłaszcza patrząc na okoliczności dotyczące nie tylko finałowego meczu z Francją, ale w ogóle dotarcia do finału i na pewno do euforycznego stanu, który towarzyszył mi po zdobyciu przez siatkarzy srebra na MŚ w Japonii w 2006 roku, widzę jeszcze dość dużo rezerwy. I to z jednej prostej przyczyny. Wtedy na jakikolwiek medal siatkarzy czekaliśmy dwie dekady, a teraz przez taki sam okres czasu wygraliśmy wszystko, co było do wygrania. Dwa razy mistrzostwo świata, dwa razy mistrzostwo Europy, Ligę Światową, Ligę Narodów, awansowaliśmy na pierwsze miejsce w rankingu FIVB. Siatkarze rozpieścili nas do tego stopnia, że srebrny medal wywalczony przez nich na mistrzostwach świata rozgrywanych w naszym kraju przed dwoma laty przez wielu uznany został za porażkę...


W przypadku olimpijskiego srebra o porażce nie ma mowy, ale splot zdarzeń, które wydarzyły się w Paryżu – zwłaszcza podczas meczu z USA – sprawia, że często słowo „sukces” ma swój zamiennik, którym stał się na okoliczność paryskiego półfinału „cud”, i choć wielu znawców tematu twierdzi, że na tym poziomie, wśród najlepszych z najlepszych cudów mimo wszystko nie ma, to jednak to, co się wtedy wydarzyło, można śmiało rozpatrywać w kategoriach jakiejś bliżej nieokreślonej magii albo przynajmniej czarów znanych głównie z opowiadań czy też bajek dla dzieci.


U siatkarek sytuacja wygląda trochę inaczej, a wszystko dlatego, że my jako środowisko siatkarskie mamy skłonności do budowania wszelakich legend, a jedną z nich są odnośniki dotyczące potencjału i możliwości naszej kobiecej reprezentacji, która w przeciwieństwie do panów – ostatnie sukcesy w skali globalnej, czyli na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich, odnosiła w latach 60-tych ubiegłego stulecia. Owszem, była tak zwana „era Złotek Andrzeja Niemczyka” i dwa triumfy w mistrzostwach kontynentu – osiągnięcia bez precedensu, ale pamiętajmy, że bez udziału w nich siatkarek z topowych wówczas krajów azjatyckich (Chiny, Japonia, Tajlandia), a także zawsze mocnych na międzynarodowej arenie Brazylii, Dominikany, wtedy jeszcze solidnej Kuby i przede wszystkim USA.


Dlatego też bardzo trzeba docenić brązowy medal wywalczony przez nasze siatkarki (na brąz panów, i to wywalczony w roli gospodarza u siebie w Łodzi, wielu ekspertów kręci nosem) – po raz drugi z rzędu – w finałach VNL-u, tym razem w Bangkoku po fenomenalnym ćwierćfinale z Turcją i jeszcze bardziej fenomenalnym meczu o brąz z Brazylią. Z tą samą Brazylią, która w Paryżu w meczu o olimpijski brąz pokonała Turcję. Złoto wywalczyły Włoszki, które w rozgrywkach VNL-u pokonały nas w półfinale, a w finale igrzysk pokonały Amerykanki, które z kolei nie dały nam szans w ćwierćfinale tej imprezy…


Teraz na celowniku obu naszych reprezentacji będą igrzyska w Los Angeles. Ich perspektywa z każdym kolejnym tygodniem będzie, a w zasadzie to już jest, coraz bliższa. Dzień po igrzyskach w Paryżu mówiliśmy o czterech latach, dzisiaj mówimy już o perspektywie trzech i pół roku. W 2025 roku odbędą się mistrzostwa świata siatkarek w Tajlandii i siatkarzy na Filipinach. Do igrzysk zostaną trzy lata…
Dla wielu reprezentacji przyszłoroczne mistrzostwa będą „przejściowe”, część zespołów zostanie mocno przemeblowana. U nas pewnie też jakieś zmiany będą – u panów raczej kosmetyczne, u pań karierę reprezentacyjną zakończyła już Joanna Wołosz.


Jedno na pewno się nie zmieni, mianowicie ogromne oczekiwania w stosunku do wygrania wszystkiego i wszędzie – to u panów, i kolejnych medali – to u pań.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie