Na co dzień twardy sportowiec, a na parkiecie? "Żona nie narzeka"
- Nie mi oceniać jak tańczę, ale żona nie narzeka, że depczę po nogach - powiedział mistrz olimpijski z Tokio w rzucie młotem Wojciech Nowicki. Przyznał, że Sylwestra spędzi w domu z bliskimi. Na szczególne prezenty nie czekał, a w 2025 roku chce walczyć o podium mistrzostw świata.
Nowicki nie rozpamiętuje 2024 roku i niepowodzenia na igrzyskach olimpijskich.
ZOBACZ TAKŻE: Duplantis zrezygnował z mistrzostw Europy. Wybrał start w Chinach
- Patrzę na ten rok całościowo. Zostałem w końcu mistrzem Europy w Rzymie. Oczywiście, że plany i oczekiwania względem igrzysk olimpijskich były inne. Nie rozpamiętuję jednak tego Paryża. W końcu widać na tyle lat kariery musiał przyjść jeden taki finał imprezy mistrzowskiej, w którym nie zdobyłem medalu. Zdarza się, zamknąłem już to w głowie i zostawiam za sobą - powiedział blisko 36-letni zawodnik Podlasia Białystok.
Nowicki nadal wierzy we współpracę z trenerką Joanną Fiodorow. Zmienili pewne kwestie w treningu, wprowadzili nowe bodźce.
- Zobaczymy, jak zareaguje ciało. Będę wiedział więcej bliżej sezonu. Mistrzostwa świata w Tokio są późno, więc póki co robimy trening ogólnorozwojowy. Trochę porzucałem ciężarkiem z zamachu, ale młota jeszcze nawet nie tykałem. Przez dziewięć miesięcy do września i imprezy docelowej tego rzucania będzie dużo, więc naszym zdaniem jest na to jeszcze za wcześnie - ocenił doświadczony zawodnik.
Z Tokio ma świetne wspomnienia - to tam na trwałe wpisał się do historii polskiego sportu w 2021 roku, gdy został mistrzem olimpijskim. Teraz doskonale wie, że młodzi naciskają, więc cel jest prosty - walka o podium.
- Jeżeli ktoś dziś by mi w ciemno powiedział, że rzucę na mistrzostwach świata 82 metry, to biorę. Nie będę wybrzydzał, mam już swoje lata, a to byłby świetny wynik, który zapewne dałby medal. O co ja mam się bić, jak nie o medale? W końcu trochę ich już w karierze mam - przyznał.
Sylwestra Nowicki spędzi u siebie w domu z bliskimi i znajomymi. To domator, który bardzo ceni czas z rodziną.
- Nie mi oceniać jak tańczę, ale żona nie narzeka, że depczę po nogach. W końcu młociarze wielkich problemów z koordynacją nie mają. Ja już jestem w tym wieku, że na żadne specjalne prezenty nie czekam. Wolę dawać. Moje córki są na etapie klocków LEGO, choć też wprowadzamy różne inne rzeczy manualne, ale też puzzle i inne zabawy rozwijające kreatywność - przyznał.
W rodzinie jeszcze nigdy go nikt nie poprosił o to, aby przebrał się za świętego Mikołaja.
- Jakoś nie było okazji. Może kiedyś, gdy będę starszy i będę miał wnuki. Nie mówię nie. Posturą bym pasował, trzeba by tylko znaleźć odpowiedni strój. No i z wejściem do komina mógłby być mały kłopot - zażartował.
Na Podlasiu do jednych domów przychodzi dziadek mróz, a do innych św. Mikołaj.
- My jesteśmy z Białegostoku, a w mieście to raczej św. Mikołaj. Mam jednak do tego już spory dystans, w końcu już dawno nie jestem dzieckiem - podsumował Nowicki.
Przejdź na Polsatsport.pl