Bunt polskich skoczków?! Adam Małysz mówi wprost! "To mnie najbardziej frustruje!"

Michał BiałońskiZimowe
Bunt polskich skoczków?! Adam Małysz mówi wprost! "To mnie najbardziej frustruje!"
Polsat Sport
Prezes Adam Małysz rusza do Austrii, by sprawdzić, czy doświadczeni skoczkowie (w środku Piotr Żyła) zbuntowali się przeciw trenerowi Thomasowi Thurnbichlerowi (z prawej)

- Trener Thurnbichler nie skoczy za nikogo. Dziwnym trafem jego metody pomagają Pawłowi Wąskowi, to dlaczego na innych nie działają i pojawiają się doniesienia o buncie? Na tej samej zasadzie ja obrywam za słabe skoki naszych zawodników. A przecież ja już nie skaczę. Jedyne, co mnie najbardziej frustruje, to dyskwalifikacje. Najpierw Piotrka Żyły, a ostatnio Olka Zniszczoła – powiedział nam prezes PZN-u Adam Małysz, który jedzie do Austrii, by gasić pożar w kadrze polskich skoczków.

Bunt w polskiej kadrze? Adam Małysz reaguje

Michał Białoński, Polsat Sport: U progu sezonu powiedział mi pan tak: "Pytanie tylko, czy cała nasza ekipa jest na równym poziomie wysokim, czy wręcz przeciwnie". Za wyjątkiem Pawła Wąska wychodzi niestety na to przeciwnie. Zamiast dobrych wyników są doniesienia o buncie starszych zawodników przeciw trenerowi Thurnbichlerowi. Co się dzieje?

 

Adam Małysz, prezes PZN-u: Faktycznie, wyszło na to, że jest przeciwnie. Na razie mogę powiedzieć tyle, co wnioskuję z wypowiedzi. Nawet gdybym się spytał trenerów, to nie odpowiedzą mi na pytanie, bo chyba też byli trochę zaskoczeni, że jest tam może nie bunt, ale patrząc na to, że nie ma zrozumienia między zawodnikami a trenerem… Z drugiej strony Paweł Wąsek się wypowiada, że on ufa Thomasowi Thurnbichlerowi i najlepiej skacze. Zatem te doniesienia o buncie są trochę śmieszne.

 

ZOBACZ TAKŻE: Hiszpańskie media są zgodne! To wtedy Wojciech Szczęsny zadebiutuje w Barcelonie?

 

Co ma pan zamiar zrobić?

 

Jadę na austriacką część Turnieju Czterech Skoczni, więc będę rozmawiał z nimi wszystkimi, żeby się dowiedzieć, o co się rozchodzi. Trzeba to jakoś posklejać, bo mamy już prawie środek sezonu. Jeśli myślimy o takich rzeczach jak bunty, to trochę jest ciężko.

 

Kamil Stoch faktycznie nie chciał dotrzeć nawet na tę austriacką część TCS? Wyniki miał lepsze niż Dawid Kubacki i Piotr Żyła, choć oczywiście było to poniżej jego oczekiwań. Czyja to była decyzja o pozostawieniu Stocha w domu? Trenera Thurnbichlera?

 

Wręcz odwrotnie, Thomas chciał go zabrać. Kamil miał już nawet kupiony bilet, ale w Engelbergu, po zawodach, usiedli z Thomasem i "Dodem" (Michalem Doleżalem, trenerem Kamila Stocha – przyp. red.). Wspólnie zdecydowali, że Kamil wolałby na spokojnie potrenować przez okres całego Turnieju Czterech Skoczni, bo i tak dla niego miejsca w trzeciej dziesiątce nie są teraz satysfakcjonujące. Patrząc chociażby przez pryzmat tego, ile osiągnął i wygrał trzy razy TCS, też mu się nie dziwię. Myślę, że spokojniejszy trening da mu więcej. Zobaczymy, jak to będzie przed PŚ w Zakopanem. Przed tym konkursem na Wielkiej Krokwi mamy jeszcze mistrzostwa Polski, więc już na nich coś będzie wiadomo.

 

Kamil, a wcześniej Dawid Kubacki trenują na Średniej Krokwi. Czy treningi na niej da się przełożyć na efekty na dużych obiektach?

 

Jeżeli problemy byłyby z fazą lotu, to na pewno poprawiać je trzeba na dużej skoczni. U większości naszych skoczków pies jest pogrzebany w pozycji dojazdowej i w samym wyjściu z progu. One nie działają, a im mniejsza skocznia, tym lepsza do poprawy dojazdu i odbicia. To powrót do źródeł, a mniejsze skocznie mniej wybaczają. Jeżeli się odbijesz za wcześnie lub zbyt późno, to nie masz prawie lotu. Po drugie, lecisz wręcz na głowę, więc trenowanie na mniejszym obiekcie jest właściwe. Ja też, gdy miałem jakiś problem, to wracałem do Wisły na małą skocznię, czy jechałem do Ramsau na obiekt o punkcie konstrukcyjnym K90. Zresztą gdyby była potrzeba, to duża skocznia w Wiśle byłaby dla Dawida czy Kamila cały czas gotowa i mogliby na nią przyjechać, ale widocznie zakopiańska "dziewięćdziesiątka" w pełni im wystarczyła.

Aleksander Zniszczoł wyszedł z problemem do mediów. Jest reakcja Adama Małysza

Trener Jan Szturc, który na małych obiektach pomagał panu pokonać problemy, nie kryje zdziwienia, że Olek Zniszczoł wyszedł na zewnątrz z żalami, że od trenera Thurnbichlera dostaje za dużo informacji naraz, że wolałby się skupić nad jednym konkretnym elemencie. Co pan na to?

 

Będę o tym z Olkiem rozmawiał na miejscu. Wydaje się, że to efekt frustracji z jego strony, bo coś nie idzie tak, jakby chciał. Przecież był już bardzo blisko, jak w zeszłym roku, i wydawało się, że wszystko idzie we właściwą stronę, tymczasem robi krok do przodu, by za moment wykonać ten do tyłu. Pytanie, czy faktycznie dostaje tych informacji za dużo. Fakt faktem, zgadzam się, że powinien to bardziej z trenerem wyjaśnić, a nie od razu biec do mediów. Druga sprawa - ma tam Maćka Maciusiaka, więc wydaje się, że najpierw powinien porozmawiać z nim.

Adam Małysz o problemie Dawida Kubackiego

Dawid Kubacki z uporem podkreśla, że czuje, iż w treningach idzie we właściwą stronę, tylko paradoksalnie nie przekłada się to na wyniki w konkursach. O co chodzi? Czy możliwe jest, że czucie skoku wróci mu z dnia na dzień i zacznie skakać na poziomie światowej czołówki?

 

Z Dawidem jest o tyle specyficzna sytuacja, że on jest dosyć pewny swego. Przekonanie go do czegoś, do innej idei, innego skakania jest bardzo ciężkie. Którykolwiek trener by tego nie robił. Nawet Stefan Horngacher często nie był w stanie mu przegadać, przetłumaczyć. Do tego Dawid ma bardzo specyficzną pozycję dojazdową. To jest trochę drugi Piotrek. W czasach, gdy Kubacki wygrywał, to jeździł aktywnie, kierunek odbicia miał trochę inny. Z drugiej strony, jak dzisiaj patrzymy na wszystkich Austriaków, którzy są w czołówce, pomijając to, czy mają coś lepszego w sprzęcie, czy nie mają, bo wiele jest na ten temat spekulacji, to u nich widać "dynamit" z progu. Ale to nie jest tak, że on po odbiciu idzie do góry, tylko ma zdecydowany kierunek do przodu i nie traci prędkości w drugiej fazie skoku.

 

Gdy spojrzymy na Dawida, to w tych najlepszych skokach, pomimo tego że pociągał w górę, on bardzo szybko był nad nartami i nie wytracał prędkości w drugiej fazie. Dzisiaj jego złożenie się do lotu trwa za długo, przez co traci prędkość. Gołym okiem widać jak wolno leci.

 

Weźmy przykład Piotrka Żyły z Obestdorfu. Jak zobaczyłem go, jak jedzie w pierwszej serii punktowanej, to od razu wiedziałem, że nie skoczy daleko. Z takiego najazdu się nie dało. Piotrek jest kolejnym zawodnikiem, któremu ciężko jest przedstawić pewne fakty. Jemu jedynie Stefek Horngacher był w stanie wytłumaczyć, postawić na swoim i wybić z głowy ten słynny układ Żyły garbik i fajeczka. Piotrek Stefana słuchał. Do pewnego czasu oczywiście, bo później nie był już przekonany do tych racji. Skoki to sport indywidualny. Ważne w nim jest to, żeby zawodnik miał szacunek i wiarę w trenera. Jeśli to zaczyna szwankować, to jest problem, bo nikt nie jest wtedy w stanie przetłumaczyć skoczkowi. Ja miałem podobną sytuację, gdy trenował mnie Łukasz Kruczek.

Adam Małysz odsłania kulisy sporów z Hannu Lepistoe

Chodzi o to, że prywatnie byliście kolegami?

 

Nigdy nie mówiłem, że Łukasz jest złym trenerem, wręcz przeciwnie uważałem go za dobrego fachowca. Brakowało mu tylko walnięcia pięścią: "Tak i tak masz to zrobić, koniec, kropka!". Hannu Lepistoe często stosował tę metodę. Oczywiście, wielokrotnie rozmawialiśmy, toczyliśmy spory, ale wszystko działo się wewnątrz. Ja nie leciałem od razu do dziennikarzy i się nie skarżyłem się na trenera. Jeśli Hannu zauważył, że w którymś elemencie mam rację, to mi to przyznawał i stawało na moim, ale w większości przypadków robiłem to, co on wymagał. I koniec, kropka!

 

Na przykład?

 

W którymś momencie bardzo bolały mnie nogi, a on mi polecił skakać przez płotki. Ja mówię: "Nie jestem w stanie przeskoczyć". On odparł: "Dasz radę, zobaczysz, że potrafisz. Masz to zrobić, koniec dyskusji!". Po czwartej serii przyzwyczaiłem się, przestałem zwracać uwagi na płotki, a i nogi przestały boleć (śmiech).

 

Dlatego trenerowi trzeba zaufać, ale też muszę przyznać to, że Thomasowi Thurnbichlerowi brakuje takiej… charyzmy. Tego, że tupnie nogą, walnie pięścią w stół i powie: "Ma być tak i tak!". Z drugiej strony, nie ma się mu co dziwić. Szczególnie jeśli chodzi o tych starszych zawodników. Oni są nawet starsi od niego.

 

Mają też znacznie większe osiągnięcia jako skoczkowie.

 

Tym bardziej ciężko mu jest im coś narzucać na siłę.

Piotr Żyła nie radzi sobie z presją? Adam Małysz tłumaczy

Piotr Żyła w seriach próbnych potrafi plasować się w czołowej dziesiątce, a gdy zaczyna się konkurs, to się spala. Presja paraliżuje naszego najstarszego skoczka, mistrza świata, który jadł już chleb z każdego pieca?

 

Presja jest zawsze. To nie działa tak, że jesteś doświadczonym zawodnikiem i ona się wyłącza. Im dłużej ci nie idzie, tym bardziej presja rośnie. Na dodatek wracają stare nawyki. Ten garbik i fajeczka u Piotrka. Ileż się mu musiał Horngacher natłumaczyć. Powtarzał: "Koniec z tym, bo to jest pozycja wynikająca z przypadku. Wyjdą ci z niej jeden, góra dwa skoki. Ale jest to na tyle niestabilna pozycja, że nigdy nie wiadomo, jak skoczysz. Chcesz ryzykować, czy wolisz zostać najlepszym zawodnikiem na świecie". Póki się Piotrek tego pilnował i robił to, co trener doradzał, to były wyniki. Ale wystarczyło, że nie wyszedł mu jeden skok, to już wracał do swojego stylu z garbikiem i fajeczką. Stefan znowu musiał przechodzić tę gehennę, czyli dwie godziny siedzenia wieczorem z Piotrkiem i wkładania mu jak łopatą do głowy, że ma być tak, a nie inaczej. Nazajutrz trening, początkowo Piotrek skacze fajnie, ale później znów zaczyna kombinować. Ale to jest Piotrek. Skoczek niepowtarzalny.

Polacy mają gorsze kombinezony? Adam Małysz zajął stanowisko

Jest pan zadowolony z serwismenów? Kibice dociekają, czy właśnie w ich pracy nie ma błędów, czy kombinezonami nie odstajemy od Austriaków? Mathias Hafele miał być gwarantem jakości. Trener Thurnbichler przekonuje, że kombinezony Polaków są na światowym poziomie.

 

Patrząc na skoki Pawła Wąska, można powiedzieć, że Thomas ma rację. Ale z drugiej strony, można wymagać dużo więcej od Hafelego. Po to zatrudniliśmy najlepszego na świecie speca od kombinezonów, by były tego efekty. De facto my trochę jesteśmy źli na to, że w tej kwestii jest sporo do zrobienia. Nawet oni mówią, że inni mają lepsze materiały na kombinezony. Rodzi mi się pytanie, to po co w takim razie mamy tych najlepszych ludzi w sztabie?! Zobaczymy. Uważam, że pies nie jest pogrzebany w sprzęcie, skoro udawało się wskakiwać do czołowej "dziesiątki" nie tylko Pawłowi, ale też Olkowi i Dawidowi. To nie jest tak, że to tylko i wyłącznie sprzęt skacze. Oczywiście, dobry sprzęt pomaga do nastawienia w głowie, że jak widzisz, iż masz coś innego, to już masz tego jednego plusa.

 

Jak słynne czekoladowe stroje za czasów Horngachera, czy później innowacyjne buty?

 

Dokładnie.

 

Liczy pan na to, że forma Polaków drgnie przed PŚ w Zakopanem, do którego zostały już tylko dwa tygodnie?

 

Przed PŚ mamy jeszcze mistrzostwa Polski. Wierzę w to, że się chłopaki pozbierają i będą oddawać swoje najlepsze skoki. Zresztą nie bez kozery mamy w ekipie dyrektora sportowego Aleksa Stoeckla. Jedyne, co mnie najbardziej frustruje, to dyskwalifikacje.

 

Najpierw Piotra Żyły, a ostatnio Olka Zniszczoła. Ale pan przewidywał, że jeśli nie będzie nas w światowej czołówce, to o te dyskwalifikacje może być łatwiej. Piotr tłumaczył, że podczas pomiaru popełnił błąd, który przytrafił mu się pierwszy raz w życiu.

 

Nie mam pojęcia, o co mogło chodzić. Obszar w okolicach brzucha jest najbardziej newralgiczny. Przed konkursem więcej się napijesz i wydaje się, że kombinezon nie jest zbyt luźny, ale później, gdy nieraz na skok czekasz długo, bo wieje wiatr, zbędna przestrzeń w kombinezonie może się pojawić. Obwód w brzuchu zmienia się bardzo często. Gdy popatrzymy na nogę, rękę, klatkę piersiową, to te wymiary się nie zmieniają z dnia na dzień, czy z godziny na godzinę, ale brzuch? Wystarczy, że się napijesz, to litr płynu w brzuchu przez jakiś czas jest i wpływa na jego wielkość. Pamiętajmy, że zawsze brzuch da się wypiąć przy samych pomiarach.

 

Czyli jedzie pan do Innsbrucku z zamiarem ugaszenia pożaru? Olek Zniszczoł mówi publicznie: "Zapytajmy trenera, dlaczego jest regres". To bardzo znamienne.

 

Pamiętajmy jednak, że Thomas nie skoczy za nikogo. Dziwnym trafem jego metody pomagają Pawłowi Wąskowi, to dlaczego na innych nie działają? Na tej samej zasadzie ja obrywam za słabe skoki naszych zawodników. A przecież ja już nie skaczę. My jako związek staramy się im zapewnić wszystko, czego dusza i ciało zapragną: mają jednych z najlepszych na świecie specjalistów, sprzętu im nie brakuje. Nie wiem, co jeszcze więcej można zrobić, by im pomóc? Najwyraźniej coś jednak nie funkcjonuje. Ja przede wszystkim jadę porozmawiać z nimi wszystkimi, by dowiedzieć się, o co się de facto rozchodzi. Jak rok temu, teraz także były zapewnienia, że wszystko jest pod kontrolą i idzie fajnie.

 

Ale Aleksandra Stoeckla rok temu jeszcze u nas nie było.

 

Ale od niego też dostaje zapewnienia, że wszystko jest pod kontrolą, że wiedzą, w jaką stronę zmierzają i potrzeba tylko czasu itd. Cały czas jest od niego sugestia, że musimy robić własny materiał do kombinezonów, bo w tym jest największy problem, więc zobaczymy.

 

Stoeckl zapewnia, że tym razem nie zawiodło przygotowanie fizyczne.

 

Nie wiem. Powiem szczerze, że czasem wydaje się, iż fizycznie jest wszystko ok, ale nawala technika.

 

Trener Szturc zauważył, że naszym skoczkom brakuje wzorca idealnego skoku, że każdy dojeżdża i skacze inaczej. U Austriaków dostrzega powtarzalność jak przez kalkę.

 

Faktycznie, u Austriaków niektóre wzory są zachowane, zwłaszcza stabilne jest kolano i biodro, które wynosi skoczka nad narty, dzięki czemu nie tracą prędkości. Nasi otwierają klatkę przed samym odbiciem, to wiadomo, że ten manewr ich wyhamuje.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie