Piechniczek potwierdza i atakuje. „Nie zasłużyliśmy, żeby traktować nas z buta”
Jest przesądzone, że trzy mecze zagramy na PGE Narodowym, a jeden, z Finlandią, na Stadionie Śląskim – zdradza nam były selekcjoner reprezentacji Antoni Piechniczek, który na Stadionie Śląskim fetował awanse na dwa mundiale. - Jak dla mnie, to choćby nie wiem, co robili na Narodowym, to ten stadion nigdy nie dorówna Śląskiemu – dodaje.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Były na Śląsku wielkie nadzieje związane z przeprowadzką kadry na Stadion Śląski, ale finalnie będzie jeden mecz z Finlandią. Nie sposób uciec od refleksji, że Śląski został potraktowany jako straszak. PZPN chciał zbić cenę za wynajem PGE Narodowego.
Zobacz także: Kmita o sytuacji z PGE Narodowym. "Świat się nie zawali, jeśli te mecze będą na Stadionie Śląskim"
Antoni Piechniczek, były selekcjoner reprezentacji: Nie znam aż tak bardzo szczegółów. Ludzie ze Śląskiego Związku znają. To by pan musiał do prezesa Kuli zadzwonić.
Dzwoniłem, ale nie chciał się wypowiadać.
A ja rozmawiałem. I on powiedział tylko, że PGE Narodowy to jest własność skarbu państwa i decydujący głos w sprawie tego, co tam się dzieje, należy do premiera Tuska. A on miał uznać, że nie wypada, żeby reprezentacja wyprowadzała się z Warszawy. Dlatego jest przesądzone, że trzy mecze zagramy na PGE Narodowym, a jeden, z Finlandią, na Stadionie Śląskim.
Łaski nikt Śląskiemu nie robi. Od początku było wiadomo, że w terminie meczu z Finlandią PGE Narodowy jest zajęty.
Dlatego absolutnie podzielam pański pogląd, że Stadion Śląski, a Ślązacy przede wszystkim, nie zasługują na to, żeby ich traktować z buta i robić wokół nich i legendarnego obiektu jakieś gierki. Swego czasu odebrano nam prawo organizacji grupowych meczów na Euro.
Pamiętam.
Uważam, że w ten sposób zrobiono Ślązakom i temu stadionowi wielką krzywdę. Pokazano nam plecy, wypięto się na nas. I to pomimo tego, że chorzowski kocioł jest swego rodzaju ikoną związaną z największymi sukcesami naszej reprezentacji. Ja wciąż czuję zadrę z tego powodu. Nie potrafię tego darować nie tylko PZPN, ale i czynnikom politycznym.
A teraz?
Boli mnie to, że wciąż tylko słyszę, jaki to Śląski jest be, bo lekkoatletyczny. A to jest uniwersalny obiekt, na którym można robić zawody lekkoatletyczne, wyścigi żużlowe i mecze piłki nożnej. Kiedyś boisko otaczał tor żużlowy, teraz bieżnia. Pewnie, że jak się zrobi tłok i mecz piłkarski wypadnie po zawodach lekkoatletycznych, to ta murawa nie będzie taka rewelacyjna, ale jak się zachowa zdrowy rozsądek, to wszystko pięknie zagra.
I pewnie pan by wolał, żebyśmy w Chorzowie zagrali coś więcej niż tylko z Finlandią?
Pewnie. Ja nie utożsamiam się z Narodowym, ale ze Śląskim. Na tym obiekcie wyrosła wielkość naszej piłki, tam się wykuły największe sukcesy. To się rozpoczęło w 1957 roku, kiedy wygraliśmy 2:1 z ZSRR po dwóch bramkach Gerarda Cieślika. Ślązacy byli bohaterami tamtego spotkania, by wymienić takie nazwiska jak Brychczy, Szymkowiak, Kempny czy Lentner. Jak dla mnie, to choćby nie wiem, co robili na Narodowym, to ten stadion nigdy nie dorówna Śląskiemu.
Znalazłbym takich, co się oburzą na te słowa.
Ja coś panu powiem. Paru dziennikarzom nie chce się rano wstać i jechać na Śląsk, a potem wieczorem wracać. I to oni robią ten cały szum, a potem zacierają ręce, że hanysy się denerwują.
Przejdź na Polsatsport.pl