To było decydujące w starciu PZPN o Narodowy! "Perswazja premiera”

To było decydujące w starciu PZPN o Narodowy! "Perswazja premiera”
Cyfrasport
Reprezentacja Polski Leo Beenhakkera i Ebiego Smolarka na Stadionie Śląskim pokonała Portugalią 2-1, po dwóch golach Ebiego. - To najlepszy mecz Polski w tym stuleciu - uważa ówczesny prezes PZPN-u Michał Listkiewicz (z lewej)

Po trwającym niespełna dwa tygodnie zamieszaniu o wyprowadzenie reprezentacji Polski ze Stadionu Narodowego na Stadion Śląski wiadomo już, że PZPN, pod naciskiem rządu, pozostawi jednak kadrę w stolicy. – Kadra powinna podróżować po kraju i często zaglądać na Śląski, gdzie rozegrała najlepszy mecz w tym stuleciu, pokonując Portugalię w 2006 r. – powiedział nam były prezes PZPN-u Michał Listkiewicz.

Michał Białoński, Polsat Sport: Jak pan ocenia tę rozgrywkę o stadiony? Wilk syty i owca cała, bo choć trzy mecze eliminacyjne pozostaną w Warszawie, to jednak we wrześniu Finlandię podejmiemy na Śląskim? PZPN na tym wygrał, bo za Narodowy dostanie lepszą stawkę najmu?

 

Michał Listkiewicz, były prezes PZPN-u: Podejrzewam, że dzięki tej zagrywce cena za Narodowy znacznie spadła. Nie chcę powiedzieć, że szantaż, ale zapowiedź wyprowadzenia kadry na Śląski na pewno zadziałała. Pomogła na pewno również perswazja premiera.

 

ZOBACZ TAKŻE: PZPN podjął już decyzję ws. Narodowego! Legenda grzmi! "Boli mnie to. Traktowanie z buta"

 

To fakt, bo po rozmowie z Donaldem Tuskiem minister Sławomir Nitras zaczął mówić innym głosem ws. stadionu.

 

Premier to jest jednak premier, a szczególnie, że tym razem jest nim Donald Tusk, który wiadomo jak kocha piłkę. Dlatego myślę, że strony spotkały się w połowie drogi, co PZPN miał pewnie założone w swojej strategii.

 

Co by pan zrobił na miejscu Cezarego Kuleszy?

 

Ja jestem zwolennikiem grania rotacyjnie na różnych stadionach. Oczywiście, te najważniejsze mecze, na których jest największa frekwencja i najwięcej też sponsorów itd., grałbym na Narodowym, bo jest największy. Natomiast ogólnie wróciłbym do czasów, gdy pozostałe mecze graliśmy w różnych miejscach. Słyszę argumentację, że Narodowy zbudowano po to, aby na nim grać. Ale tak samo przecież pozostałe stadiony na Euro 2012 – Gdańsk, Wrocław, Poznań plus modernizacja Śląskiego, żeby na nich grać! Uważam, że reprezentacja powinna na nie podróżować, z preferencją na najważniejsze mecze na Narodowym.

 

Jak pan wie, pewnie lepiej ode mnie, że poza Anglią pozostałe kraje grają w różnych miastach.

 

To prawda, Hiszpania, Niemcy, Francja, Włochy podróżują po swych krajach.

 

To samo Czechy i Austria. Zatem wszyscy, poza Anglią. Tak samo nie trafiają do mnie argumenty, że największe sukcesy odnieśliśmy na Narodowym. Akurat to nieprawda, bo największe były na Śląskim i to nie podlega w ogóle żadnej dyskusji! Takie są fakty, a nie interpretacje.

 

Tak samo Tomasz Iwan podniósł argument, że Warszawa ma najwięcej hoteli. Ale ja wiem, że po meczach 95 procent kibiców nie śpi w hotelach, tylko wracają szybko do domów, bo to nie są ludzie zamożni. Na dodatek nazajutrz muszą wracać do pracy, do szkoły, więc widzimy ile busów, autobusów po meczach na Narodowym rozjeżdża się na wszystkie strony naszego kraju. Prawie nikt spośród tych kibiców nie korzysta z warszawskich hoteli pięciogwiazdkowych za koszmarne pieniądze, tylko szybko wraca do domu. Nie tylko z przyczyn finansowych, ale również życiowych. Mecze odbywają się w dni powszednie, trzeba wracać do swych obowiązków, które czekają nazajutrz.

Poza tym, Narodowy, w przeciwieństwie do innych stadionów, miał kilka wpadek organizacyjnych.

 

Ma pan na myśli chociażby basen narodowy, przez który przeniesiono mecz z Anglią?

 

Ale nie tylko to. Na kilku meczach była fruwająca murawa, iglica zagrażająca katastrofą, innym razem toalety były zdemolowane po koncertach. Dlatego nie róbmy ze Stadionu Narodowego siódmego nieba. Na pewno nie jest to Wembley. Umówmy się, że koncerty coraz częściej omijają Narodowy. Raz, że dla agencji koncertowych jest on drogi, po drugie, akustyka nie jest do przyjęcia, nic nie słychać.

 

Prawie całe życie mieszkałem w Warszawie, bo zaczynałem w Kaliszu, a teraz przeniosłem się do Gdyni, ale czuję się warszawiakiem. Wbrew temu chcę spojrzeć obiektywnie. I dlatego uważam, że powrót do czasów, gdy graliśmy w różnych miejscach byłby najlepszy. Oczywiście, Narodowy powinien mieć o tę jedną gwiazdkę więcej, byśmy na nim podejmowali najbardziej prestiżowych rywali na najważniejsze mecze. To nie ulega kwestii. Ale przecież mieliśmy finał Ligi Europy w Gdańsku, teraz będzie finał Ligi Konferencji we Wrocławiu. I argument o centralnym położeniu Narodowego też nie bardzo się trzyma kupy, bo autostrady, szczególnie na południu, są tak rozbudowane, że umożliwiają szybki dojazd w każde miejsce. Ja z Gdyni do Warszawy jadę pociągiem niecałe trzy godziny, a do Krakowa jadę w pięć godzin z kawałkiem.

 

Zatem doradzałby pan PZPN-owi podróżowanie po kraju z reprezentacją Polski?

 

Oczywiście. Pamiętam czasy, w których graliśmy mecze towarzyskie, czy ze słabszymi rywalami na mniejszych obiektach, czy to w Ostrowcu Świętokrzyskim, czy w Kielcach, za Lego Beenhakkera graliśmy w Bydgoszczy. Tak że nie trafiają do mnie argumenty, również Zbyszka Bońka, żeby grać tylko na Narodowym. Nie wiem, dlaczego Zbyszek tak się upiera. Przecież jest wybitnym znawcą włoskiej piłki i wie dobrze, że Włosi grają w różnych miejscach. A Stadion Olimpijski w Rzymie, na którym również grają, to umówmy się, przy Śląskim to jest skansen! A jednak gra tam reprezentacja Włoch, gra Liga Mistrzów itd.

 

Ale akurat za dwóch kadencji Zbigniewa Bońka podróżowaliśmy z kadrą. Z 52 meczów tylko 22 były na Narodowym, a reszta we Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Chorzowie i Krakowie.

 

Przy całej sympatii do Zbyszka, i pańskiej i mojej, to zapomniał wół jak cielęciem był. Ja widzę, że Zbyszek stara się trochę uszczypnąć prezesa Kuleszę, ale z tym argumentem akurat kompletnie nie trafił!

 

Wracając do pańskiej prezesury, kadencji Leo Beenhakkera, najlepsze mecze graliśmy na Śląskim, gdzie pokonaliśmy Portugalię i Belgię w drodze po awans na ME 2008.

 

Najlepszy mecz w tym stuleciu, moim zdaniem, to był mecz Polska – Portugalia na Śląskim za Beenhakkera.

 

Czy wynajęcie wówczas Śląskiego bardzo biło PZPN po kieszeni?

 

Na meczach na Śląskim nigdy się nie dopłacało do interesu, myśmy na tym zarabiali. Poza tym, jest jeszcze kwestia, którą mało kto porusza – boisk treningowych. Pod tym względem w Warszawie jest wręcz fatalnie. Legia nie wpuszcza i słusznie, bo dba o stan murawy na własne mecze.

 

A do jej ośrodka treningowego w Książenicach kadra podróżuje niemal dwie godziny w jedną stronę.

 

Ja wiem jak rozpaczliwie szukano miejsc do trenowania jeszcze za mojej prezesury. A to Międzylesie, a to na Hutniku, a to na Polonii.

 

Jeszcze za czasów prezesury Zbigniewa Bońka kadra trenowała na obiekcie Zwaru Międzylesie.

 

Myśmy jeszcze brali pod uwagę: Marymont, Hutnika, Polonię. To było błąkanie się i czasami kierownicy reprezentacji mieli ogromny ból głowy. Często tym obiektom brakowało szatni, więc już w autokarze piłkarze musieli być przebrani i kąpać się dopiero po powrocie do hotelu. No nie ma niestety infrastruktury w Warszawie i nie jest to wina PZPN-u, tylko miasta. Tak samo jak brakuje stolicy hali, przez co wszystkie duże imprezy halowe w koszykówce, piłce ręcznej ją omijają, bo nie ma gdzie grać!

 

Wracają do meritum, grajmy na Narodowym najważniejsze mecze, ale jedną trzecią spotkań wywieźmy na inne areny, w tym na Śląski.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie