Wraca PŚ w łyżwiarstwie szybkim. Calgary znów szczęśliwe dla Polaków?
Panczeniści wracają do rywalizacji w Pucharze Świata. W piątek w Calgary wystartuje trzeci w tym sezonie PŚ. Przed rokiem Polacy zdobyli tam dwa medale MŚ, a w weekend w Kanadzie mają zamiar przynajmniej wyrównać ten dorobek.
Po otwarciu nowego roku tradycyjnie od czempionatu Starego Kontynentu pora na powrót do ścigania z najlepszymi na świecie. Do igrzysk w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo został nieco ponad rok, więc każda okazja do rywalizacji jest dodatkową, bezcenną lekcją, która ma zaprocentować właśnie we Włoszech. Spokojnie do perspektywy przyszłorocznych, olimpijskich startów podchodzą polscy panczeniści, którzy całkiem nieźle radzą sobie w tym sezonie na łyżwiarskich torach.
ZOBACZ TAKŻE: Gigantyczny problem potentata w skokach! Mówi o bankructwie
W dotychczasowych Pucharach Świata za sprawą występów naszych sprinterek zdobyli łącznie cztery medale. Dwa razy na indywidualnym podium na 500 metrów w Nagano i Pekinie była Andżelika Wójcik, wiceliderka klasyfikacji PŚ, z kolei najlepsza na tym dystansie w Chinach była Kaja Ziomek-Nogal. Dodatkowo obie wraz z Karoliną Bosiek były trzecie w pucharowym sprincie drużynowym w Pekinie. Z kolei na ostatnich ME w wieloboju sprinterskim w Heerenveen Biało-Czerwoni otarli się o podium kobiet i mężczyzn za sprawą Ziomek-Nogal i Damiana Żurka.
Optymizmem powiewa także ze strony zawodników specjalizujących się w średnich i długich dystansach. Po przejęciu kadry narodowej przez trenera Rolanda Cieślaka, w życiowej formie jest Natalia Jabrzyk, ósma na ME w wieloboju, a na zwyżkującej dyspozycji Władimira Semirunii czy Szymona Palki powinna skorzystać męska drużyna.
– Roland przejął zespół w trudnym momencie, bo w połowie cyklu olimpijskiego. Pierwsze efekty jego pracy pokazują, że przygotowania idą w dobrą stronę. Zawodnicy chwalą sobie metody treningowe i współpracę z trenerem, dlatego z optymizmem patrzymy na dalszą część sezonu – powiedział Konrad Niedźwiedzki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.
Najbliższe tygodnie staną pod znakiem kolejnych pucharowych przejazdów, tym razem za oceanem. Już w piątek w Calgary rusza trzeci w bieżącym sezonie PŚ i bardzo możliwe, że na torze w Kraju Klonowego Liścia przynajmniej część reprezentantów Polski pokusi się o pobicie życiowych rekordów. Tamtejszy lód jest powszechnie uznawany za jeden z najszybszych na świecie, a prędkości osiągane na nim sprzyjają przekraczaniu własnych barier. W tabeli seniorskich rekordów Polski panczenistów aż siedem z nich zostało ustanowionych właśnie w Calgary.
Świetne wspomnienia z ostatniego pobytu w Kanadzie ma zwłaszcza Damian Żurek. Podczas ubiegłorocznych MŚ w Calgary 25-latek zdobył pierwszy w historii polskiego łyżwiarstwa szybkiego medal w konkurencji indywidualnej. Żurek wywalczył brąz w rywalizacji na 500 m z czasem 34,117 sekundy, zostając przy okazji nowym rekordzistą Polski. W pierwszej części bieżącego sezonu – podczas PŚ w Nagano i Pekinie – zawodnik Pilicy Tomaszów Mazowiecki po dwa razy meldował się na dwunastym i trzynastym miejscu na 500 m. Na ostatnich ME w Heerenveen było już dużo lepiej, albowiem Żurek w klasyfikacji generalnej wieloboju sprinterskiego zajął czwartą pozycję, a w dwóch z czterech biegów (na 500 i 1000 m) plasował się w czołowej trójce.
– W Azji miałem trochę problemów zdrowotnych, zapominam o tym, co było. Mam nadzieję, że teraz będę szedł wyłącznie do przodu z wynikami. Przyjeżdżam tutaj od lat i czuję się jak w domu. Lubię jeździć w Calgary, zobaczymy, jakie warunki będą w weekend i co uda się z tego ukręcić. Warunki torowe na treningach jeszcze nie były fantastyczne, ale pewnie im bliżej zawodów, tym ten lód będzie lepiej przygotowany. Czuję się dobrze, ale nie chcę niczego obiecywać. PŚ są ważną częścią sezonu, bo wysokie miejsca zawsze mnie podbudowują. Fajnie byłoby wciąż być w czołówce i zahaczyć o medal, ale oczywiście wiadomo, że docelową imprezą są mistrzostwa świata. PŚ jednak nie odpuszczamy – zapewnił Żurek, 11. zawodnik w 90. Plebiscycie Przeglądu Sportowego na Najlepszego Sportowca Polski 2024 Roku, który na styczniowym Balu Mistrzów Sportu pojawił się w towarzystwie partnerki Karoliny Bosiek.
– Niezapomniane emocje, fajnie było zobaczyć wszystkie gwiazdy sportu. Z balu musieliśmy szybciej wyjść, gdyż następnego dnia mieliśmy wylot do Holandii. Szkoda, że tak mało zabrakło do miejsca w pierwszej dziesiątce i odebrania statuetki, ale i tak jestem usatysfakcjonowany – dodał jeden z liderów polskiej reprezentacji.
Największe szanse na medale Biało-Czerwonych w PŚ w Calgary związane są oczywiście z występami sprinterów. W programie zawodów w Kanadzie znalazł się sprint drużynowy, który jest jedną z najmocniejszych stron naszej reprezentacji. Na początku grudnia w Pekinie na trzecim miejscu były Polki, a Polacy – aktualni mistrzowie Europy – zakończyli rywalizację w Chinach na piątym miejscu. W ubiegłym sezonie nasi panowie zdobyli za to trzy medale PŚ, natomiast upragnionego krążka zabrakło na MŚ w Calgary. Mimo świetnego biegu i nowego rekordu kraju (1:17.37), Marek Kania, Piotr Michalski i Żurek zajęli piątą pozycję. Brąz w team sprincie na MŚ w Calgary zdobyły za to ich reprezentacyjne koleżanki (Wójcik, Iga Wojtasik, Bosiek).
– Nie mamy żadnych oczekiwań. Pojedziemy tyle, ile będziemy mieli w nogach, i zobaczymy, co z tego będzie. Rok temu się nastawialiśmy i później byli troszkę zawiedzeni. Na pewno dalej jesteśmy w stanie sięgać po medale PŚ – stwierdził Żurek.
Start PŚ w łyżwiarstwie szybkim w Calgary w piątek, 24 stycznia. Relację z rywalizacji dywizji A na swoich antenach przeprowadzi Polsat Sport.
Przejdź na Polsatsport.pl