Vital Heynen o swoim celu w Chinach. "Chciałbym dokonać tego, co pomogłem zrobić w Polsce"

Siatkówka
Vital Heynen o swoim celu w Chinach. "Chciałbym dokonać tego, co pomogłem zrobić w Polsce"
fot. FIVB (VolleyballWorld.com)
Vital Heynen, były selekcjoner kadry Polski, obecnie prowadzi reprezentację Chin. W lipcu przyjedzie z nią do Gdańska na jeden z turniejów Ligi Narodów 2025

- Mam nadzieję, że w Polsce pomogłem rozpocząć budowę zespołu, który jest świetny i bardzo długo będzie utrzymywał się w światowej czołówce. To samo chciałbym zrobić w Chinach - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl Vital Heynen, były selekcjoner reprezentacji Polski, a obecnie trener kadry Chin. Szkoleniowiec, który w 2018 roku zdobył z Biało-Czerwonymi złoto mistrzostw świata, cieszy się na ponowne występy przed polską publicznością w lipcowym turnieju Ligi Narodów w Gdańsku.

W 2018 roku niespodziewanie doprowadził polskich siatkarzy do mistrzostwa świata. W czasie czteroletniej pracy z naszą kadrą zdobył z nią też dwa brązowe medale mistrzostw Europy, srebro Pucharu Świata oraz srebro i brąz Ligi Narodów. Po pożegnaniu z Biało-Czerwonymi był selekcjonerem niemieckiej kadry kobiet oraz pracował w tureckim klubie Nilufer Belediyespor. Do prowadzenia męskich drużyn wrócił w kwietniu 2024 roku, obejmując reprezentację Chin. 

 

ZOBACZ TAKŻE: Polska będzie gospodarzem siatkarskiej Ligi Narodów!

 

Z chińskimi siatkarzami szybko osiągnął znaczący sukces - jego drużyna zwyciężyła w Challenger Cup 2024 i zdobyła w ten sposób prawo gry w tegorocznej Lidze Narodów. W ramach tych rozgrywek Belg zawita ze swoją drużyną między innymi do Gdańska. 

 

W rozmowie z Polsatsport.pl Heynen opowiada o specyfice pracy w chińskiej siatkówce, znaczeniu triumfu w Challenger Cup i o tym, że chciałby, aby jego kadrowicze wyjeżdżali do zagranicznych lig, także do polskiej. Odnosi się do pogłosek z końca ubiegłego roku, które łączyły go z jednym z klubów PlusLigi, mówi także m.in. o tym, czym będzie dla niego możliwość ponownego zaprezentowania się przed polskimi kibicami w lipcowym turnieju VNL oraz o swojej reakcji na wywalczenie przez kadrę Polski upragnionego medalu olimpijskiego. 

 

Grzegorz Wojnarowski, Polsat Sport i Polsatsport.pl: Tuż po objęciu kadry Chin powiedział pan, że poszuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego reprezentacja kraju,  który ma półtora miliarda mieszkańców i dobrą sportową infrastrukturę, w męskiej siatkówce nie jest zespołem ze światowej czołówki. Czy już znalazł pan tę odpowiedź?

 

Vital Heynen, trener reprezentacji Chin siatkarzy, były selekcjoner kadry Polski: I tak, i nie. Mam dużo obserwacji. Od początku pracy tutaj dużo podróżuję, dużo rozmawiam z ludźmi i dzięki temu rozumiem pewne problemy. Z drugiej strony mam świadomość, że w pół roku nie da się w pełni zrozumieć czegoś, co nie wygląda najlepiej od wielu lat. Stworzenie sobie pełnego obrazu sytuacji w tak krótkim czasie jest nie do zrobienia. Widzę pewne elementy układanki, ale nie jestem jeszcze w punkcie, w którym mogę powiedzieć, że z całą pewnością znam odpowiedź.

 

Z tych elementów, o których pan mówi, który uważa pan za szczególnie istotny?

 

Wyjaśnię to na przykładzie moich doświadczeń tu w Chinach. Przez dwa miesiące podróżowałem po kraju razem z moją partnerką, która jest Polką. Ona jest znacznie młodsza ode mnie, wszystko chciałaby zobaczyć, wyciągała mnie w każde miejsce, które uważała za interesujące i to było fantastyczne. Z tych wojaży nauczyłem się, że Chiny są unikalnym miejscem, innym niż wszystkie inne. To tak duży kraj, że jego mieszkańcy nie są specjalnie zainteresowani resztą świata, choć nam może wydawać się inaczej. O takiej Europie mają skromną wiedzę. I w siatkówce to widać. W Chinach gra się w siatkówkę tak, jak w Europie grało się 20 lat temu, ponieważ nie obserwowano, w jakich kierunkach nasza dyscyplina rozwija się w innych krajach. Dlatego też trudno jest im przestawić się na taką siatkówkę, jaką grają obecnie czołowe zespoły. Chcąc, żeby to zrobili, muszę wpłynąć na ich mentalność, sprawić, by byli otwarci na nowości, na siatkarskie trendy, których wcześniej nie znali. A to duże wyzwanie.

 

Co w pracy w Chinach jest największą różnicą w porównaniu do tego, czego doświadczył pan pracując w różnych miejscach w Europie?

 

Chyba właśnie to, że tutejsza siatkówka ma swoją specyfikę. Obowiązuje tu system pracy, w którym bardzo dużo się trenuje i wykonuje się mnóstwo powtórzeń. Istotna jest hierarchia, to trener o wszystkim decyduje. Jeśli chodzi o samą grę, jest ona bardzo klasyczna w porównaniu z europejską siatkówką, która na przestrzeni ostatnich lat wyraźnie się zmieniła - jest w niej teraz mnóstwo wariantów, kiwek, opierania piłki o blok. Myślę, że tu leży wyzwanie - by w naszej grze pojawiło się dużo więcej rozwiązań. Wielkim wyzwaniem jest też to, by moi zawodnicy uwierzyli w zmiany, które wprowadzam. Jeśli przez 20 lat nikt nie próbował ich dokonać, w siatkarzach trudno jest zaszczepić przekonanie, że powinni zmienić swoją siatkówkę. Dobra rzecz jest taka, że ze względu na brak wyników w ostatnich latach, widzę otwartość na zmianę. Wcześniej tak nie było, argumentowano, że żeńska kadra też gra inaczej niż pozostałe ekipy i osiąga sukcesy. Kiedy jednak jesteś na 32. miejscu w rankingu FIVB, to chcąc zbliżyć się do czołówki musisz się zmienić.

 

Teraz pańska drużyna jest już w światowym rankingu wyżej, niż gdy pan zaczynał (aktualnie zajmuje 24. pozycję - przyp. red.), ponieważ zdobyła sporo punktów rankingowych w lipcowym Challenger Cup, pokonując m.in. wyżej notowane ekipy Egiptu i Belgii. Wygrywając ten turniej wywalczyliście również prawo gry w tegorocznej Lidze Narodów. Czy tak szybki sukces był dla pana niespodzianką?

 

Oczywiście, że byłem nim zaskoczony. Wiem, że wygraliśmy, bo mieliśmy trochę szczęścia, choćby dlatego, że turniej odbywał się w odpowiednim dla nas momencie, ale tak czy inaczej, zwycięstwo było dla mnie dużą niespodzianką. W moich oczach w tamtej chwili nie byliśmy jeszcze gotowi, by wygrać, ale kiedy pojawia się szansa, musisz z niej skorzystać. To było bardzo ważne turniejowe zwycięstwo dla reprezentacji Chin, bo pierwsze od wielu lat. Ten sukces bardzo pomoże w kwestii, o której mówiłem wcześniej - w otwieraniu chińskiej kadry na nowe. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wyślemy kilku moich siatkarzy do polskiej ligi. To byłoby fantastyczne, gdyby mogli zbierać doświadczenie w Europie. Federacja jest za, jej władze rozumieją, że aby reprezentacja się rozwijała, chińscy gracze muszą wyjeżdżać za granicę do lepszych lig. Być może w pierwszym kroku nie będą jeszcze gotowi na te najmocniejsze, a na przykład na francuską czy niemiecką, ale z czasem powinni wyjeżdżać do Włoch i Polski.

 

Challenger Cup rozgrywaliście przed własną publicznością, w Linyi. Każdy wasz mecz oglądało z trybun 7-8 tysięcy kibiców. To chyba całkiem dużo, biorąc pod uwagę, że chińska kadra nie odnosiła wcześniej sukcesów, a turniej, choć bardzo ważny, nie miał jednak rangi mistrzostw świata czy kontynentu?

 

Zacznijmy od tego, że Linyi to miasto, które ma 3,5 miliona mieszkańców i jest określane "mniejszym" miastem. W nieoficjalnym podziale na poziomy, według liczby mieszkańców, infrastruktury i innych kryteriów, znajduje się między poziomem trzecim, a czwartym. Jest tam jednak klub siatkarski i sporo kibiców naszego sportu. Mimo to chyba wszyscy byli całkowicie zaskoczeni tym, jak wielu fanów nasze mecze ściągnęły na trybuny, bo męska siatkówka nie cieszy się w Chinach wielkim zainteresowaniem, w przeciwieństwie do kobiecej - zawodniczki tej reprezentacji są dla ludzi bohaterkami. Zobaczymy, jak będzie za kilka miesięcy w Lidze Narodów. Turniej u siebie zagramy w jednym z większych chińskich miast, Xi'an. Zagramy tam z Japonią, Serbią, Holandią i Turcją. Polska też tam będzie, ale z nią się nie zmierzymy. Co ciekawe, trzykrotnie będziemy grać w tym samym turnieju, co Polacy, bo także w Chicago i w Gdańsku, i ani razu się z nimi nie spotkamy.

 

Skoro wspomniał pan o turnieju Ligi Narodów w Gdańsku, to czy czeka pan z niecierpliwością na to, by znów zaprezentować się polskiej publiczności?

 

Wspaniale będzie pokazać się w Polsce z moją drużyną i mam nadzieję, że przed polską publicznością pokażemy dobrą siatkówkę. Spodziewam się, że w tym roku będziemy grać lepiej, niż w Challenger Cup, a w kolejnym - jeszcze lepiej. A co do polskiej publiczności, to jest ona niezrównana, a atmosfera jaką tworzy - niepowtarzalna. Będę prosić widownię o wsparcie dla mojej ekipy. Kończąc pracę z kadrą Polski miałem silne poczucie więzi, jaka nawiązałem z waszym krajem i bardzo pozytywne odczucia. Mam nadzieję, że polscy fani siatkówki też mieli takie odczucia w stosunku do mnie i że wciąż je mają.

 

Na pewno ma pan duży sentyment do reprezentacji Polski, zwłaszcza że wciąż występuje w niej wielu graczy, którzy grali również wtedy, gdy pan był selekcjonerem Biało-Czerwonych. Śledził pan poczynania Polaków na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu?

 

Oczywiście. Śledziłem drogę zespołu do upragnionego olimpijskiego medalu.

 

Jakie miał pan odczucia po meczu, w którym Biało-Czerwoni sobie ten upragniony medal zapewnili - po półfinale ze Stanami Zjednoczonymi, w którym polscy siatkarze "wrócili z dalekiej podróży" i wygrali mimo przeciwności?

 

W siatkówce do sukcesu poza dobrą grą czasami potrzeba też trochę szczęścia. Szczęścia, na które się zasłużyło. Moja reprezentacja Polski miała je w czasie mistrzostw świata w 2018 roku, a w Paryżu ekipa Nikoli Grbicia miała go dość, by odwrócić losy spotkania i zwyciężyć. Jasne, że cieszyłem się widząc Bartka Kurka i innych polskich graczy z olimpijskimi medalami, w końcu jestem z nimi emocjonalnie związany. Bardzo na ten sukces zasłużyli.

 

Po igrzyskach, w trakcie sezonu ligowego, pojawiły się pogłoski łączące pana z jednym z klubów PlusLigi - Bogdanką LUK-iem Lublin. To tylko plotki, czy coś było na rzeczy?

 

Jedynie pogłoski. Teraz nie byłbym w stanie łączyć pracy w reprezentacji Chin i w polskim klubie. Uwielbiam Wilfredo Leona, to fantastyczny gość, ale nawet moje uwielbienie dla niego nie jest w stanie spowodować, bym uznał jednoczesne prowadzenie chińskiej kadry i zespołu z Plusligi za coś możliwego do zrobienia.

 

Jeśli teraz nie, to może w przyszłości, bliższej lub dalszej, widzi pan siebie w roli trenera jednej z polskich drużyn klubowych?

 

W pracy trenera trudno przewidzieć, co przyszłość przyniesie. PlusLiga jest coraz mocniejsza, a obecność w niej nobilitująca. W rozgrywkach występuje ogromna większość topowych polskich graczy i klasowi zagraniczni zawodnicy. Mimo, że rośnie konkurencja ze strony Turcji, rozgrywki pozostają bardzo interesujące. Ja muszę jednak uczciwie przyznać, że teraz całkowicie koncentruję się na Chinach. Kiedy to wyzwanie dobiegnie końca, kto wie, może wtedy znów podejmę się pracy w Polsce. Może, bo jak już mówiłem, w tym zawodzie nie sposób odgadnąć, gdzie będziesz pracował w przyszłości.

 

W ciągu ostatniego roku polskie media pisały o panu nie tylko w kontekście reprezentacji Chin oraz ewentualnej pracy w polskiej lidze. Także o zmianach w pańskim życiu prywatnym - związał się pan z o wiele młodszą od pana Polką i kiedy zaczęliście pokazywać się razem, wzbudziliście spore zainteresowanie. W internecie, wśród komentarzy pod artykułami dotyczącymi tego związku, nie brakowało krytycznych opinii.

 

Będąc za granicą nie śledziliśmy zbyt uważnie tego, co pisało się o nas w Polsce. Nie wiem, jak duże było zainteresowanie moim życiem prywatnym. Sam nie chciałbym wdawać się w jego szczegóły, mogę powiedzieć tyle, że życie każdego z nas składa się z etapów. Pewne rzeczy po prostu się w nim wydarzają. Moja partnerka jest dużo młodsza ode mnie i mam świadomość, że może to powodować sceptyczne nastawienie do naszego związku. Jednak moim zdaniem to, że między ludźmi są pewne różnice - w naszym przypadku wiek - nie oznacza, że nie będą oni w stanie stworzyć wspólnie czegoś, co naprawdę dobrze działa. Aleksandra daje mi mnóstwo energii i motywacji, także do pracy tu w Chinach, do tego by próbować zmieniać chińską siatkówkę.

 

Wracając już do chińskiej siatkówki właśnie - czy w kadrze Chin są zawodnicy, którzy pańskim zdaniem sprawdziliby się w PlusLidze?

 

Przyjmujący Jingyin Zhang poradziłby sobie w każdych rozgrywkach. Dwa sezony temu przez kilka miesięcy był zawodnikiem Trefla Gdańsk, a od tego czasu zrobił postępy. Według mnie może być jednym z pięciu najlepszych siatkarzy na świecie. A co do innych powiem tak: Mam pięćdziesięciu dobrych graczy, ale nie wiem, czy są już gotowi na występy w takiej lidze, jak polska. Muszą krok po kroku się do tego przygotowywać, uczyć. Ja muszę się razem z nimi postarać, żeby stali się na tyle dobrzy, by w przyszłym roku móc trafić do Polski. Gdyby tak się stało, bardzo bym się ucieszył, bo dwa, trzy sezony w PlusLidze, dużo by im dały i rozwinęłyby ich sportowo.

 

Talentu tutaj nie brakuje. W młodzieżowych turniejach widziałem wielu atakujących czy środkowych o dobrych warunkach fizycznych, skocznych. Jeśli nauczą się grać po europejsku, Chiny w ciągu dziesięciu lat mogą stać się jedną z najlepszych reprezentacji na świecie. Ale ten proces zajmie 10 lat. Czy ja będę pracował z tą drużyną przez dekadę? Wątpię. Widzę tu swoją rolę podobnie do tej, która odegrałem w Polsce. Gdy w 2018 roku obejmowałem reprezentację Polski, rok wcześniej zajęła ona 10. miejsce w mistrzostwach Europy. Nie chciałbym zabrzmieć nieskromnie, ale myślę, że pomogłem Biało-Czerwonym wrócić na szczyt i co roku graliśmy o medale. Nikola Grbić wykonał kolejny krok i zdobył medal igrzysk olimpijskich. Mam nadzieję, że pomogłem rozpocząć budowę zespołu, który jest świetny i bardzo długo będzie utrzymywał się w światowej czołówce. To samo chciałbym zrobić w Chinach. 

 

Co takiego, co miał pan w zespole będąc trenerem reprezentacji Polski, najchętniej przeniósłby pan do miejsca, w którym pracuje pan obecnie?

 

Uważam, że polscy siatkarze mają silne charaktery i świetnie radzą sobie pod presją. Nie wiem skąd to się bierze, ale tak po prostu jest. A nazwiska takich charakternych polskich graczy mógłbym długo wymieniać.

 

Chińczycy wkrótce będą obchodzić swój Nowy Rok, który jest dla nich wielkim wydarzeniem. Będzie pan miał jakieś specjalne życzenia w związku z tym świętem?

 

Raczej standardowe. Życzę sobie zdrowia i dużo energii do pracy. Dobre wyniki biorą się z dobrej pracy - będę chciał to pokazać.

Grzegorz Wojnarowski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie