Piłkarze Jagiellonii grzmią po porażce. "Słyszałem 300 wersji, dlaczego nie było karnego"

Legia Warszawa awansowała do półfinału Pucharu Polski po wygranej 3:1 z Jagiellonią Białystok. W mediach po spotkaniu rozpętała się burza wokół decyzji sędziowskich. Głos w tej sprawie zabrali również piłkarze obu klubów.

Piłkarze Jagiellonii grzmią po porażce. "Słyszałem 300 wersji, dlaczego nie było karnego"
fot. PAP, Cyfrasport
Niektórzy piłkarze Jagiellonii Białystok nie zgadzają się z decyzjami sędziowskimi

Analizie medialnej poddawane były przede wszystkim dwie interpretacje sędziowskie. Pierwsza dotyczyła zagrania piłki ręką przez napastnika Legii, Ilję Szkurina po rzucie rożnym. Druga - faulu na 16-letnim Oskarze Pietuszewskim, którego we własnym polu karnym próbował zatrzymać Paweł Wszołek.

 

ZOBACZ TAKŻE: Legia górą w hicie Pucharu Polski!

 

Przy pierwszej sytuacji arbitrowi, Piotrowi Lasykowi, zarzuca się, że nie podbiegł do monitora, by obejrzeć potencjalną rękę z bliska. Przy kolejnej pojawiły się wątpliwości co do tego, czy akcja powinna być rozpatrywana przez VAR, za który odpowiadał Szymon Marciniak, skoro nie było to jasne i klarowne. 

 

- Czujemy się bardzo pokrzywdzeni. Wydaje mi się, że to nawet nie są kontrowersje. To były jasne, czyste i klarowne sytuacje. Wszyscy to widzieli - powiedział po spotkaniu obrońca Jagiellonii Białystok, Mateusz Skrzypczak. - Słyszałem już 300 wersji, dlaczego nie było karnego. Raz, że ręka, że nie było kontaktu, milion historii. Myślę, że wszyscy widzieli, jak było.

 

 

Norbert Wojtuszek, prawy obrońca mistrzów Polski, zauważył, że decyzje wpłynęły na podopiecznych Adriana Siemieńca. 

 

- Na pewno to na nas jakoś wpłynęła, bo wydawało się, że faul na Pietuszewskim to oczywisty karny, a sędzia go odwołuje. To wpływa na głowę, ale to tylko decyzje sędziów. Nie możemy na nie patrzeć, bo musimy patrzeć na siebie, na swoją grę. To czy sędzia gwizdnie, czy nie, powinno być drugorzędną sprawą.

 

 

Miki Villar twierdzi, że piłkarze z Białegostoku nie potrafią zrozumieć szczególnie drugiej sytuacji, bo wtedy mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej. 

 

- Kontrowersyjna była szczególnie druga decyzja. Gdybyśmy wykorzystali karnego, z pewnością mecz wyglądałby inaczej. Moglibyśmy się cofnąć, a rywale musieliby atakować z presją, że muszą trafić do siatki. Czasami tak bywa. Wygrywa jedna drużyna, musimy to zaakceptować - ocenił Hiszpan. - Jesteśmy wściekli i rozczarowani, ale nic już nie możemy zrobić. Musimy już myśleć o niedzieli, bo wtedy czeka nas kolejne spotkanie. Będziemy grali o zwycięstwo.

 

 

Nieco łagodniej do decyzji sędziowskich podszedł nowy piłkarz "Jagi", Enzo Ebosse, który zimą trafił do Białegostoku na wypożyczenie. 

 

- Takie sytuacje mogą się zdarzać. Sędzia może popełnić jakieś błędy. Musimy patrzeć na nasz występ, bo powinniśmy spisać się lepiej we własnym polu karnym i szesnastce rywala. Futbol już taki jest. Teraz czujemy się zmęczeni, ale musimy się zregenerować, aby zagrać w niedzielę. Ten mecz to już przeszłość, musimy patrzeć do przodu - powiedział.

 

 

Do zamieszania odniósł się również kapitan Legii Warszawa, Bartosz Kapustka. To właśnie jemu oraz kapitanowi Jagiellonii, Jesusowi Imazowi, sędzia Lasyk wyjaśniał, dlaczego nie podyktował faulu w polu karnym Legii i odwołał swoją decyzję z boiska. 

 

- Ciężko będzie mi dokładnie przypomnieć sobie te słowa. Zostało nam przekazane, że ta analiza trwała dość długo, ale na koniec Pietuszewski trochę na tę nogę Wszołka spadł. Ja tego nie widziałem. Powtórek też nie. Dla nas najważniejsze, że finalnie tej jedenastki nie było - podsumował.

 

 

Przed Legią i Jagiellonią jeszcze jedno starcie na krajowym podwórku. 12 kwietnia w Warszawie odbędzie rewanżowe spotkanie ligowe. 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie