Szymon Marciniak wprost o kontrowersji. "Karny mógł być ewidentny, ale nie miałem dowodów"
Szymon Marciniak i Piotr Lasyk na łamach Meczyków wyjaśnili wszystkie kwestie sporne dotyczące meczu Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok w ćwierćfinale Pucharu Polski. Sędziowie odnieśli się również do reakcji piłkarzy.

Po środowym meczu najwięcej nie mówi się o piłkarzach obu zespołów, lecz o sędziach, którzy mieli do podjęcia kilka trudnych decyzji. Arbitrem głównym był Piotr Lasyk, a za wideoweryfikację odpowiadał Szymon Marciniak. Obaj postanowili być transparentni i przedstawili swój punkt widzenia w mediach.
ZOBACZ TAKŻE: Trenerzy szczerze po hitowym meczu. "Nie będę szukał wymówek w tym, jakie decyzje podejmują sędziowie"
Najpierw sędziowie wytłumaczyli sytuację z potencjalną ręką Ilji Szkurina. Okazało się, że kluczowe w tej kwestii było rozstawienie kamer. Według nich, przy innym zaplanowaniu, karny mógłby być ewidentny.
- Nie ukrywam, że zawodnicy też byli zdziwieni tym, że nie kontynuujemy gry. Z boiska nikomu nie przyszło na myśl, że piłka trafiła kogoś w rękę. To pokazuje, jak trudne było to do oceny i jak długo Szymon (Marciniak - przyp. red.) analizował wszystkie kamery, żeby znaleźć dowód. Na boisku nikt nie zgłosił jednoznacznych roszczeń. Materiał mogliśmy otrzymać tylko z wozu VAR - powiedział sędzia boiskowy, Piotr Lasyk.
- Tak, to nie była sytuacja dla sędziego głównego - odpowiedział sędzia VAR, Szymon Marciniak. - Ona była bardzo trudna i nieoczekiwana. Mieliśmy do dyspozycji siedem kamer i za tą bramką, czyli pod kibicami Legii (pod "Żyletą" - przyp.red), nie ma kamer, bo wydawca boi się, że mogą one zostać zniszczone. Mamy je tylko z lewej strony, czyli widzieliśmy obraz zza pleców - rękę a za nią piłkę. Kiedy pokazujemy kamerę z tej strony, ona całkowicie zakłamuje. Ta piłka mogła być 20-30 cm od ręki. Nie ma dowodu, że był to kontakt piłki z ręką.
- Wszystkie siedem kamer sprawdziliśmy dokładnie, dlatego poprosiłem Piotra, żeby na mnie poczekał. Ani w zwolnieniu, ani w przybliżeniu, ani w super slow motion - nie ma ani jednej kamery, która pokazuje kontakt piłki z ręką. Można się tylko domyślać. Jest ostatnia kamera ze spalonego, która pokazuje, że po uderzeniu Pululu piłka uderza w głowę Szkurina. Co potem? Być może dotyka ręki, ale ja nie mam takiego dowodu. Jako VAR muszę bazować na dowodach - analizował Marciniak. - Żeby była jasność, jeżeli piłka odbiłaby się od głowy i trafiła Szkurina w łokieć, to jest stuprocentowy karny. Musimy iść kryteriami. Problemem jest tylko to, żeby to udowodnić. Tak jak we wcześniejszym meczu Korony Kielce z Ruchem Chorzów, kiedy mieliśmy takie ułożenie kamer, że mogłem ewidentnie ocenić, że piłka dotknęła ręki. (...) Mam przeczucie, że ona naprawdę dotknęła ręki, ale nie mogę poprzeć tego żadnym dowodem. Nie chcę mówić, że tam nie ma przewinienia.
Druga kontrowersja dotyczyła starcia w polu karnym Legii Warszawa pomiędzy Pawłem Wszołkiem a Oskarem Pietuszewskim. Pierwotnie sędzia Lasyk odgwizdał rzut karny, ale po konsultacjach z sędzią wozowym - zmienił tę decyzję.
- Z mojej pozycji widziałem, że Wszołek na pewno nie zagrywa piłki i jest kontakt pomiędzy zawodnikami obu drużyn. Dlatego zdecydowałem się na odgwizdanie przewinienia. Potem nastąpiła długa analiza, bo wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że ta sytuacja może zmienić przebieg spotkania - mówi Lasyk. - Wiedzieliśmy, jaka jest waga tych zawodów, dlatego też po krótkiej konsultacji z Szymonem, postanowiliśmy, że jeszcze raz obejrzymy to na monitorze. Ten cały projekt VAR właśnie polega na tym, że w sytuacjach, gdy ważą się losy spotkania, trzeba z tego narzędzia korzystać. Uważam, że fajnie to zagrało. Fajnie, że dwóch arbitrów mogło przy monitorze spokojnie przeanalizować zapis wideo i finalnie podjąć słuszną decyzję. (...) Trzy kamery, które widziałem, pokazują mi ten najważniejszy szczegół. Zawodnik drużyny broniącej finalnie stawia nogę i widać przestrzeń czasową, że dopiero w drugiej fazie tego zdarzenia dochodzi do kontaktu. Piłkarz zespołu atakującego zagrywa sobie piłkę w lewą stronę i trąca nogę obrońcy. Przy analizie tych zdarzeń najważniejsza jest kwestia tego, co robi obrońca.
- Oglądając zapis z kamery ustawionej na 16. metrze, fajnie było widać, że Paweł Wszołek postawił nogę wcześniej na murawie i nie wykonał żadnego dodatkowego ruchu, który moglibyśmy uznać za przewinienie - dodał sędzia boiskowy.
Kluczową rolę przy tej decyzji odegrał Szymon Marciniak. - Wiedzieliśmy, jaka jest waga decyzji. Uznałem, że przy tych wątpliwościach, które mam, gdzie obrońca postawił nogę, zaparkował i już ta noga stoi, nie weszła ona jakoś bardzo w tor biegu zawodnika Jagiellonii, który już biegł w lewą stronę. Chciałem, żeby sędzia boiskowy obejrzał to sam. Obaj mieliśmy takie samo spojrzenie. Jesteśmy po tych samych szkoleniach.
- Nie zrobiłem tego na szybko, w minutę lub dwie. Chciałem się skupić. Sprawdzaliśmy też faul na Rubenie Vinagre, bo tam szczerze mówiąc, też doszło do przewinienia. Teraz się zastanawiam, czy nie lepiej było wrócić do tej sytuacji, bo doszło tam do zderzenia kolan. Ale my tak skupiliśmy się z Piotrem na tej sytuacji, na zderzeniu z Wszołkiem, który nie robi de facto nic, że zostaliśmy przy karnym. Byłoby lepiej, gdybyśmy wrócili do tamtej sytuacji z lewej strony i tam odgwizdać faul. Wtedy nie byłoby w ogóle dyskusji lub temat byłby mniejszy. (...) Ta sytuacja na pewno nie jest biało-czarna - dodał sędzia VAR.
Arbitrzy odnieśli się również do pytań czy po tak trudnych spotkaniach, gdzie kluczowa jest każda decyzji, sędziowie powinni udzielać pomeczowych wywiadów, by rozwiewać wszelkie wątpliwości.
- Czuliśmy, że to spotkanie i zdarzenia, które miały miejsce, wymagają tego, byśmy coś powiedzieli. Żałujemy, że w dniu meczu nie zdążyliśmy złapać mediów i z nimi porozmawiać, bo mielibyśmy dzień po meczu informację zwrotną, jeżeli chodzi o naszą interpretację danych zdarzeń - stwierdził Lasyk - Świat futbolu tego oczekuje, idzie to w tym kierunku. Ja też nie uważam, że to powinno być po każdym spotkaniu, żebyśmy oceniali każde zdarzenie. Czasami są jednak mecze o dużej wadze, sytuacje niejednoznaczne i wtedy to jest dobry moment, byśmy mogli pewne tematy przedyskutować. (...) To kwestia indywidualna. Nie każdy będzie czuł się z tym komfortowo. Z Szymonem [Marciniakiem] nie mamy z tym problemu.
Na koniec Szymon Marciniak skomentował wypowiedzi piłkarzy Jagiellonii Białystok, którzy po spotkaniu nie ukrywali, że czują się skrzywdzeni przez sędziów.
- Jesteśmy też ludźmi. Absolutnie rozumiem ich frustrację, rozgoryczenie. Nie zgodzę się jednak, że sytuacje są jasne. Nie ma dowodu, że tam jest kontakt z ręką. Nie powiedzieli niczego takiego, że należałoby się obrażać. Z ich punktu widzenia należał się rzut karny. My przedstawiliśmy swój. Nikt nie zamierza się wybielać. Przedstawiliśmy swoje spojrzenie, to na czym pracowaliśmy i dlaczego podjęliśmy taką decyzję. Kryteria, metodologia, to co dla nas jest najważniejsze - podsumował.
Przejdź na Polsatsport.pl
