Cudu w Trondheim nie było. Ekspert zastanawia się, co nasi skoczkowie robili w lecie
Po konkursie na skoczni normalnej w Trondheim mogliśmy się jedynie cieszyć z nagłówków w stylu: Polak przeskoczył skocznię. Medalu mistrzostw świata to jednak nie dało. W dziesiątce mieliśmy jednego zawodnika, o wynikach pozostałych lepiej zapomnieć. – Potrzebowaliśmy cudu, ale ten się nie zdarzył – mówi nam doświadczony trener Kazimierz Długopolski.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Jedyny plus po pierwszym konkursie skoków w Trondheim jest taki, że nasz Piotr Żyła przeskoczył skocznię. Nic to jednak nie dało.
Zobacz także: MŚ w Trondheim 2025. Terminarz
Kazimierz Długopolski, trener: Nie mogło dać, bo przeskoczył w takich warunkach, że zaraz mu odjęli 22 punkty. To tak, jakby miał 11, 12 metrów mniej. Można by powiedzieć, co z tego, że skok długi, skoro punktów mało.
Inna sprawa, że jak się popatrzy na to, co Żyła prezentował wcześniej, to dramatu nie było?
Czy ja wiem? On wcale nie zaprezentował się lepiej, jak w poprzednich zawodach. Jakby startowało sześciu zamiast czterech Austriaków, to byłby dwa miejsca niżej. Mógłbym tak dalej wyliczać, ale po co. Na końcu mogłoby się okazać, że nie zmieściłby się w trzydziestce. A jeśli chodzi o naszych skoczków w ogóle, to w tym pierwszym konkursie poskakali tak, jak dotąd. Nic lepiej, ani gorzej.
A mówią, że da się przygotować szczytową formę na konkretne zawody. Ja w tym sezonie wiele razy słyszałem, że dla nas najważniejsze są mistrzostwa świata, że w tę imprezę celujemy.
Można celować z formą, a jak przyjdą nieodpowiednie warunki, to medalu nie będzie. W zasadzie to jedyną niespodzianką pierwszego konkursu byli Niemcy. Oni byli wysoko, choć wcześniej byli tylko nieco lepsi od nas. Zatem im się udało. Nam nie.
Cudów nie ma.
No właśnie, bo my potrzebowaliśmy cudu, ale ten się nie zdarzył. Ja liczyłem jedynie na to, że będą ekstremalne warunki i może wtedy coś tam się uda.
Pamiętam, jak rozmawiałem przed mistrzostwami z trenerem Krzysztofem Sobańskim. On mi powiedział, że jak będą tylne wiatry, z których słynie Norwegia, to nie mamy szans, ale przy szczęściu coś się może udać.
Paweł Wąsek miał w drugiej serii trochę szczęścia, bo trafił mu się skok w dobrych warunkach i dzięki temu wskoczył do dziesiątki. Trzeba przyznać, że trochę mu wiatr pomógł. Zasadniczo jednak cały ten mistrzowski konkurs był odzwierciedleniem tego, co dotąd widzieliśmy.
Poza Tschofenigiem w trzeciej dziesiątce.
Taki Kubacki ostatnio niemal wyłącznie trenował, szykując formę na mistrzostwa, ale nic to nie dało.
Niestety. Nie ma cudownych recept. Nie da się ot tak poprawić formy. Trzeba by naprawdę radykalnej zmiany i wtedy można by ewentualnie liczyć na jakiś wystrzał formy.
Patrząc na to, co dzieje się z naszymi zawodnikami, można by się zastanowić, co oni w lecie robili?
To dobre pytanie. Ja nie odpowiem na nie. To by sztab musiał zrobić. Niemniej to było dziwne, że przyszła zima, a oni bez formy. Jak tak jest, to już wiadomo, że nic z tego nie będzie. Można zacząć sezon z niższą formą i ona może sobie potem iść w górę. Nie da się jednak budować wyniku, jeśli punktem wyjścia jest brak formy. Niestety, nasi zawodnicy w ciągu sezonu wciąż tylko robili sobie przerwy, trenowali, a poprawy nie było.
To już drugi taki rok.
Dwa lata temu nasza trójka miała jeszcze wysoki, ale już rok temu mieliśmy tylko Zniszczoła na koniec, a teraz jest Wąsek. Ja już parę lat temu przewidywałem, że tak będzie. Teraz trzeba poczekać dwa, trzy lata. I będziemy mieć chłopaków na dobrym poziomie. Nie wiem, czy tak dobrym, jak ten Stocha, Kubackiego i Żyły, ale na pewno na dobrym.
Jak teraz się popatrzy na chłodno, to chyba błędem było pozostawienie Stocha w domu.
Nie. On by skoczył na poziomie drugiej lub trzeciej dziesiątki. Nic lepiej by nie było.
Rafał Kot mówił przed mistrzostwami, że może uda się brąz w drużynówce zdobyć. Myśli pan, że po tym, co pokazali nasi na skoczni normalnej, to się uda?
Nie wiem, skąd Rafał bierze te wizje. Jasne, życzylibyśmy sobie, ale to musiałby być cud. Tyle że teraz liczyliśmy na cud i cudu nie było.
Czyli?
Wrócimy do domu z pustymi rękami. Realne jest miejsce Wąska w dziesiątce na dużej skoczni i to wszystko. Nie ma jednak co wybrzydzać, bo taki jest stan polskich skoków.
Myśli pan, że należy zmienić trenera?
Nie wiem, czy ktoś inny zdoła wykrzesać z tej grupy więcej. Trudno mi tak na gorąco ocenić. Tak na szybko, to nie widzę nikogo, kto potrafiłby zrobić coś lepiej. Taki mamy potencjał.
Stoch próbował wrócić do gry z Doleżalem.
To dobry przykład tego, o czym powiedziałem. Chyba trzeba cierpliwie poczekać na lepsze pokolenie skoczków.
Przejdź na Polsatsport.pl