Polska zima sprintem stoi

Tomasz LachZimowe

- Jakiś czas temu skoki narciarskie zostały samozwańczym królem naszych sportów zimowych, ale teraz to my chcemy być twarzą polskiej zimy - powiedziała niedawno druga najszybsza łyżwiarka na świecie Andżelika Wójcik. Rekordzistka kraju na 500 i 1000 metrów nie rzuciła tych słów na wiatr.

Polska zima sprintem stoi
fot. Materiały prasowe/Rafał Oleksiewicz
Andżelika Wójcik.

Zakończony właśnie w mekce speedskatingu, słynnym lodowym torze Thialf w Heerenveen cykl zawodów Pucharu Świata przyniósł nam wiele radości. 15 medali i 3 miejsca na podium klasyfikacji końcowej są wymiernym dowodem na to, że łyżwiarstwo szybkie to w gronie zimowych sportów olimpijskich polski numer 1. Co ciekawe, wszystkie te sukcesy dotyczą konkurencji sprinterskich. Rzeczywistość nie jest jednak tylko różowa, ponieważ w dystansach średnich czy biegach drużynowych odstajemy od najlepszych.

 

Andżelika Wójcik zdobyła 5 medali i do samego końca PŚ walczyła o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Ustąpiła jedynie mistrzyni olimpijskiej z Pekinu, Amerykance Erin Jackson. Kaja Ziomek-Nogal wygrała 500 metrów na olimpijskim torze w stolicy Chin, a na koniec sezonu została sprinterką numer 5. Uzupełniona Karoliną Bosiek drużyna sprinterska zdystansowała konkurencję i pewnie wygrała cały PŚ. Damian Żurek pobił rekord kraju, zbliżając się do magicznej granicy 34 sekund (34.07), Marek Kania depcze mu po piętach (34,12). Obaj należą do czołowej 10-tki na świecie. Co naturalne, cała czwórka celuje w medale w zbliżających się MŚ (Hamar, 13-16.03 – relacje na antenach Polsatu Sport).

 

- Kaja Ziomek–Nogal i Andżelika Wójcik mają papiery na to, żeby ten medal zdobyć. Mogą być nawet 2 medale na 500 metrów. U chłopaków Damian Żurek i Marek Kania to też potencjalni kandydaci do medali. Wiadomo że w sprincie, gdzie w 0.3 sekundy zamyka się 8 osób trzeba mieć jeszcze odrobinę szczęścia - ocenia Katarzyna Bachleda-Curuś, 2-krotna medalista olimpijska w drużynie, uczestniczka 5 igrzysk olimpijskich.

 

Optymizm bije również ze słów Konrada Niedźwiedzkiego, brązowego medalisty IO w Soczi w biegu drużynowym, dziś dyrektora sportowego PZŁS.

 

- Sporo wysokich miejsc w klasyfikacji generalnej pokazuje, że to nie są wystrzały, ale powtarzalność formy. Z tego jestem najbardziej zadowolony. Andżelika Wójcik, Kaja Ziomek-Nogal, Marek Kania i Damian Żurek – to są cztery osoby, które mają bardzo podobne szanse, żeby te medale zdobyć. W Tomaszowie Mazowieckim Damian miał niebezpieczny upadek i rozwalił płozy. Przecież on jeździ teraz na nowych płozach, których nie miał kiedy objeździć, jeździ z obitą kostką, a i tak 34.7 czy 34.8 przejechał! To jest na te okoliczności super wynik. Do mistrzostw świata jest dużo czasu, także nikogo z tych osób nie wyłączam.

 

Zbigniew Bródka - jedyny polski mistrz olimpijski w łyżwiarstwie szybkim, obecnie asystent trenera reprezentacji Polski juniorów – zawsze podkreśla, że w sprincie wygrywa ten, kto popełnia najmniej błędów. W tym sezonie dotyczy to Biało-Czerwonych.

 

- Największym wrażeniem był dla mnie przejazd Kai i Andżeliki podczas drugiej pięćsetki na pucharze świata w Pekinie. Dwie Polki, które stanęły wówczas na podium to historyczny sukces polskiego sprintu. Dodam, że Kaja przebojem wygrała tego dnia wyścig pucharu świata, a jeszcze dzień wcześniej była "jedynie" trzecia w grupie B, co pokazuje jak ważna jest dyspozycja dnia. Jeżeli dodamy do tego idealny bieg bez błędów, mamy gotowy przepis na wygraną, mając na końcu pierwiastek szczęścia. Na pewno najbardziej realny jest medal Andżeliki lub Kai, wszystko zależy od losowania par i torów, które będą miały. Wśród panów podobnie - Marek Kania i Damian Żurek mają potencjał na medal. Tym bardziej że Damian już rok temu to udowodnił. Także szanse są duże i liczę na przynajmniej jedną realizację.

 

Polskie łyżwy szybkie stoją zatem sprintem. I taki stan rzeczy obowiązuje od kilku lat, a zakończony właśnie już 40-ty cykl PŚ był udany jak żaden wcześniejszy, biorąc pod uwagę liczbę medali i wysokich miejsc w poszczególnych konkurencjach. Nie jest jednak tak pięknie, byśmy mogli równać się z takimi światowymi potęgami, jak Holandia czy Stany Zjednoczone. Nie liczymy się bowiem w biegach średnich i długich, zdecydowanie gorszy czas dotyczy również biegów drużynowych. Duży promień nadziei daje jednak Władimir Semirunnij. Pochodzący z Rosji panczenista od niedawna startuje jako reprezentant Polski. W Heerenveen był czwarty na 5000 metrów. Długo jechał na wynik 6:10.00, a więc na podium, stanęło na 6:13.39, co jest nieoficjalnym rekordem Polski (Semirunnij nie ma jeszcze polskiego paszportu, dlatego ten wynik nie figuruje w tabelach rekordów). W styczniu Władek pojechał 12:50.057 na 10 kilometrów, poprawiając oficjalny rekord kraju Pawła Zygmunta o blisko pół minuty! Zawodnik ten jest nadzieją na lepszą przyszłość naszej drużyny. Inspiruje kolegów z kadry tzw. ‘długasów’, specjalistów od dystansów 5 i 10 km.

 

Na Katarzynie Bachledzie-Curuś postawa Semirunnija robi wrażenie.

 

- Myślę że trzeba mocno popatrzyć na Władimira na 5 kilometrów podczas mistrzostw świata. W Tomaszowie miał drugi czas zawodów, a teraz w Heerenveen był czwarty, przegrywając niewiele. Tyle, że w Hamar pojedzie jako jeden z pierwszych i będzie musiał wyłożyć karty na stół i czekać do samego końca na to, co się wydarzy. On jest taką nadzieją i widać też jak dzięki niemu te biegi długie zaczęły funkcjonować, jak Szymon Palka zaczyna trenować, jak zaczynają mieć chłopaki grupę i jak u każdego idą te wyniki do przodu. Jest też Roland Cieślak jako nowy i młody trener i widać, że to wszystko przynosi rezultaty. Na odbudowanie długich biegów potrzeba jeszcze trochę czasu, ale na 5 i 10 kilometrów będę na Władimira patrzeć z zapartym tchem.

 

Szersze spojrzenie na kwestię drużyn, biegów średnich i długich rzuca Bartek Pisarek, w przeszłości panczenista, a dzisiaj członek zarządu PZŁS i ekspert Polsatu Sport.

 

- Gorszy okres jeżeli chodzi o drużyny, długie czy średnie dystanse trwa już od jakiegoś czasu, ale widzę też, że trwa odbudowa tego. Na 1500 metrów nie mieliśmy nikogo, a jest już Natalia Jabrzyk bardzo fajnie jeżdżąca – to jest mega progres i pozytywne zaskoczenie całego sezonu. U chłopaków jest ‘importowany’ Władek Semirunnij, a przy nim pozostali zawodnicy poszli do przodu, bo Szymon Palka zrobił rekord Polski i znacznie się poprawił. Wiem że, to wymaga czasu. Zmieniliśmy też trenera jeśli chodzi o biegi średnie i długie – został nim Roland Cieślak. Ta zmiana była potrzebna i gdzieś zaczęło się to rozwijać. Mamy zdolnych juniorów, którzy w ostatni weekend porobili bardzo fajne wyniki, bo Mateusz Śliwka pobił rekord Polski na 3 i 5 kilometrów, Wojciech Gutowski, młodzieżowiec, przejechał w Inzell 6:33.00 na 5 kilometrów. Systematyczna praca i dołączenie młodszych zawodników pod tę kadrę procentuje. Jestem pewny, że to przyniesie efekty, ale to wymaga więcej czasu. Biegi długie i średnie to kwestia wyjeżdżenia godzin treningowych, wypracowania tego, więc troszkę na to trzeba czasem dłużej poczekać, ale w tym zakresie widać progres.

 

Realnie patrzy na obecną sytuację w średnich i długich dystansach Zbigniew Bródka.

 

- Mamy spory kłopot, szczególnie wśród kobiet. Zbiegło się to z kilkoma rzeczami - m.in. Karolina Bosiek zmieniła specjalizację na sprint, Natalia Czerwonka, która miała wrócić do ścigania zmaga się z problemami zdrowotnymi, podobnie jak na początku sezonu Magdalena Czyszczoń. Wśród panów jest nieco lepiej za sprawą Władmira Semirunnija, który przebojem wdarł się do reprezentacji czekając na prawo startów niemal dwa lata oraz Szymona Palki, który zanotował rekord Polski w Calgary na 5000m. Pozostałe wyniki w biegach średnich i długich pozostawiają wiele do życzenia, może za wyjątkiem Natalii Jabrzyk, która zanotowała solidny progres i zadomowiła się elicie na 1500m i 1000m.

 

W konkurencji takiej, jak bieg drużynowy potrzeba jest co najmniej trzech prezentujących wysoki poziom zawodników, a do tego dużo czasu na trening, by się zgrać. Bez tego sukcesów nie będzie. Ma tego świadomość Konrad Niedźwiedzki, członek medalowej drużyny z igrzysk w Soczi.

 

- W przeszłości w naszych drużynach jeździli rekordziści Polski, medaliści igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Na ten moment nie mamy takiego mocnego składu. Szymek Palka w tym roku dopiero zaczął coś jeździć. Władek relatywnie mało ćwiczył do biegu drużynowego. No i Marcin Bachanek – zawodnik, który ściga się w grupie B. Jeśli chodzi o kobiecą drużynę, to tak samo – Olga Piotrowska grupa B, Magdalena Czyszczoń z problemami zdrowotnymi w zasadzie przez większość sezonu. Dlatego 3000 i 5000 metrów w zasadzie u nas nie istniało. Natomiast Natalia Jabrzyk miała pierwszy mocny, naprawdę bardzo dobry sezon, 8 miejsce na 1000 metrów, kwalifikacja na 1000 i 1500 metrów na mistrzostwa świata. Ona ciągnie tę drużynę natomiast do drużyny trzeba 3 osób. Widzimy, że powoi budzi się Karolina Bosiek, ale brakuje na pewno Magdy Czyszczoń, brakuje kolejnej zawodniczki, być może Zosi Braun – 4-tej łyżwiarki MŚ juniorów – która może wejść i wspomóc tę drużynę. Na ten moment nie możemy od tych drużyn tyle wymagać, bo one znajdują się w przebudowie i jest mało stabilnych punktów. Myślę, że w drużynie męskiej to będzie Władek i Szymek, ale Władek, jak jest w Polsce prawie półtora roku, to bieg drużynowy nie był jego priorytetem. Walczyliśmy, by mógł startować indywidualnie. Wystartował w drużynie dopiero w czwartym pucharze świata w Milwaukee i to jest za mało, by się zgrać do tego stopnia, jak zgrani byli chłopacy z Arturem Janickim i Marcinem Bachankiem. Dlatego mówię, że to jest bardziej projekt przyszłoroczny. Obie drużyny mają problemy, ale do igrzysk powinno być OK.

 

Nieco bardziej odległą perspektywę odbudowy konkurencji drużynowych rysuje Katarzyn Bachleda-Curuś.

 

- Troszkę żeśmy się wszyscy zachłysnęli tymi sprintami i bardzo dobrze, ale ja na przykład bardzo kibicuję Karolinie Bosiek i uważam, że to jest zawodniczka, która powinna jeździć 1500 metrów i 3 kilometry. Ona ma ogromny potencjał do tego. Tyle, że do trenowania biegów średnich i długich musi być przede wszystkim grupa. Później staje się samemu na starcie, ale ten sport w treningu jest sportem grupowym. Ja miałam to szczęście że miałam fantastyczną grupę treningową, natomiast samemu jest to ciężko zrobić. Myślę że te młodsze dziewczyny dochodzą już do takich możliwości treningowych. Do Cortiny się na pewno nie wyrobimy z fantastycznymi wynikami w biegach długich, ale myślę, że do  igrzysk we Francji to już będzie bardzo mocna ekipa.

 

Póki co, cieszymy się ze znakomitej postawy sprinterek i sprinterów, bo to głównie ich popisy wywindowały polskie łyżwiarstwo szybkie do miana zimowej dyscypliny numer 1 nad Wisłą. Żeby było jeszcze lepiej potrzebne są kolejne sukcesy i poprawa w zakresie infrastruktury. Katarzyna Bachleda-Curuś czeka na jedno i drugie.

 

- Łyżwiarstwo zawsze było bardzo mocną polską dyscypliną sportu, czy to łyżwy szybkie, czy short track. W obecnej dobie kiedy skoki się obnażyły troszeczkę słabością, i tak wydaje mi się że nie mówimy aż tyle, ile moglibyśmy mówić o tej pięknej dyscyplinie sportu. Mam też nadzieję że wyniki naszej kadry zdziałają to, że zrobione zostanie wszystko, by halę w Zakopanem ukończyć jak najszybciej, w czerwcu czy lipcu, żeby oni mieli gdzie trenować. Bo na razie jest jak za Bachledy i Niedźwiedzkiego. Zawodnicy wyjeżdżają do Inzell, siedzą w Inzell, trenują w Inzell i przyjeżdżają do Tomaszowa na 2-3 dni przed startem, tak jak pozostała część świata. To jest śmieszne, że tego obiektu nie można skończyć, ale mam nadzieję, że na poziomie ministerialnym już się to wkrótce rozstrzygnie.

 

Łyżwy szybkie mają ogromny potencjał do tego, by pozyskać więcej zawodników i większą popularność.

 

- Wyniki naszych juniorów obecnie to efekt tego że powstała hala lodowa w Tomaszowie Mazowieckim. Hala w Zakopanem jak powstanie będzie na pewno kolejnym krokiem naprzód. Nie oszukujmy się – sport teraz jest taki, że jeśli ktoś ma zapisać dziecko, to też szuka odpowiednich warunków do uprawiania tego sportu. Czasy się zmieniają. To nie jest tak, jak ja 20 lat temu trenowałem na Stegnach. Czy to padało czy wiało, czy było -20 stopni, to wychodziliśmy i robiliśmy trening. Teraz rodzice szukają dla dzieci czegoś, co jest w odpowiednich warunkach, co przystaje do naszych czasów. Więc jeśli powstałaby hala w Zakopanem i hala w Warszawie, to byłyby to kroki milowe. Oczywiście im lepsze wyniki, tym większe naciski i możliwości, by takie obiekty powstały. Uważam, że połączenie tych dwóch aspektów – dobrych wyników, które będą kontynuowane i tego, że ludzie będą to łyżwiarstwo oglądali liczniej – to może pozwolić łyżwiarstwu szybkiemu, by stało się w Polsce sportem jeszcze bardziej popularnym - kończy Bartek Pisarek.

 

Sprawdzam naszemu łyżwiarstwu powiedzą za rok igrzyska olimpijskie w Cortina D’Ampezzo, uważa Zbigniew Bródka.

 

- Cieszy ogromnie fakt że łyżwiarstwo jest dyscypliną numer jeden wśród sportów zimowych,  fakt ten jest potwierdzony wieloma miejscami na podium pucharów świata. Niezależnie jak skończy się ten sezon, zdecydowanie najważniejszy będzie kolejny zakończony igrzyskami olimpijskimi, które mam nadzieję potwierdzą naszą dominację w sportach zimowych. Gdybyśmy zdobyli we Włoszech choćby jeden medal, to łyżwiarstwo wróciłoby do świadomości przysłowiowego Kowalskiego, co oznaczałoby większe zainteresowanie, podobnie jak po igrzyskach w Soczi. Wówczas moglibyśmy oczekiwać większej popularyzacji w Polsce naszej dyscypliny i związanych z tym inwestycji oraz sponsoringu strategicznego.

 

Jedno jest pewne – polska sportowa zima stoi łyżwiarstwem szybkim, a tak naprawdę tym najszybszym, czyli sprintem. I stoi to w zgodzie z oczekiwaniami coraz szerszego grona fanów tego pięknego sportu.

 

- Polscy kibice potrzebują regularnych sukcesów i bohatera w sportach zimowych. Wierzę, że Polska będzie wkrótce miała tego bohatera na torze łyżwiarskim - uderza w wysokie tony Konrad Niedźwiedzki. Nich ten bohater narodzi się już w przyszłym tygodniu na MŚ w Hamar.

 

Polskie liczby Pucharu Świata 2024/2025

 

15 – liczba medali (2 złote – 4 srebrne – 9 brązowych)

 

3 – miejsca na podium w klasyfikacji końcowej (drużyna sprinterek – 1 miejsce, Andżelika Wójcik – 2 miejsce na 500 metrów, sztafeta mieszana – 3 miejsce)

 

2 – drugi najlepszy czas w sezonie na 500 metrów (Andżelika Wójcik – 37.16 – tor olimpijski w Calgary)

 

3 – trzeci najlepszy czas w sezonie na 500 metrów (Damian Żurek – 34.07 – tor olimpijski w Calgary)

 

4 – czwarty najlepszy czas w sezonie na 500 metrów (Marek Kania – 34.12 – tor olimpijski w Calgary)

 

170 – liczba miejsc w czołowej 10-tce w poszczególnych biegach (w całym cyklu rozegrano 161 biegów)

 

10 – liczba miejsc w czołowej dziesiątce klasyfikacji końcowej (500 metrów: Andżelika Wójcik - 2 miejsce, Kaja Ziomek–Nogal – 5 miejsce, Marek Kania – 5 miejsce, Damian Żurek – 8 miejsce, 1000 metrów: Natalia Jabrzyk – 8 miejsce, Damian Żurek – 8 miejsce, sprint drużynowy kobiet: 1 miejsce, sprint drużynowy mężczyzn: 6 miejsce, bieg drużynowy kobiet: 9 miejsce, sztafeta mieszana: 3 miejsce)

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie