Wielka afera na MŚ. Norweski sztab przyznał się do oszustwa. Skoczkowie o niczym nie wiedzieli?!
Konkurs indywidualny na dużej skoczni podczas mistrzostw świata w Trondheim zakończył się wielkim skandalem. Za manipulacje przy kombinezonach zdyskwalifikowani zostali Marius Lindvik i Johann Andre Forfang. Sami zawodnicy nie byli jednak za to odpowiedzialni. Były to działania sztabu szkoleniowego, o czym przyznał Jan-Erik Aalbu, szef skoków narciarskich w Norweskim Związku Narciarskim.

Pierwotnie w sobotnim konkursie Marius Lindvik zdobył srebrny medal. O dyskwalifikacji dowiedział się dopiero po kilkudziesięciu minutach, podczas gdy udzielał wywiadów. Razem z nim wykluczony został Johann Andre Forfang. Ostatecznie na podium zmagań znaleźli się kolejno Domen Prevc, Jan Hoerl i Ryoyu Kobayashi.
ZOBACZ TAKŻE: Jest oświadczenie FIS ws. skandalu w Trondheim! Wszczęto dochodzenie
Powodem wykreślenia z listy wyników obu Norwegów były manipulacje sprzętowe. Sztab szkoleniowy gospodarzy najprawdopodobniej przeszywał oficjalne chipy FIS-u i zamieniał je na swoje, co znacznie wpływało na sprawiedliwą rywalizację. Dowody z tego procesu jako pierwszy opublikował Jakub Balcerski ze sport.pl.
Podczas niedzielnej konferencji prasowej Jan-Erik Aalbu, szef skoków narciarskich w Norweskim Związku Narciarskim, przyznał, że norwescy szkoleniowcy dopuścili się oszustwa. Zapewnił jednak, że w nieprzepisowych kombinezonach skakali tylko Lindvik i Forfang. Robert Johansson i Kristoffer Eriksen Sundal mieli wystąpić w prawidłowym sprzęcie.
Jak się okazuje, Aalbu sam został okłamany przez trenera tamtejszej kadry - Magnusa Breviga. Początkowo ten zapewniał go, że nie doszło do żadnych manipulacji. Brevig także zabrał głos w całej sprawie na łamach "Dagbladet".
"Jest mi niezmiernie przykro z powodu tego, co się wydarzyło. Chciałbym porozmawiać z mediami, ale wolę poczekać do poniedziałku, po tym, jak porozmawiam z moim pracodawcą" - czytamy.
O aferze wypowiedzieli się także sami zdyskwalifikowani skoczkowie. Lindvik i Forfang wydali oświadczenie na "Nettavisen".
"Przepraszamy, że nie mieliśmy odwagi porozmawiać z mediami po tym, co się wczoraj wydarzyło. Obaj jesteśmy kompletnie załamani. Żaden z nas nie skoczyłby w stroju, o którym wiedzielibyśmy, że jest nieprawidłowy. Nigdy. Zaufanie do systemu wsparcia było duże, a oni zawsze ciężko pracowali, aby opracować konkurencyjny sprzęt" - stwierdzili.
Przejdź na Polsatsport.pl