Wiatr w żagle, wiatr w oczy. "Jaga" do przodu, Legia w tył

Wiatr w żagle, wiatr w oczy. "Jaga" do przodu, Legia w tył
fot. Cyfrasport
Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa rozegrały trudne mecze w PKO BP Ekstraklasie

Polscy bohaterowie Ligi Konferencji, którzy w czwartek zameldowali się w ćwierćfinale europejskiego pucharu, w niedzielę mieli prawo być zmęczeni. Do tego kalendarz był dla nich bezlitosny.

Jagiellonia po porażce w Brugii i podróży z Belgii nie była szczęśliwa, że trafia na wypoczętego lidera z Poznania. Legia wiedziała, że konieczność rozegrania 120 minut z Molde absolutnie nie martwi Marka Papszuna. Wyprawa do Częstochowy często przypomina wizytę u dentysty i to takiego z odległych czasów. Raków często boruje przeciwnika, nie korzystając ze znieczulenia. Ale trudów czwartku aż tak mocno nie było widać. Choć korzystny wynik zanotowała jedynie "Jaga".

 

ZOBACZ TAKŻE: Zmiany w powołaniach Probierza! Gwiazdor reprezentacji Polski nie przyjedzie na zgrupowanie

 

Mistrz Polski potwierdził, że jego fantazja i właściwe nastawienie, mimo ogromnego wysiłku włożonego w ostatnie kilka tygodni, są w stanie wykoleić "poznańską lokomotywę". A ta po raz kolejny nie mogła utwierdzić w przekonaniu wielkopolskiego kibica, że Lech jest już drużyną gotową na złoty medal. I zespołem, z którego latem i jesienią będzie się można cieszyć, oglądając go w europejskich pucharach. Który to już raz i czy ostatni tej wiosny? Duży znak zapytania.

 

Drugi z aspirantów Raków wykonał co prawda swoje zadanie, ale mając 3:0 po niespełna godzinie, zamiast dobić rywala pozwolił sobie strzelić dwa gole. Znając podejście "częstochowskiego Kloppa", po pochwale drużyny za wygraną, w szatni mogła włączyć się suszarka. Natomiast Legia po raz kolejny udowodniła, że w sztabie szkoleniowym ma doskonałego fachowca. Rzadko docenia się ludzi z tak zwanego cienia, ale już dawno chciałem podkreślić, że trener przygotowania fizycznego Dawid Goliński stworzył z piłkarzy… goliatów.

 

Zespół Goncalo Feio jest gotowy na potrójne obłożenie, bo Legia wciąż gra przecież na trzech frontach. Kontuzje? Jeżeli już, to mechaniczne. Problemów mięśniowych czy kondycyjnych raczej za dużo nie ma. A przecież wiele większych klubów od tego z Łazienkowskiej w tym najtrudniejszym – być może w całej historii piłki – sezonie wciąż mierzy się z mnóstwem urazów. Dotyczy to Bundesligi, Premier League czy Serie A. Legia fizycznie nie pęka. Piłkarsko? To już zupełnie inna historia. Organizacyjnie? Dyrektora sportowego wciąż nie ma. To już połowa marca. Trener w roli decydującego o transferach na razie zaliczył trzy "wtopy", bo zespół nie dość, że nie ma żadnego pożytku z Vladana Kovacevica, Wahana Biczachczania i Ili Szkurina to "dzięki" temu pierwszemu być może stracił szansę nie tylko na tytuł, ale i podium.

 

Nadzieja związana z Pucharem Polski trzyma jeszcze cały "legijny" organizm w ryzach. To jednak wciąż domek z kart. Jeżeli klub przetrwa dwa podmuchy – najpierw na stadionie Śląskim w Chorzowie z Ruchem, a potem w ewentualnym finale na PGE Narodowym, na Łazienkowskiej odetchną z ulgą. Przydałoby się jednak nie czekać – nie wiadomo na co – tylko przygotować się na nowy sezon. Bez względu na to, czy Legia zagra, czy nie w europejskich pucharach. Choć tego drugiego scenariusza nikt nie bierze pod uwagę, to jest to jednak piłka.

 

Rok temu Pogoń już dopisywała sobie wpływy ze zdobycia Pucharu Polski i gry w Europie, by kilka miesięcy później być zmuszoną do zmiany właściciela…

Przejdź na Polsatsport.pl

Liga Konferencji 10.04 - jaki wynik?

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie