Okiem Diabła. Łódzko-rzeszowski gambit

Okiem Diabła. Łódzko-rzeszowski gambit
fot. Cyfrasport
W zespole Developresu doszło do nieoczekiwanej zmiany trenera

- Kiedy wydawało nam się, że widzieliśmy już wszystko w momencie wymiany trenera w ŁKS Łódź, klub z Rzeszowa powiedział „Potrzymaj mi...izotonik” i zwolnił przed samym play-offem swojego trenera Michała Maska, argumentując całą sytuację „odmiennymi wizjami dotyczącymi dalszego rozwoju drużyny”.

Wcześniej wizje były wspólne, ale przed samym play-offem stały się odmienne. Podobnie jak w Łodzi, nic mi do tego jak sponsor decyduje się wydawać swoje pieniądze. Powiem więcej: Wybór Stefana Antigi uważam za idealny i stawia Developres moim zdaniem w bardzo dobrej sytuacji przed walką o upragnione przez Stefana i klub złoto, ale przypominam, że całkiem niedawno wizje Antigi i klubu też chyba były odmienne, wtedy zatrudniono Maska.


Podsumowaniem tego gambitu łódzko-rzeszowskiego byłoby tylko zatrudnienie Maska jako koordynatora w ŁKS, ale ja nie o tym.


W idealnym świecie sportu zatrudnienie trenera jest zbliżone do poszukiwań kandydata na męża. Oczywiście zamiast „dopóki śmierć nas nie rozłączy” wstawiamy „dopóki koniec kontraktu...”. Zatem poszukujemy kandydata o pożądanych przez nas cechach nie zapominając, że nie ma kawalera bez wad. Nie ma! Taki nie istnieje podobnie, jak nie istnieje idealny trener.

 

Każda przyszła małżonka chciałaby mieć za męża chłopa dojrzałego, odpowiedzialnego, szczerego, mądrego, pracowitego, przystojnego, dowcipnego, stanowczego, zaradnego i męskiego o gołębim sercu.

 

Podobnie kluby chciałyby zatrudniać trenerów o takich cechach i do tego jeszcze najlepiej tanich.


Co więc robi przyszła żona razem z mamusią (tutaj to Rada Nadzorcza)?

 

Pyta o wcześniejsze relacje, szuka wad i zastanawia się, czy charaktery będą współpracowały, aby tworzyć jak najlepszy związek. Wtedy okazuje się, że kawaler jest chorobliwie pracowity i wymagający, albo roztrzepany, ale tworzący rewelacyjną atmosferę wokół siebie. Uwielbiający dyscyplinę i traktujący ludzi chłodno, albo żyjący w delikatnym bałaganie od którego wylewa się szczera miłość do wszystkich.

 

ZOBACZ TAKŻE: Siatkarki Pałacu wygrały na zakończenie fazy zasadniczej Tauron Ligi


Świeżutki przykład to ostatnia sytuacja ze zwolnieniem Radostina Stojczewa z Werony. Świetny i wymagający trener, ale trudny człowiek.


Oczywiście stąpam twardo po ziemi i zdaję sobie sprawę, że w idealnym świecie nie żyję, ale co może zrobić klub? Z kilku kandydatów wybrać tego jednego i związać się z nim na dłużej. Poznać jego wady i zalety i nie rozwodzić się jeżeli nie posprzątał skarpetek lub nie opuścił deski, bo wcześniej nigdy tego nie robił. Nie być zaskoczonym, że czepia się szczegółów i nie potrafi się otworzyć. Może trzeba się siebie nauczyć? (mnie żona nauczyła! Mam na myśli opuszczanie deski).

 

Wracając do sytuacji w ŁKS i Developresie. Wiadomo było jakie wady i zalety mieli trenerzy, więc dziwię się zaskoczeniu, że tacy właśnie byli i dziwię się, że oczekiwano czegoś innego.


Martwią mnie głosy o wpływie zawodniczek na decyzje prezesów i życzyłbym sobie, żeby to tylko były złe ludzkie języki.


Zobaczymy kto na tym wygra, bo ktoś przegrać musi. Jak na razie tej brakującej według prezesa energii w ŁKS-ie jeszcze nie widać, ale być może na play-off przyjdzie.


W czwartek czeka nas mecz o życie. Taki prawdziwy bez powtórki, decydujący o przyszłości siatkówki w Nysie i Lwowie. Oba zespoły mają mały handicap. Lwów gra u siebie, a Nysa musi wygrać tylko dwa sety więc w sumie siły wyrównane. Kontuzji raczej nie ma, liderzy gotowi, więc bijcie się o ligę. Lwów gra w kratkę, a Nysa może być mniej odporna, bo problemem takich ośrodków jak Nysa jest przesadzone ciśnienie wokół klubu - „bo kiedyś to było”. Jeżeli miałbym strzelać to może zdecydować zwycięstwo w pierwszym secie, co da spokój jednej z drużyn, ale gra Barkom, więc nigdy nie obstawię jak to się skończy.

Słodkości tygodnia

Serwis Lublina z Lube


Coś nieprawdopodobnego jaką mocą na zagrywce Lublin przywitał drużynę z Civitanovy. To były prawdziwe CIOSY, a nie jakieś baloniki. Podoba mi się w jaki sposób trener Botti korzysta ze swojego materiału. To nie jest siatkówka Heynenowa, to nie jest granie bez błędów, to nie jest kalkulowanie i czekanie na błąd przeciwnika. To jest pokaz fizycznej mocy, bo taki to jest zespół. Oczywiście może to być niebezpieczne, jeżeli przeciwnik będzie miał na to odpowiedź, bo takie zespoły zazwyczaj nie moją planu B, ale jeżeli wszystko się poskleja w jednym momencie to można tą mocą pokonać każdego.

 

Boyer


Cofnijmy się do 06.02.2017. Godzina 18.00 mecz Espadon Szczecin - Trefl Gdańsk. Bartłomiej Kluth zdobywa 40 pkt. 61% w ataku, 4 błędy na zagrywce, 3 błędy w ataku, 5 razy zablokowany.

 

15.03.2025 17.30 mecz ZAKSA - Resovia. Stephen Boyer zdobywa 39 pkt. 65% w ataku, 4 błędy na zagrywce, 2 błędy w ataku, 4 razy zablokowany.

 

Kto Waszym zdaniem wygrywa? Odpowiedź może być tylko jedna. Kluth! Ponieważ zrobił to w czterech setach. Musi się jeszcze Boyer postarać.


Druga szóstka JSW


Zdaję sobie sprawę, że dla JSW od momentu zdobycia punktu wynik nie miał znaczenia i zdaję sobie sprawę, że nie ma co wyciągać jakichkolwiek wniosków na przyszłość. Traktuję to tylko w kategoriach słodkiego uczucia po meczu rezerwowych JSW i lekkiego policzka pierwszej szóstki Lublina. Nic ponadto.


9500 widzów w Gdańsku

 

Brawo! Brawo! Brawo!

Goryczki tygodnia

Warszawa w Ankarze

 

Obejrzałem jeszcze raz na spokojnie ten mecz i nie mam pojęcia, co się z warszawskim zespołem stało. Dla przykładu: 31 ataków po pozytywnym przyjęciu - skończonych 11, a do tego 2 błędy i 3 zablokowane. Czyli na 31 ataków po pozytywnym przyjęciu, 11 zdobytych, 5 straconych. To są bardzo złe statystyki. Bardzo złe. W bloku podobnie nie wyglądało to różowo. Generalnie bardzo słaby mecz i nie wiem dlaczego w jak dotąd najważniejszym meczu sezonu drużyna Projektu zagrała tak źle, a sytuacja z trzeciego seta kiedy od stanu 5-3 dla Warszawy, w jednym ustawieniu zespół traci 8 punktów, pogłębia moje zdziwienie.

 

Docenić trzeba nieśmiertelnego Leala, którego ciągle coś boli, ale grać potrafi.

 

3. set JSW w Pireusie

 

Wszystko szło zgodnie z planem, wszystko było pod kontrolą do momentu, gdy Alex Atanasijević pojawił się na zagrywce przy stanie 10-10, ale nie on był największym problemem. Gra się posypała w następnym ustawieniu przy delikatnym serwisie Anéstisa Dalakoúrasa. Grek stanął za linią 9-tego metra i tylko przebijał na drugą stronę bardzo bezpieczne zagrywki na co JSW nie miało odpowiedzi. Drużyna, która wykręca około 70% w ataku, jeżeli przeciwnik stosuje zagrywkę flot, w meczu z Olympiakosem atakuj na poziomie 40% i podobnie jak w meczu Warszawy, nie mam pojęcia dlaczego.

 

Będąc szczerym, cały czas mam wrażenie, że Atanasijević jest pod czterdziestkę pewnie dlatego, że dawno przyjechał do Polski jako młody-obiecujący, a on ma tylko 34 lata i wciąż potrafi dużo.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie