Wielki powrót Szczęsnego do reprezentacji Polski?! Grzegorz Lato reaguje! "Trzeba postawić sprawę otwarcie”

Wielki powrót Szczęsnego do reprezentacji Polski?! Grzegorz Lato reaguje! "Trzeba postawić sprawę otwarcie”
fot. PAP/Cyfrasport
Wojciech Szczęsny jest w życiowej formie. Czy wróci do reprezentacji Polski? Swój punkt widzenia przedstawił Grzegorz Lato (z prawej)

- Wojtek Szczęsny jest bramkarzem światowego formatu. Czy wróci do reprezentacji? Trzeba postawić sprawę otwarcie: wszystko zależy od decyzji zawodnika. Nie dziwię się Wojtkowi, że powiedział „pas”. Ja w 1982 r., po MŚ, zrobiłem podobnie. Mając skończone 32 lata – powiedział nam król strzelców MŚ 1974 r. Grzegorz Lato.

Michał Białoński, Polsat Sport: Polska zaczyna walkę o wyjazd na MŚ. Już w piątek zmierzymy się na Narodowym z Litwą. Kapitan Robert Lewandowski uświadomił sobie wczoraj, że do bariery 100 bramek w barwach narodowych brakuje mu tylko 16 trafień. Uda mu się ją osiągnąć jeszcze w tym roku, skoro naszymi rywalami są nie najmocniejsze Malta i Finlandią?

 

Grzegorz Lato, król strzelców MŚ 1974 r., zdobywca 45 bramek w 100 meczach dla Polski: Oczywiście życzę mu tego, aby się to udało. Pamiętajmy tylko, że za moich czasów w reprezentacji nie grało się tyle meczów, co obecnie. Do dużych turniejów kwalifikowało się znacznie mniej drużyn. Teraz, oprócz eliminacji do ME i MŚ doszła Liga Narodów. Na dodatek na ME nie kwalifikowały się 24 zespoły, jak ostatnio, tylko osiem. Np. na ME 1976 r. jechali sami zwycięzcy grup, a my rywalizowaliśmy o ten wyjazd z wicemistrzami świata Holandią, groźnymi Włochami i Finlandią. Wprawdzie Holandię pokonaliśmy u siebie 4:1, ale walkę o pierwsze miejsce w tabeli przegraliśmy gorszą różnicą bramek. Zatem już eliminacyjne grupy to były grupy śmierci. Jeden zespół wychodził, a reszta „do widzenia”.

 

A teraz? Nawet na najbliższe MŚ pojedzie z Europy 16 drużyn, a na mundialu wystartuje 48. A my grupę mamy taką, że strach się bać (śmiech).

 

Sęk w tym, że selekcjoner Michał Probierz zapowiada walkę o pierwsze miejsce, premiowane bezpośrednim awansem na mundial. To oznacza konieczność wyprzedzenia Hiszpanii lub Holandii.

 

Pierwszy mecz zagramy na terenie któregoś z tych rywali. Trzymam kciuki za chłopaków, ale powiem panu, że trudno o wielki optymizm po tym, jak ostatnio spadliśmy do drugiej dywizji Ligi Narodów. Wolałbym, żebyśmy się utrzymali wśród najlepszych i dalej z nimi rywalizowali, ucząc się od nich.

 

Czy Wojciech Szczęsny powinien wrócić do kadry, skoro zawiesił emeryturę dla Barcelony i prezentuje w niej życiową formę?

 

Wojtek jest bramkarzem światowego formatu. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Czy wróci do reprezentacji? Trzeba postawić sprawę otwarcie: wszystko zależy od decyzji zawodnika. Nie dziwię się Wojtkowi, że powiedział „pas”. Ja w 1982 r., po MŚ, zrobiłem podobnie. Mając skończone 32 lata, podziękowałem kolegom w szatni za wspólną grę w kadrze, powiedziałem, że zwalniam miejsce młodszym. Trener Piechniczek nakłaniał mnie do pozostania, nie chciał się zgodzić na moje odejście, ale nie było takiej opcji. Ja już miałem podpisany kontrakt w Meksyku, a nie było szans na tułaczkę na każdego zgrupowanie z drugiego końca świata.

 

Wśród powołanych znalazł się jednak Mateusz Bogusz, z meksykańskiego Cruz Azul. Przez utrudnioną podróż dotarł na zgrupowanie jako ostatni.

 

Znam ten chleb, bo podróżowałem do Warszawy, na pożegnalny mecz z Belgią, jaki mi zorganizował PZPN.

 

17 kwietnia 1984 r. przegraliśmy 0:1.

 

Dokładnie. Ja przyleciałem zaledwie dwie godziny przed meczem. Najpierw miałem połączenie Meksyk – Houston, później – Houston – Nowy Jork, kolejno – Nowy Jork – Londyn i Londyn – Warszawa.

 

Za każdym razem start, lądowanie, wahania ciśnienia. Nie bał się pan tak długich lotów?

 

Byłem przyzwyczajony. Do samolotu wsiadałem jak do taksówki. Ja od dzieciństwa latałem samolotami. Już od dziewiątego roku życia. Mój ojciec pracował na lotnisku, miał licencję pilota, był mechanikiem, więc od czasu do czasu mnie i mojego brata brał do tych „kukuryźników”, a czasem do szybowca. Pasami przypinał nas do siedzenia. To były przepiękne loty, uwielbiałem je! W powietrzu cisza, spokój, jak makiem zasiał.

 

W każde wakacje apelowaliśmy do ojca, żeby nas zabierał na loty tak często, jak tylko się da. I udawało mu się to bardzo często. Blisko lotniska mieszkali nasi znajomi, u których po locie czekaliśmy, aż tata skończy pracę i razem z nim wracaliśmy do domu.

 

Miał pan szczęście. W tamtych czasach przeciętnego Kowalskiego nie było stać na latanie.

 

Fakt. Dla zwykłego śmiertelnika było to nieosiągalne. Mój ojciec jednak naprawiał samoloty. Lotniska biły się o niego. Najpierw pracował w Malborku, później w Ligocie koło Opola, w Gdańsku-Wrzeszczu, aż wylądował w Mielcu, gdzie skuszono go mieszkaniem. To nie było tak jak dzisiaj, gdy jest mechaników od groma, są szkoły specjalne dla nich. Gdy po wojnie ktoś był dobrym mechanikiem, to firmy dbały o niego na zasadzie: „Rany Boskie, żeby tylko nam nie odszedł”.

 

W ten sposób Stal Mielec zbudowała swą potęgę, z panem, Janem Domarskim czy Henrykiem Kasperczakiem w składzie. A teraz przyszły na nią chude lata. Z widmem degradacji.

 

Faktycznie, za moich czasów Stal Mielec była jednym z najpoważniejszych klubów w Polsce, dzięki możnemu sponsorowi – WSK Mielec. Wówczas Ekstraklasa nazywała się 1. Ligą i my mieliśmy ją nie tylko w piłce nożnej, ale też w piłce ręcznej, siatkówce męskiej i damskiej, do tego w lekkoatletyce. To był klub-potęga, który nie miał żadnych problemów finansowych. Według mnie to był pierwszy zawodowy, profesjonalnie prowadzony klub w Polsce. Stadion z oświetleniem wybudowali bardzo szybko. Wszystko było zapięte na ostatni guzik.

 

A teraz słyszę, że tu i ówdzie nie płacą, jak w Pogoni czy Lechii. W mojej Stali to było nie do pomyślenia! Mielec płacił. W stosunku do innych klubów, myśmy zarabiali olbrzymie pieniądze. Była Stal u długo nikt.

 

Pewnie jeszcze Górnik Zabrze nie szczędził na zarobkach piłkarzy.

 

Na Śląsku również dobrze płacili. Nie tylko Górnik, ale też Polonia Bytom, Szombierki Bytom, Ruch Chorzów, GKS Katowice. A w województwie rzeszowskim najlepszym płatnikiem było WSK Mielec, w którym pracowało 25 tys. ludzi.

 

Teraz w Stali Mielec na pewno się nie przelewa. Czy ostatnio, w meczu ze Śląskiem, nie skrzywdzili jej sędziowie? Zbigniew Boniek twierdzi, że czerwona kartka dla Damiana Kądziora, przy stanie 1-1, była z gatunku tych, że nie wiadomo o co chodzi.

 

Też mi się ta decyzja nie podobała. Ogólnie jednak, jak nie ma pan sponsora, jak nie ma miedzi, to na d… pan siedzi.

 

Stal czeka dziewięć meczów o życie. W tym te z Rakowem, Legią i bezpośrednimi konkurentami w walce o utrzymanie – Radomiakiem, Zagłębiem Lubin i Puszczą Niepołomice.

 

Boję się, że mogą spaść, a jak to się stanie, to będzie mniej więcej to samo, co z Wisłą Kraków, która już trzeci rok z rzędu nie może awansować.

 

ZOBACZ TAKŻE: Michał Probierz zapytany o Matty'ego Casha. "Czytałem i słyszałem..."

 

Dzisiaj nie ma zbyt wielu chętnych do sponsorowania sportu. Polskie firmy mają często współwłaścicieli zagranicznych, więc nikt nie chce inwestować w naszą piłkę. A po drugie, powiem panu, patrzę na naszą ligę i coraz trudniej w niej dostrzec Polaków. Weźmy Raków Częstochowa, w którym broni Polak, a w polu grają sami obcokrajowcy! Jak my mamy zbudować reprezentację?!

 

W innych klubach też nie jest kolorowo pod tym względem – po siedmiu obcokrajowców w wyjściowym składzie. A nasi młodzi najczęściej giną po wyjeździe na Zachód. Zmieniają kluby, gdy nie mogą się przebić do składu.

 

Szokiem jest przyzwyczajenie się do tamtej intensywności gry.

 

Za mojej młodości to do nas przyjeżdżali trenerzy zagraniczni patrzyć na to, co my robimy, że osiągamy tak dobre wyniki: Górnik Zabrze w finale Pucharu Zdobywców Pucharu, Legia i Widzew w półfinale Ligi Mistrzów, Wisła Kraków i Ruch - w ćwierćfinale, Stal Mielec w ćwierćfinale dzisiejszej Ligi Europy. Nie mieliśmy problemów z rywalizacją z najsilniejszymi w Europie. A teraz doczekaliśmy czasów, w których najpierw musimy się zakwalifikować i to nie do Ligi Mistrzów, tylko do jej zaplecza - Ligi Konferencji. Kiedyś to było nie do pomyślenia!

Przejdź na Polsatsport.pl

Kwalifikacje MŚ - jaki wynik?

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie