Co za słowa po wielkim sukcesie polskiej siatkówki! Tego już nie cofnie


Jastrzębski Węgiel - Olympiakos Pireus. Skrót meczu

PGE Projekt Warszawa - Halkbank Ankara. Skrót meczu

Tours VB - Asseco Resovia Rzeszów. Skrót meczu

Cucine Lube Civitanova - Bogdanka LUK Lublin. Skrót meczu
To była polska środa w europejskich pucharach. Bogdanka LUK Lublin wygrała Puchar Challenge, JSW Jastrzębski Węgiel i Aluron CMC Warta Zawiercie awansowały do Final Four Ligi Mistrzów, a Asseco Resovia Rzeszów do finału Pucharu CEV. – Pokazaliśmy naszą siłę, a teraz chodzi o to, żeby tego nie popsuć. Bierzmy, co się da. Wygranie trzech pucharów to byłby dopiero sukces – uważa Jakub Bednaruk, ekspert Polsatu Sport.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Mogliśmy mieć trzy polskie drużyny w Final Four Ligi Mistrzów.
ZOBACZ TAKŻE: JSW Jastrzębski Węgiel w Final Four Ligi Mistrzów. Będzie polski bój o finał!
Jakub Bednaruk, ekspert Polsatu Sport: Mogliśmy, ale po przegranej Projektu z Halkbankiem w pierwszym meczu źle to wyglądało. Już wtedy pachniało porażką. To wyjazdowe 1:3, to był za duży ciężar do udźwignięcia. Nie można przyjeżdżać do słabszego przeciwnika i przegrywać tak wyraźnie. Absolutnym minimum było wygranie tam dwóch setów. Przyznam, że po takim meczu, jaki Projekt zagrał w Turcji, mogliśmy liczyć tylko na cud, a on się nie wydarzył. Możemy żałować, że naszej drużynie wyszło takie bardzo słabe spotkanie.
Mimo to, do pełni szczęścia zabrakło Projektowi bardzo niewiele. Zdecydował złoty set.
I jak patrzyłem na wczorajszy mecz, to żałowałem jeszcze bardziej, że ten pierwszy tak się potoczył. Różnica między drużynami była bardzo wyraźna. Na korzyść naszego zespołu. Niestety, ale w Turcji Halkbank zagrał najlepsze spotkanie, a Projekt najgorsze, jakie mógł. Przyznam, że tego się nie spodziewałem. Prędzej myślałem, że Lublin będzie miał kłopot z Cucine Lube Civitanova w Pucharze Challenge.
Jedną gorzką pigułkę przyszło nam jednak przełknąć. Kolejna zła wiadomość jest taka, że mamy dwie nasze drużyny w pierwszym półfinale Final Four. Według mnie szkoda.
Polskiego finału nie będzie, ale ja bym nie ubolewał. Los tak chciał, więc Jastrzębie i Warta muszą to rozstrzygnąć. Co do jednego nie mam wątpliwości. Według mnie, cokolwiek się nie wydarzy, Halkbank będzie ostatnim zespołem Final Four. Turcy odstają poziomem.
A kto może wygrać Ligę Mistrzów?
Nie mam pojęcia, bo to dopiero za dwa miesiące. Rok temu Jastrzębski Węgiel wygrał ligę, a za chwilę przegrał finał Ligi Mistrzów, choć nikt się tego nie spodziewał, bo Trentino męczyło się w lidze włoskiej. A jednak z Jastrzębskim Węglem sobie poradziło. Dwa miesiące to masa czasu. Drużyny będą niby te same, ale nie te same. Dlatego dzisiaj próba oceny nie ma sensu.
I tak wszyscy będą upatrywać faworyta w Jastrzębskim Węglu. Klub czekają za chwilę duże zmiany personalne, więc ten finał jest wielką szansą, by zrobić coś dużego, zanim nastąpią chude lata. Pytanie, czy presja z tym związana nie ciąży na zawodnikach? W pierwszym meczu z Olympiakosem Pireus jastrzębianie mieli kłopoty.
Nie mówmy o presji. Zespół Jastrzębia został zbudowany tak, żeby wygrać wszystko. Nie wyobrażam sobie, że Kaczmarek, który wygrał już Ligę Mistrzów, może odczuwać presję w związku z tym, że ktoś wymaga od niego wygrania Ligi Mistrzów. Nie sądzę, że Fornal i Huber, czyli jedni z najlepszych siatkarzy na świecie, będą czuli presję, bo ktoś oczekuje od nich zwycięstw. Mnie się wydaje, że pierwszy mecz z Grekami dziwnie się poukładał i to wszystko.
W środowy wieczór przeżywaliśmy największy sukces polskiej siatkówki klubowej w historii?
Wieczór był faktycznie piękny, ale na dzisiaj takie wyniki traktuję jako coś oczywistego. To był spodziewany wynik, bo jednak mamy dobre czasy dla siatkówki i bardzo mocną ligę. Sukces to będzie, jak przywieziemy do Polski trzy puchary. Jednego to w zasadzie nie musimy przywozić, bo Final Four Ligi Mistrzów mamy w Łodzi.
Wysoko zawiesił pan poprzeczkę.
Jeśli chodzi o męską siatkówkę, to tak trzeba. W przypadku siatkówki żeńskiej można się cieszyć z tego, że dwie nasze drużyny doszły do ćwierćfinału Ligi Mistrzyń. To był w ich przypadku maks. U panów nie możemy się jednak zadowalać tym, że jesteśmy w finale. Sufitem jest wygranie pucharów. Jak przegramy dwa finały, to będę się smucił. Jak jeden, to jakoś to przeżyję, bo Ziraat Bankasi Ankara wydaje się faworytem w spotkaniu z Asseco Resovią. Delikatnym, ale jednak.
Pan mówi, że teraz sufitem jest finał, ale kilku dobrych zawodników chce opuścić Plus Ligę. Za rok może być ona słabsza, a taki wieczór, jak ten ostatni, może być marzeniem.
Nie widzę w tym żadnego problemu. Gwiazdy szukają pieniędzy, więc idą tam, gdzie dostaną ich więcej. Nasza liga jednak jest mocna i zostanie mocna. Może i będą jakieś problemy za rok, czy dwa, ale bardziej bym się zmartwił, jakby w lidze japońskiej czy tureckiej poszła zgoda na dodatkowego obcokrajowca. To bym nam popsuło rynek. A póki tego nie ma, to rynek jest świetny. Naprawdę, nie martwmy się na zapas, bo to trochę tak, jakby Małysz skakał 200 metrów i pomyślał sobie, a teraz skoczę 180, żeby nie było za dużo.
Czyli?
Jeśli teraz jest możliwość, to bierzmy, co się da. Korzystajmy z chwili, z naszej siły. Nie martwmy się na zapas. I nie przejmujmy się też tym, że kogoś stracimy. Idźmy do przodu, wychowujmy młodzież, pilnujmy, żeby liga dalej była profesjonalna. Wtedy poradzimy sobie z każdym problemem.
Przejdź na Polsatsport.pl