Wisła Kraków skazana na pożarcie?! "To chora sytuacja, której nie rozumiem”

Wisła Kraków skazana na pożarcie?! "To chora sytuacja, której nie rozumiem”
Cyfrasport
Czy piłkarze Wisły mają szanse na pokonanie Jagiellonii w walce o Superpuchar? Przeanalizował to Grzegorz Pater (u góry z lewej)

- Najważniejsze, że wszyscy kibice mają szansę obejrzeć Superpuchar, dlatego pomysł z przeniesieniem go na Stadionie Narodowym jest lepszy niż rozgrywanie tego meczu w Białymstoku bez kibiców z Krakowa. Bojkotowanie kibiców Wisły przez wiele klubów to jest całkowicie chora sytuacja – powiedział nam czterokrotny mistrz Polski w barwach Wisły Grzegorz Pater. 2 kwietnia starcie Jagiellonii z Wisłą o Superpuchar. Transmisja w TV4, Polsacie Sport 1, Polsacie Sport Premium 1 oraz na Polsat Box Go.

Michał Białoński, Polsat Sport: W złotej erze Bogusława Cupiała Wisła Kraków zdobyła aż ośmiokrotnie mistrzostwo Polski, dwukrotnie Puchar Polski, ale Superpuchar tylko raz, w 2001 r., gdy strzeliłeś dwie bramki Polonii Warszawa i wygraliście 4:3. 24 lata temu, jako mistrz Polski, byliście jednak faworytem. Teraz jest nim Jagiellonia.

 

Grzegorz Pater, były piłkarz Wisły Kraków, czterokrotny mistrz Polski: Dobrze pamiętam zdobycie Superpucharu. Nie tylko dlatego, że zdobyłem dwie bramki. Mecz rozgrywano w Starachowicach, upał był niemiłosierny. Jeśli chodzi o najbliższy mecz o Superpuchar, to faktycznie faworytem jest Jagiellonia. Wisła też ma swoje szanse na to trofeum i nie tylko w myśl zasady, że jeżeli wychodzisz na jakikolwiek mecz, to nigdy z góry wynik nie jest przesądzony. Zaobserwowałem, że Wisła z zespołami mocniejszymi radzi sobie nawet lepiej niż z tymi słabszymi. Nie wiem czy jest to zasługa dodatkowej mobilizacji, która występuje w piłkarzach, czy po prostu zespoły z Ekstraklasy pozostawiają więcej przestrzeni do gry. Dlatego niewykluczone, że wiślacy mogą powalczyć o zwycięstwo.

 

ZOBACZ TAKŻE: Lewandowski wściekły na Probierza? Ciekawe doniesienia z Hiszpanii

 

Pierwotnie spotkanie to miało być rozegrane w lipcu ubiegłego roku. Termin zmieniano kilka razy, na dodatek nie było gwarancji, że Jagiellonia wpuści kibiców Wisły. Ostatecznie PZPN przeniósł spotkanie na Stadion Narodowy. To dobry pomysł?

 

Najważniejsze, że kibice mają szansę obejrzeć to spotkanie, dlatego pomysł z Narodowym jest lepszy niż rozgrywanie tego meczu w Białymstoku bez kibiców z Krakowa. Natomiast bojkotowanie kibiców Wisły przez wiele klubów to jest całkowicie chora sytuacja, która ciągnie się już dobrych kilkanaście miesięcy. Dla mnie jest to niezrozumiała kwestia. Sam grałem w piłkę, więc dobrze wiem, jak ważne było wsparcie fanów na wyjazdach. To było nie tylko miłe, ale też stanowiło dodatkowy bodziec motywacyjny, gdy kibice jeździli za nami nie tylko po kraju, ale też po całej Europie. Tymczasem w Polsce większość klubów nie chce wpuszczać kibiców Wisły, wymyślają z sufitu powody. Uważam, że PZPN powinien zastosować surowe kary wobec tych, którzy stosują taki proceder. Przecież po to związek dowodzi całą polską piłką, by stać na straży przepisów i pilnować równych zasad, a pozbawienie Wisły dopingu na wyjazdach jest ich pogwałceniem. Ja tej sytuacji nie rozumiem i drażni mnie to. Przecież kibice Wisły, choć nie są wpuszczani i tak jeżdżą na mecze i prowadzą doping spod stadionów. I nikomu włos z głowy nie spada, nie dzieje się nic złego. Co by się zatem mogło stać na stadionie, który jest wyposażony w monitoring i na którym porządku pilnuje ochrona?

 

Ten sezon dla Wisły jest jak przejażdżka kolejką wysokogórską. Najpierw dzielna walka o europejskie puchary, wywalczenie dwóch punktów dla Polski, słabsze punktowanie w lidze i przedwczesne odprawienie trenera Moskala. Jego zastępca Mariusz Jop na początku szedł jak burza, ale ostatnio drużyna gra w kratkę: dwa zwycięstwa, dwie porażki i remis. W barażowej szóstce trzyma się na samym dole.

 

To prawda, denerwujemy się tym, czy uda się drużynie załapać do „szóstki”, a przecież Wisłę stać na to, żeby biła się o pierwsze, drugie, czy trzecie miejsce, a nie o szóste. Wszyscy kibicujemy temu, żeby Wisła wróciła do Ekstraklasy, to po pierwsze. A po drugie, żeby zaczęła dominować w 1. Lidze. Brakuje stabilizacji formy. Będąc z zewnątrz, ciężko mi wskazać przyczynę tych wahań. Moim zdaniem, Kaziu Moskal został za wcześnie zwolniony. Mariusz Jop zaczął imponującą, ale tak mi się wydaje, że punktowanie zespołu wraca powoli na wcześniejsze tory i to jest niepotrzebne.

 

Na niektóre mecze aż miło było popatrzeć. Gdy czas mi pozwala, to chodzę na mecze, by oglądać na żywo. Jeśli nie mogę iść na stadion, to w telewizji nie opuszczam żadnego spotkania.

 

Jakie są twoje obserwacje?

 

Na początku kadencji Mariusza Jopa było widać po drużynie determinację, agresywność w wysokim czy średnim pressingu, ale teraz to zaczyna zanikać. Może to jest przyczyną słabszych meczów?

 

Nie sądzisz, że Wiśle brakuje dziś skrzydeł takich, jakie stanowiłeś z Kamilem Kosowskim, czy później „Kosa” z Kalu Uche? Po kontuzjach Carbo i Poletanovicia środek drugiej linii stanowią filigranowi Kacper Duda z Jamesem Igbekeme, więc rywale nie mają problemów z wygraniem walki fizycznej. Angel Rodado z Łukaszem Zwolińskim nie mają zbyt wielu sytuacji do zdobycia bramki.

 

Powiem szczerze, że czasem ciężko patrzyć na to. Tak naprawdę napastnik jest rozliczany z bramek, natomiast faktycznie Rodado ze Zwolińskim nie dostają podań na dobre pozycje w polu karnym. Wspomniałeś nasze czasy i nie wiem, czy się piłka aż tak bardzo zmieniła, ale my faktycznie mieliśmy mnóstwo akcji oskrzydlających na obu stronach. Kończyły się one celnymi dośrodkowaniami, które na bramki zamieniali Maciek Żurawski czy Tomek Frankowski. Teraz w Wiśle nie ma takiej gry. Warto też wspomnieć o Radku Kałużnym, który miał dobre warunki fizyczne i potrafił zdobywać przepiękne bramki z dystansu, nawet z 30 m. Teraz odnoszę wrażenie, jakby wiślacy bali się uderzać z drugiej linii, z 20-25 m. Próbują wjechać na siłę do „szesnastki” i stosują takie pykanie na pół metra, na metrze, podawania piłki po obwodzie, nie ma odpowiedzialnego, który oddałby strzał na bramkę. A przecież strzał to jest zawsze strzał! Na ogół rywale bronią się gęsto przed bramką, więc łatwo o rykoszet, który pomoże w zdobyciu bramki. To w ogóle zaniknęło! Abstrahując już od skrzydeł, ale jak nie gramy bokami, to pouderzajmy chociaż z drugiej linii!

 

Wiadomo, że przeciwnicy zagęszczają środek boiska, więc tym bardziej trzeba atakować bokami i posyłać dokładne wrzutki. Do tego, żeby napastnicy strzelali bramki, potrzebne są podania, oni muszą być obsługiwani. Nie ma innej rady!

 

W połowie lutego Wisłę ograł w Krakowie Znicz Pruszków, z 38-letnim Radosławem Majewskim na środku pomocy. Wystarczyło zagęścić pole karne i wyprowadzać kontry.

 

Dlatego wiślacy muszą szybciej rozgrywać piłkę, jeśli chcą rozmontować defensywę dobrze ustawionego rywala. Szybciej zmieniać kierunki ataku, przegrywać piłkę przez środek. Ja wiem, że to się łatwo mówi, ale trzeba dążyć do tego. Często jest tak, że dojeżdżamy do 30, metra i walimy głową w mur. Dobrą receptą są też uderzenia z drugiej linii, o których wspomniałem. One mogą spowodować również to, że przeciwnik wyjdzie wyżej i zostawi więcej miejsca za plecami. Nie wykluczam, że trener Jop przerabia to wszystko w treningu z piłkarzami, ale im w meczach to nie wychodzi. Trzeba doprowadzić do tego, żeby dośrodkowań i strzałów z dystansu było dużo więcej. Nie muszą być wszystkie celne, ale spowodują kanonadę na bramkę, na 10 niech będzie pięć celnych, z których padną dwie bramki.

 

To jak będzie 2 kwietnia na Narodowym?

 

W Superpucharze Wisła na pewno powalczy. Jak wcześniej wspomniałem, trochę lepiej się jej gra z mocniejszymi zespołami. Również przez to, że one grają bardziej otwartą piłkę i nie są tak głęboko cofnięte.

Przejdź na Polsatsport.pl

Superpuchar Polski - kto zdobędzie?

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie