Iwanow: Mecz, którego miało nie być
Superpuchar Polski, czyli mecz, który miał się odbyć w lipcu, a potem mogło go nie być w ogóle, doczeka się realizacji. Nikt do końca z tego dzisiejszego terminu nie jest jednak zadowolony.
Jagiellonia wolałaby się regenerować przed ostatnimi dwoma miesiącami w Ekstraklasie i bojami z Realem Betis w Conference League. Do tego miała ten mecz grać u siebie.
ZOBACZ TAKŻE: Superpuchar Polski: Kibice pożegnali Jagiellonię. W Warszawie ich nie będzie (WIDEO)
Wisła jest w podróży do soboty, bo wtedy gra w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą Poznań. Punkty w 1. Lidze są im z pewnością bardziej potrzebne niż prestiżowe dodatkowe spotkanie, by z jak najwyższego miejsca przystąpić do baraży. Wspomnienie ostatniej wizyty na PGE Narodowym jest co prawda piękne, mniej ciepło wspomina się jednak to, co wydarzyło się sięgnięciu po Puchar Polski. Bo potem, w walce o elitę, zespół zaliczył totalne fiasko.
„Biała Gwiazda” skończyła poprzedni sezon na dziesiątym miejscu. Puchar smakował przednio, ale po jego zdobyciu drużyna jakby zatruła się tym miodem i lukrem. W czterech ostatnich kolejkach po drugim maja zdobyła zaledwie punkt. To było niewiarygodne.
Szacunek dla obu klubów i ich trenerów, że mimo różnych niedogodności, dziś nikt nie zamierza się oszczędzać. Wystawiać rezerwowy skład, juniorów, „bohaterów” drugiego planu. Choć zarówno przed Jagiellonią, jak i Wisłą pewnie są ważniejsze cele i zadania do zrealizowania, to jednak jest to gra o trofeum.
Paradoksalnie, gdyby ten mecz miał odbyć się w letnim terminie, składy mogłyby być bardziej okrojone. Nieprzypadkowo po Superpuchar, poza jednym wyjątkiem, w ostatnich latach zawsze sięgał zdobywca Pucharu, a nie mistrz kraju. Ten często szykował się do eliminacji do Ligi Mistrzów i to był dla niego priorytet.
Najbardziej wymownym tego przykładem jest 2014 rok i spotkanie Legii z Zawiszą Bydgoszcz, przy Łazienkowskiej w Warszawie. W stołecznej ekipie zagrali wtedy tacy piłkarze jak Robert Bartczak, Bartłomiej Kalinkowski, Konrad Jałocha, Kamil Kurowski, Adam Ryczkowski, Łukasz Moneta i Arkadiusz Piech. Drużyna z kujawsko-pomorskiego wygrała 3:2, a obecnie tego klubu próżno szukać na centralnym poziomie. Dziś taka sytuacja jak przed dekadą nam nie grozi. Nikt w lekceważący sposób do tego meczu nie podejdzie.
Szkoda, że kontuzja barku eliminuje i to nie tylko z tego meczu Angela Rodado. Bez niego Wisła nie pokonałaby Pogoni Szczecin 2 maja 2024. Być może doszłoby do bezpośredniego spotkania dwóch najlepszych Hiszpanów na polskich boiskach, bo Wiślak jest taką samą wartością dla swojej drużyny, jak Jesus Imaz dla Jagielloni.
Adrian Siemieniec wie doskonale, że ma piłkarzy mających w nogach najwięcej meczów ze wszystkich naszych klubów i musi nimi rozsądnie gospodarować. Wyjściowa jedenastka nie będzie może w stu procentach najmocniejsza. Ale z drugiej strony zmiennicy, którzy pojawili się z ławki w Gdańsku przeciw Lechii, nie dali zdecydowanego sygnału, by na PGE Narodowym zacząć od pierwszego gwizdka.
Kontekst tego meczu i chaos, który wokół niego panował, plus fakt bojkotu kibiców Jagielloni oraz świadomość, że stadion w szwach pękać nie będzie, nie zapowiada może, że będzie to niezapomniany wieczór. Może jesteśmy jednak w błędzie? Oba zespoły skrojone są pod widowisko i zawsze chcą grać w piłkę. Nie wszyscy stanęli na wysokości zadania organizując Superpuchar Polski 2024 z prawie ośmiomiesięcznym opóźnieniem. Ale piłkarze to zrobią. Tego akurat jestem pewien.
