Kapitan Wisły Kraków postawił sprawę jasno. "Nie ma się co czarować i szukać dziwnych historii”
- Nie ma się co czarować i szukać jakichś dziwnych historii czy haseł. Strata Angela Rodado to dla nas duże osłabienie. Pozostaje trzymać kciuki, żeby był jak najszybciej gotowy na mecze ligowe. Ale w meczu o Superpuchar na Stadion Narodowy i tak wyjdziemy po zwycięstwo – powiedział nam kapitan Wisły Alan Uryga. Starcie Jagiellonia – Wisła o Superpuchar już dziś o godz. 21. Transmisja w TV 4, Polsacie Sport Premium 1, Polsacie Sport 1 i w internecie na Polsat Box Go.
Michał Białoński, Polsat Sport: Jesteś w stanie znaleźć dwa-trzy powody, dla których w Superpucharze Dawid może pokonać Goliata?
Alan Uryga, kapitan Wisły Kraków: Przede wszystkim potrafimy grać takie mecze. Już w zeszłym sezonie pokazaliśmy, że dobrze radzimy sobie w starciach z ekstraklasowymi drużynami. Paradoksalnie właśnie w takich meczach łatwiej jest nam pokazać swoje atuty, gdy startujemy z pozycji czarnego konia. I wydaje mi się, że jest to najważniejszy powód, dla którego warto w nas wierzyć. Wyjdziemy na Stadion Narodowy po zwycięstwo.
ZOBACZ TAKŻE: Mocny atak na Wisłę. Królewski ripostuje! "Totalnie absurdalna sytuacja"
Co jest siłą Jagiellonii, że potrafi godzić dobre występy w Lidze Konferencji z tymi w lidze? Do tej pory polskim zespołom się to nie udawało.
Rzeczywiście, Jagiellonia imponuje. Można powiedzieć, że w końcu doczekaliśmy się polskiego zespołu, który pokazał, że jednak się da łączyć grę na wielu frontach. I spisywać się, jeśli nie całkiem nieźle, to nawet czasami bardzo dobrze. Wydaje mi się, że ich mocną stroną jest kolektyw. Mają bardzo dużą moc w ofensywie. Wiemy, że jest to zespół, który przede wszystkim najlepiej się czuje, mając piłkę przy nodze. Ofensywa jest ich siłą. Ich motory napędowe to kolektyw i właśnie ta duża moc w ofensywie.
Dokładnie 11 miesięcy temu na Narodowym sięgnęliście po Puchar Polski. Jak się czujesz przed tym sentymentalnym powrotem?
Podchodzę do tego raczej na chłodno. Już tyle się wydarzyło po drodze, że trzeba mówić o całkiem innym okresie, etapie, w którym się teraz znajdujemy. Nie łączymy tych dwóch wydarzeń, choć Superpuchar jest nagrodą za to, co się wydarzyło niespełna rok temu. Ale mam wrażenie, że to całe zamieszanie wokół Superpucharu, z terminami, stadionami, kibicami troszkę tej magii odebrało. Mam nadzieję, że w środowy wieczór wszyscy poczujemy jej namiastkę.
Fakt, że wy znacie specyficzną murawę na Narodowym, a piłkarze Jagiellonii, w zdecydowanej większości jej nie znają, jest waszym atutem?
Pewnie troszeczkę tak, ale większej wagi bym do tego nie przywiązywał. Nie wydaje mi się, żeby to miało duże znaczenie. To tylko mały plusik dla nas.
A czy kolejnym nie jest dzień więcej na regenerację przed Superpucharem? Wy z Kotwicą graliście w piątek, a Jagiellonia – z Lechią, w sobotę. To istotna różnica, czy tak zahartowany w bojach zespół jak "Jaga" przywykł do meczów co trzy dni?
Znowu muszę odpowiedzieć, że jest to mały plusik, mała korzyść, ale rzeczywiście Jagiellonia jest bardzo z tym oswojona. Zwłaszcza w tym sezonie, bo gra regularnie co trzy dni. Wydaje mi się, że jest do tego zaadaptowana w najwyższym stopniu. Taki rytm gry Jagiellonii trwa nie kilka tygodni, tylko kilka miesięcy, więc mam świadomość, że jej piłkarze trudy tego meczu zniosą bardzo dobrze.
Alan Uryga komentuje brak Angela Rodado
Skoro o atutach już było, to porozmawiajmy o waszych brakach, a zwłaszcza o jednym poważnym. Jak poradzicie sobie bez kontuzjowanego Angela Rodado?
Nie powiem nic odkrywczego, jeśli stwierdzę, że strata Angela to bardzo duże nasze osłabienie. Nie ma się co czarować i szukać jakichś dziwnych historii czy haseł. Po prostu to dla nas duże osłabienie. Pozostaje trzymać kciuki, żeby był jak najszybciej gotowy na mecze ligowe, bo naszym priorytetem są mecze, które rozgrywane są w weekendy, z małymi wyjątkami, więc życzymy Angelowi dużo zdrowia. Mamy nadzieję, że ta absencja nie potrwa zbyt długo.
Kibice Wisły na Narodowym. Uryga: To zwycięstwo jest połowiczne
Od początku bojkotu waszych kibiców na większości polskich stadionów, bardzo ich wspieracie i lobbujecie, aby ów bojkot dobiegł końca. W wypadku Superpucharu udało się osiągnąć cel – na Stadionie Narodowym będziecie mieli doping. Gdyby mecz odbywał się w Białymstoku, pewnie waszych fanów by nie wpuszczono. To dobry sygnał ze strony PZPN-u, że wasi fani zobaczą Superpuchar?
Przede wszystkim cieszę się bardzo z tego, że nasi fani w środę, w takich okolicznościach, będą nas mogli wspierać. Rzeczywiście, jest to mały sukces, że udało się tego dopiąć, ale mam wrażenie, że to tylko, mimo wszystko, małe zwycięstwo.
O pełnym sukcesie by można mówić, gdyby ten mecz odbył się - tak jak zwykle - na stadionie mistrza Polski i nasi kibice zostaliby wpuszczeni. W takich okolicznościach PZPN by dopiął swego, „wymuszając” na Jagiellonii wpuszczenie naszych fanów. Dlatego zwycięstwo jest tylko połowiczne.
Ale czy PZPN robi wszystko, żeby wróciła normalność, to mam spore wątpliwości. Oczekujemy więcej, bo jesteśmy świeżo po kolejnych komunikatach klubów 1. Ligi, które już nawet nie silą się na wymyślanie kolejnych powodów: przeciekających sufitów, niedziałających kołowrotków, czy braku widelców w punkcie gastronomicznym. Warta Poznań postanowiła oficjalnie zakomunikować, że ze względu na animozje między grupami kibicowskimi podejmuje taki krok, że nie wpuszcza naszych kibiców. To kolejny dowód na to, że nie wszystko zostało zrobione w kierunku powrotu normalności, jeśli chodzi o wspieranie nas przez kibiców na meczach wyjazdowych.
Kolejny raz muszę podkreślić, że tak jak wybiegamy często na rozgrzewki meczów w koszulkach o nierównych zasadach gry, tak faktycznie jest. Jako jedyna drużyna w lidze, na wyjazdach, nie możemy liczyć na wsparcie swoich kibiców, a podkreślałem już wiele razy, że na wielu stadionach w tej lidze nasi fani stanowiliby pewnie większość i chociaż o te kilka procent byłoby nam łatwiej. Absolutnie to jest definicja tych nierównych zasad gry.
Czyli brakuje ci podejścia, jakie pokazała w sierpniu UEFA, grążąc surowymi karami Spartakowi Trnawa, który nie chciał wpuścić waszych kibiców, ale pod pręgierzem kar ustąpił? Waszych fanów wpuszczono, razem z nimi wstawili się zaprzyjaźnieni ze Slovana Bratysława, a Spartaka wspierali ci z Banika Ostrawa i GKS-u Katowice. Mimo tak wielu zwaśnionych grup kibicowskich nikomu włos z głowy nie spadł.
Absolutnie tak. Wydaje mi się, że po coś są te wszystkie licencje, warunki, które trzeba spełnić przed przystąpieniem do rozgrywek, w ich trakcie, czy między rundami. Skoro są punkty regulaminu mówiące o konieczności przyjęcia zorganizowanych grup kibiców przyjezdnych, to trzeba się ich trzymać. Po to do tych wymogów jest dostosowana infrastruktura stadionowa. Tymczasem kluby wysyłają jedno pismo, często o wątpliwej treści i to sprawę wyjaśnia. Oczywiście, w przerwie zimowej PZPN straszył, krzyczał, że w końcu się bierze za ten proceder, że będzie stosował kary i wyciągał konsekwencje. Te kary okazały się śmieszne, w wysokości paru złotych, na nikim nie robią wrażenia.
Absolutnie, oczekiwałbym takich kroków i starań. Mamy przykład meczu w Trnawie, na którym nic się nikomu nie stało. Bardzo bym chętnie posłuchał historii z sektorów gości, bądź ich okolic, w których krzywda się komukolwiek działa. I nie mówię tylko o meczach Wisły, ale też innych, często między bardzo zwaśnionymi drużynami. Na razie mamy absurd: nasi kibice są niewpuszczani pod byle powodem.
Przejdź na Polsatsport.pl