Słynny trener o kondycji skoków narciarskich: Po MŚ 2029 możemy gasić światła
Reprezentacja Finlandii w skokach narciarskich od kilku lat znajduje się w głębokim kryzysie. W zakończonym niedawno sezonie 2024/2025 Pucharu Świata najlepszy Fin, Antti Aalto, był dopiero 36. w klasyfikacji generalnej. - Jeżeli nic się nie zmieni, to po mistrzostwach świata w 2029 roku możemy gasić światła - skomentował słynny trener Mika Kojonkoski.

Jeszcze kilkanaście lat temu Finowie byli w skokach narciarskich prawdziwą potęgą, a tacy zawodnicy jak Janne Ahonen czy Matti Hautamaeki regularnie wskakiwali na podium nie tylko Pucharu Świata, ale i najważniejszych imprez sezonu. Od pewnego czasu tamtejsze skoki są jednak w kryzysie. W Pucharze Świata 2024/2025 punkty zdobyło co prawda 5 Finów, co było najlepszym rezultatem od sezonu 2014/2015, kiedy przynajmniej jeden punkt zdobyło 7 reprezentantów tego kraju, ale najlepszy Antti Aalto uciułał 116 "oczek", co dało mu dopiero 36. miejsce w klasyfikacji generalnej. Wyżej od niego byli choćby Bułgar Władimir Zografski, Francuz Valentin Foubert czy Estończyk Artti Aigro.
ZOBACZ TAKŻE: Pierwszy błąd nowego trenera kadry. "Murem za Thurnbichlerem"
- Na początku XXI wieku byliśmy na wielu płaszczyznach dużo lepsi od innych, wliczając w to nawet Austriaków. Co się wtedy wydarzyło? Być może nie wiedzieliśmy, jak docenić te sukcesy i nie byliśmy czujni na rozwój dyscypliny. Powinniśmy byli cały czas doskonalić umiejętności zawodników i trenerów, a także dbać o rozwój infrastruktury i warunki ekonomiczne skoków narciarskich - powiedział słynny trener Mika Kojonkoski, cytowany przez dziennik "Helsingin Sanomat".
Słynny szkoleniowiec, który prowadził do największych sukcesów reprezentacje Finlandii, Austrii i Norwegii, powiedział, że jeśli w fińskich skokach w ciągu najbliższych kilku lat nic się nie zmieni, będziemy świadkami całkowitego upadku dyscypliny w tym kraju.
- Jeżeli popatrzymy na to, jak zmieniła się choćby nasza infrastruktura w porównaniu do 2000 roku, to nie da się ukryć, że teraz jest gorzej. W Norwegii w tym czasie odnowiono Holmenkollen, nowe życie dostało Lillehammer, przebudowano Vikersund, ponownie uruchomiono skocznię w Trondheim. A u nas w tym czasie zamknęliśmy kilka obiektów, zwłaszcza tych mniejszych. To prowadzi do zmniejszenia znaczenia skoków narciarskich w kraju, ale i zmniejszenia znaczenia Finlandii na poziomie międzynarodowym. Jeżeli nie będziemy w stanie konkurować z innymi nawet na tak podstawowych polach rywalizacji, to po mistrzostwach świata w 2029 roku będziemy mogli gasić światła - zakończył Kojonkoski.
Doświadczony trener uważa, że to właśnie mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, które w 2029 roku odbędą się w Lahti, mogą być imprezą, dzięki której fińskie skoki przynajmniej spróbują podźwignąć się z marazmu, w jakim trwają już od kilkunastu lat.
Przejdź na Polsatsport.pl