Ancelotti skomentował blamaż Realu. Wymowne słowa
Trener piłkarzy Realu Madryt Carlo Ancelotti przyznał po wtorkowej porażce z Arsenalem 0:3 w Londynie, że szanse awansu jego podopiecznych do półfinału Ligi Mistrzów są małe. - Ale trzeba próbować i na pewno to właśnie zrobimy - zapewnił Włoch.

Szkoleniowiec broniących trofeum "Królewskich" nie spodziewał się porażki w takim rozmiarze. Ocenił, że tego dnia madrytczycy nie zagrali na swoim najwyższym poziomie.
ZOBACZ TAKŻE: Kiwior rzucony na głęboką wodę, Anglicy zareagowali. Tak ocenili Polaka
- To trudna do przełknięcia porażka, której, oczywiście, się nie spodziewaliśmy. W pierwszej połowie drużyna była uporządkowana, ale po dwóch bramkach z rzutów wolnych zespół podupadł i mentalnie, i fizycznie. Zwykle potrafi dobrze zareagować, ale tym razem ostatnie pół godziny było po prostu złe - nie ukrywał Ancelotti na konferencji prasowej.
Real trzykrotnie w historii odrabiał co najmniej trzybramkową stratę. Ostatnio udało mu się to w 1986 roku, gdy w Pucharze UEFA przegrał na wyjeździe z Borussią Moenchengladbach 1:5, ale w rewanżu zwyciężył 4:0.
- Zobaczymy, czy nam się uda. Ten wynik wszystko komplikuje, ale niektóre rzeczy zrobiliśmy, jak należy. W pierwszej połowie ciężko pracowaliśmy i fizycznie prezentowaliśmy wysoki poziom. Co prawda, jak ktoś obejrzał dzisiejsze spotkanie, to może sądzić, że już nie ma żadnych szans, ale w piłce nożnej wszystko zmienia się bardzo szybko - dodał Ancelotti.
Bohaterem gospodarzy w Londynie był Declan Rice, który popisał się dwoma precyzyjnymi uderzeniami z rzutów wolnych (58. i 70. minuta). Szczególnie efektowne było to drugie, kiedy 26-letni pomocnik posłał piłkę w sam narożnik bramki strzeżonej przez Belga Thibaut Courtois. Na 3:0 prowadzenie Arsenalu podwyższył Hiszpan Mikel Merino (75.).
Rice strzelił pierwsze dwa gole z rzutów wolnych w dorosłej karierze.
- Wiedziałem, że mam takie możliwości, ale ciągle trafiałem w mur albo ponad poprzeczką. Tym razem moją pierwszą myślą było dośrodkowanie, ale potem zobaczyłem, gdzie stoi mur i jak ustawiony jest bramkarz, i pomyślałem: "Spróbuj" - relacjonował.
Z postawy podopiecznego dumny był hiszpański trener Mikel Arteta.
- Nigdy wcześniej nie trafił bezpośrednio z rzutu wolnego, więc jakie były na to szanse? Kryje się za tym wiele treningów. Przez trzy i pół roku nie udało nam się zdobyć bramki bezpośrednio z rzutu wolnego, a teraz dwie w niewiele ponad 10 minut... W tych rozgrywkach umiejętności indywidualne odgrywają wielką rolę - ocenił.
Dodał, że występ jego drużyny i tak korzystny wynik to "krok naprzód".
- W takich meczach tworzy się historię. Kibice byli bardzo aktywni przez większość meczu. Trzeba cieszyć się tą wygraną, ale to dopiero połowa dwumeczu. Żeby awansować, być może w Madrycie będziemy musieli zagrać jeszcze lepiej. Przed nami jeszcze daleka droga - dodał Arteta.
Jego zdanie podziela też były piłkarz "Kanonierów" Cesc Fabregas, który komentował wtorkowe spotkanie w serwisie Amazon Prime.
- Chciałbym móc powiedzieć, że kwestia awansu już się rozstrzygnęła. Po pierwszym golu powiedziałem, że potrzebują drugiego, po drugim - że trzeciego, ale... Real Madryt to Real Madryt - stwierdził lapidarnie.
Zwycięzcy tego dwumeczu trafią w półfinale na Aston Villę lub Paris Saint-Germain. Finał tej edycji LM zostanie rozegrany 31 maja w Monachium.
Przejdź na Polsatsport.pl