Patrycja Balcerzak po meczu z Bośnią i Heregowiną: Na EURO możemy zderzyć się ze ścianą, a gotowej jedenastki jeszcze nie mamy!

Tomasz LachPiłka nożna

Historyczny awans polskich piłkarek do finałów mistrzostw Europy wprawił wielu kibiców w euforię. Tymczasem ostatni remis z Bośnią i Hercegowiną w Lidze Narodów mocno tych kibiców sprowadził na ziemię. Biało-Czerwone rozegrały bardzo słaby mecz i wciąż nie są pewne powrotu do dywizji A rozgrywek. To wszystko dzieje się na niespełna 3 miesiące przed ME. Skoro niby jest tak dobrze, to dlaczego w Zenicy było tak źle? Sytuację analizuje 78-krotna, była reprezentantka kraju - Patrycja Balcerzak.

Patrycja Balcerzak po meczu z Bośnią i Heregowiną: Na EURO możemy zderzyć się ze ścianą, a gotowej jedenastki jeszcze nie mamy!
Fot. PAP
Reprezentacja Polski w piłce nożnej kobiet

Tomasz Lach: Oglądanie meczu przeciwko Bośni i Hercegowinie było gorsze od wizyty u okulisty i stomatologa. Od patrzenia bolały oczy i zęby. Dlaczego polski zespół zaprezentował się tak słabo?

 

Patrycja Balcerzak: Wydaje mi się, że decydowały o tym sytuacja w tabeli, gra w Lidze B, mecz na terytorium przeciwnika, tak ogólnie powiem podejście mentalne. Gra nam się trudniej z gorszymi rywalami, trudniej się nam zmotywować. Łatwiej nam za to znaleźć siły mentalne na lepiej usytuowane w rankingach zespoły.

 

Dlaczego grając przeciwko ultradefensywnie ustawionemu przeciwnikowi Polki nie były w stanie nic zrobić? Czemu nie przyspieszały gry, nie próbowały pojedynków w bocznych sektorach, dlaczego w ogóle nie było strzałów zza pola karnego, kompletnie nie działały też stałe fragmenty gry?

 

Nie będę malować trawy na zielono, bo rzeczywiście jak pan stwierdził, zęby i oczy bolały. Na pewno lekcję odrobiły Bośniaczki. W porównaniu do pierwszego meczu (Polki wygrały w Gdańsku 5:1 - przyp. red.) zeszły bardzo nisko do obrony w ustawieniu 5-4-1. Takie ustawienie jest bardzo zniechęcające jeśli chodzi o grę w piłkę nożną.

 

Nie można się jednak obrażać na fakt, że przeciwnik robi wszystko, by utrudnić nam życie niskim ustawieniem i skomasowaną liczbą zawodniczek we własnym polu karnym i w świetle bramki. Polki próbowały je z tego ustawienia wyciągnąć, ale zawodniczki z Bośni wypuściły "kotwicę", mówiąc "my się z pola karnego nie ruszamy". Nam na tym tle zabrakło dynamiki w poruszaniu się z piłką, przyjęcia otwierającego do przodu i szukania gry do przodu. Zabrakło też penetrujących piłek, którymi na przykład w pierwszym meczu Paulina Dudek szukała Ewy Pajor.

 

Czy nie zabrakło Pani naszych liderek? Ewa Pajor była mało widoczna, Martyna Wiankowska kolejny raz nie poradziła sobie na lewej obronie, skrzydłowe Natalia Padilla-Bidas i Ewelina Kamczyk niewiele wniosły. Liczenie na dalekie podania stoperki Pauliny Dudek pod bramkę Bośni (Dudek wykonała ich 10) to chyba zbyt prosta taktyka na mecz z takim rywalem?

 

Jak zobaczyłam mowę ciała zawodniczek, jak presują, jaki mają wyraz twarzy podczas sytuacji jeden na jeden, to jakich szukają rozwiązań – to właśnie Paulina Dudek swoją postawą pokazała jak bardzo chce i sama się napędzała i próbowała też napędzać zespół.

 

Wiem, że Ewa Pajor zagrała poniżej naszych oczekiwań, ale to była druga osoba, która dwoiła się i troiła, by szukać rozwiązań. Bośniaczki zamknęły jej największy atut, czyli szybkość, ale Ewa schodziła momentami do linii środkowej i szukała tej gry. Chciała dużo zrobić, by cokolwiek skonstruować. Weronika Zawistowska mogła też wejść dużo wcześniej, bo zmiany pomimo niekorzystnego wyniku powinny w moim odczuciu być przeprowadzone szybciej.

 

Grając z tą samą ekipą, tym samym stylem i nie zmieniając niczego, nie da się osiągnąć rezultatu. Wejście Weroniki to był ten bodziec, ta pozytywna zmiana. Ona walczy o skład, a przed kontuzją była w nim wiodącą osobą. Jeżeli zaś chodzi o nasze liderki, to tak szczerze poza Pauliną Dudek nie chciałabym nikogo wyróżniać. Natalia Padilla-Bidas balansuje na granicy formy, Ewelina Kamczyk podejmowała jakieś próby, ale generalnie brakowało pressingu i odwagi na skrzydłach.

 

Nasz zespół rywalizuje w Lidze Narodów z mocno przeciętnymi przeciwnikami, a w mistrzostwach Europy zmierzy się z Niemkami, trzecią drużyną w rankingu FIFA czy Szwecją, która jest w rankingu na szóstym miejscu. Przeskok z dywizji B Ligi Narodów do finałów ME może być bolesny i skończyć się katastrofą?

 

Sukces awansu na EURO 2025 był okupiony spadkiem do dywizji B Ligi Narodów. Nie można mieć cukierka i zjeść cukierka. Myślę, że z tych dwóch celów, zrealizowany został ten dla nas ważniejszy, czyli pierwszy, historyczny awans na wielką imprezę. Uważam jednak, że jest za duża różnica poziomu między dywizją A i dywizją B. Brakuje mi czegoś pomiędzy takiego "B+". Chociaż jeśli ktoś oglądał wczoraj pierwszy raz mecz Polek, to powiedziałby, że one się nadają do dywizji B.

 

Gra przed EURO z przeciwnikami z tej dywizji na pewno da Polkom dużo pewności siebie. Strzelamy bramki, prowadzimy grę, mamy atak pozycyjny, ale jeśli odniesiemy to do warunków mistrzostw Europy, czyli grę Niemek, Dunek, Szwedek, bardzo szybką grę, fizyczną, elastyczną taktycznie, z gwiazdami formatu europejskiego, to możemy się zderzyć ze ścianą. Nie jest to do końca dobre, że gramy w dywizji B.

 

Względy mentalne nie mają tutaj znaczenia, bo dla mnie najważniejsze jest wypracowanie automatyzmów i schematów działań. My nie potrafiliśmy w meczu z Bośnią narzucić naszej taktyki, naszego schematu działań, naszego stylu gry! To jak my chcemy wyjść na Niemcy, Danię i Szwecję?! Nie mówię, że tym zespołom mamy coś narzucać, ale nie możemy tracić swojego DNA. Mam tylko nadzieję, że zawodniczki mają świadomość, że mecze na EURO będą o wiele cięższe i że jeszcze w końcówce Ligi Narodów będą narzucać swój styl gry, będą grały szybciej, zamiast dostosowywać się do warunków przeciwnika. Ani Niemki, ani Dunki, ani Szwedki nie będą grały wolniej, tylko będą chciały narzucić swoje tempo, swoje warunki.

 

Czy selekcjonerka Nina Patalon ma już drużynę gotową na EURO? Czy możemy spodziewać się jednak zmian w pierwszej jedenastce, szukania optymalnego składu do samego końca?

 

To nie jest jeszcze gotowa 11-tka. Zaczynając od bramkarki, pewną pozycję ma Kinga Szemik, ale cieszy to, że trenerka Nina ogrywa kolejną bramkarkę (przeciwko Bośni i Hercegowinie debiutowała w reprezentacji Natalia Radkiewicz). Linia obrony zaczyna się krystalizować, aczkolwiek dwie środkowe lewonożne obrończynie w składzie to jest znak zapytania.

 

Ciekawa jestem czy Emilia Szymczak nie wskoczy, mamy Gosię Mesjasz na ławce, mamy też kontuzjowaną Gosię Grec, która też już w reprezentacji grała. Życzę sobie też powrotu Sylwii Matysik, która w jednym meczu wyłączyła Graham Hansen. Chciałabym, by wróciła w pełni sił, zdrowa i przygotowana. Ona szczególnie w meczach z wymagającymi rywalami robi po prostu robotę w defensywie.

 

Jeżeli chodzi o lewą obrończynię Martynę Wiankowską, to pytanie czy to jest jej pozycja w kadrze. Ona sama o tym mówi. Pytanie czy selekcjonerka szuka innych rozwiązań na tę pozycję. Jeśli chodzi o środek pola, to Nina Patalon szuka jeszcze w naszym systemie 4-3-3 jednej piłkarki do uzupełnienia. Dlatego widzieliśmy roszady i Klaudię Słowińską, która zasłużyła sobie na miejsce w składzie.

 

Linia ofensywna opiera się o naszą liderkę Ewę Pajor. Natalia Padilla-Bidas będąc w wysokiej formie pięknie się wkomponowała w kadrę, tworząc czasami duet ofensywny z Ewą. Pozostaje kwestia jej formy, ale na szczęście mamy Klaudię Jedlińską i Paulinę Tomasiak, chociaż jej brak doświadczenia w kadrze. Nadia Krezyman może wnieść tę kreatywność, to, czego nam obecnie trochę brakuje, tego polotu, młodzieńczej wizji i odwagi. Na lewej stronie są Kamczyk i Zawistowska, chociaż zastanawiam się czy Ewelina Kamczyk nie będzie grała w linii pomocy. Powiedziałabym, że 60-70% składu już jest ustalone i teraz pozostaje kwestia pozostałych 30-tu procent.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie