Zbigniew Boniek trafił w sedno. "To nie jest wyrok śmierci”

- Na pewno porażka 0:2 z Betisem to dla Jagiellonii nie jest piłkarski wyrok śmierci. Wynik odzwierciedla to, co widzieliśmy na boisku. Ja uważam, że szukanie innej perspektywy, zielonego światła w tunelu, sugerującego, iż Jagiellonia u siebie może wygrać, byłoby po prostu nie fair, bo Betis jest drużyną lepszą. Natomiast w piłce już nie takie "numery" były, że kopciuszek eliminował potęgę, dlatego trzeba dać z siebie wszystko w rewanżu w Białymstoku – powiedział nam Zbigniew Boniek.

Zbigniew Boniek trafił w sedno. "To nie jest wyrok śmierci”
PAP/Leszek Szymański
Zbigniew Boniek (z lewej) broni Legii (jej piłkarz Luqiunhas próbuje zatrzymać Jadona Sancho) po porażce z Chelsea Londyn 0:3

Michał Białoński, Polsat Sport: Wczoraj opuścił nas Leo Beenhakker, który w latach 2006-2009 był selekcjonerem reprezentacji Polski. Jak pan go zapamięta?

 

Zbigniew Boniek: Nie tylko mi, ale całej polskiej piłce jest na pewno przykro z tego powodu. Na pewno był to trener, który w pierwszym etapie swojej pracy w Polsce pokazał i otworzył nowe horyzonty. Na pewno jego praca wtedy wyglądała znakomicie, wywalczył z naszą reprezentacją historyczny sukces, jakim był pierwszy awans na ME i nie przeszkodziły w tym porażki z Finlandią w Bydgoszczy, czy z Armenią na wyjeździe. Natomiast drugi etap nie był już tak różowy, ale jeden trener całego systemu i mentalności środowiska nie zmieni. Odszedł człowiek, którego wszyscy w Polsce szanowali.

 

ZOBACZ TAKŻE: Mocna zapowiedź trenera Jagiellonii. "Betisowi nie będzie już tak łatwo"

 

Jak pan ocenia porażki Legii z Chelsea 0:3 i Jagiellonii z Betisem 0:2? Nie odniósł pan wrażenia, że z Arturem Borucem w bramce Legia straciłaby co najwyżej jednego gola?

 

To czy Legia przegrała 0:1 czy 0:3 nie ma wielkiego znaczenia, bo po prostu różnica między obydwoma zespołami była bardzo widoczna. Pod względem piłkarskim, fizycznym, mentalnym, rozgrywania piłki i techniki indywidualnej. Ja zawsze podkreślałem, że granie w naszej lidze, między sobą, to jedna rzeczywistość, a konfrontacja z zespołami topowego, europejskiego poziomu, to jest zupełnie coś innego.

 

Do tej pory w Lidze Konferencji Legia i Jagiellonia miały przeciwników, którzy pozwalali na grę jak równy z równym. I oba zespoły dobrze to wykorzystały, wycisnęły maksimum, dlatego trzeba im bić brawo. Natomiast pierwsze mecze ćwierćfinałowe uwypukliły różnicę w umiejętnościach piłkarskich. Ale jeżeli weźmiemy z Legii Luqiunasa i Morishitę, którzy brylują na polskich boiskach, to w piłce poważnej, gdzie warunki fizyczne odgrywają jakąś rolę, to sytuacja robi się zupełnie inna i ciężka. Natomiast ja bym tego naszego bramkarz Kacpra Tobiasza w ogóle nie wyciągał indywidualnie, bo ta porażka na pewno nie jest jego winą. Raz obronił, potem "wypluł" piłkę, ale obronił też karnego.

 

Legia była drużyną, która starała się grać ambitnie, ale ambicja wystarczyła na dobre zabezpieczenie bramki przez pierwsze 48 minut. Potem górę wzięła Chelsea. Zmęczenie powoduje, że się obniża pułap koncentracji, zaczynają się błędy i wynik 0:3 odzwierciedla różnicę między obydwoma zespołami.

 

Natomiast ja bym nie krzyżował Legii i Jagiellonii, a wręcz przeciwnie. Na ich przygodę z Ligą Konferencji patrzę tylko pozytywnie. To, co widzieliśmy powinno nas dopingować do tego, abyśmy się nie zachwycali zwycięstwami w fazie grupowej, tylko zakasali rękawy i wykonali ogrom pracy, aby zniwelować różnicę dzielącą nas do tych mocniejszych drużyn, jak Chelsea i Betis. Ich poziom w technice indywidualne, fizyczności, mentalności był znacznie wyższy. Nad tym muszą kluby pracować.

 

Jagiellonia grała na wyjeździe i choć zbyt wiele w ofensywie nie pokazała, to porażka 0:2 na pewno nie skazuje ją na niepowodzenie w rewanżu u siebie?

 

Na pewno nie jest to dla niej piłkarski wyrok śmierci. Ten wynik po prostu odzwierciedla to, co widzieliśmy na boisku. Ja uważam, że szukanie innej perspektywy, zielonego światła w tunelu, sugerującego, iż Jagiellonia u siebie może wygrać, byłoby po prostu nie fair, bo mi się wydaje, że Betis jest drużyną lepszą. Natomiast w piłce już nie takie "numery" były, że kopciuszek eliminował potęgę, dlatego trzeba dać z siebie wszystko w rewanżu w Białymstoku.

 

Z kolei Legia musi pojechać do Londynu, żeby pożegnać się z honorem, a Jagiellonia, jeżeli ma nawet tylko dwa-trzy procent szans, to trzeba starać się tę szansę wykorzystać, żeby nie mieć do siebie pretensji. Świat się nie zawali, jeżeli to się nie uda. Legia i Jagiellonia już teraz, docierając do ćwierćfinału, zrobiły swoje. Poprawiły nasze miejsce w rankingu UEFA. I za to im trzeba podziękować, natomiast muszą na koniec zrobić wszystko, żeby rozstanie z Conference League nie było zbyt bolesne, tylko honorowe, sportowe.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie