Awanturnik, który zdobył serca kibiców. Znany siatkarz zakończył karierę
Wygrana przez Parnu Vorkpalliklubi 3-0 rywalizacja z TalTechem o brązowy medal ligi estońskiej była ostatnią w karierze Andrusa Raadika - siatkarza, który w swoim kraju zyskał niemalże status legendy. "Awanturnik, który zdobył serca kibiców" - napisał o nim dziennik "Postimees" tuż po ogłoszeniu przez niego decyzji o odejściu ze sportu.

38-letni Raadik nigdy nie był gwiazdą światowego formatu. Ot, jedno mistrzostwo, trzy srebra i osiem brązowych medali ligi estońskiej, dwa triumfy w Lidze Bałtyckiej, srebro, trzy brązowe medale i tytuł MVP ligi fińskiej, do tego cztery Puchary Estonii i jeden Finlandii to z całą pewnością nie jest dorobek, który kogokolwiek - nawet w samej Estonii! - rzucałby na kolana.
ZOBACZ TAKŻE: Prowadzili 13:5 w tie-breaku i... przegrali. Legendarny siatkarz wspomina koszmar z finału MŚ
Doświadczony przyjmujący został jednak doceniony za drogę, którą przeszedł, a także za niezwykle barwne i zawsze dosadne wywiady, których udzielał dziennikarzom.
Aby zrozumieć fenomen Raadika, należałoby cofnąć się do jego wczesnej młodości. Sam siatkarz w rozmowie z dziennikiem "Ohtuleht" w 2013 roku, a więc będąc dopiero u progu zawodowej kariery, wypalił, że sport uratował go przed niechybnym więzieniem, a być może nawet śmiercią! Estończyk nie stronił bowiem od szemranego towarzystwa i awantur i dopiero pierwsze sukcesy na parkiecie sprawiły, że zaczął wychodzić na ludzi.
Jego porywczy charakter dawał jednak o sobie znać również w trakcie kariery. Dziennikarze bardzo chętnie zapraszali go przed mikrofon lub kamerę, wiedząc, że Raadik nie będzie gryzł się w język i zawsze powie to, co leży mu na sercu. Dość powiedzieć, że z fińskiego Savo Volley został wyrzucony z hukiem... właśnie za wywiad, w którym - łagodnie mówiąc - podważył kompetencje szkoleniowca klubu i profesjonalizm jego władz.
O tym, jak trudny w prowadzeniu był 38-latek, przekonał się nawet doskonale znany polskim kibicom Gheorghe Cretu. Gdy Rumun został trenerem reprezentacji Estonii (prowadził ją w latach 2014-2019) i zaprosił Andrusa Raadika na zgrupowanie, ten odparł, że... jest za słaby na to, by występować w kadrze i woli nie marnować swojego i cudzego czasu. Ostatecznie Cretu zdołał jednak przekonać przyjmującego do gry.
- Kiedy zostałem selekcjonerem Estonii, poprosiłem moich asystentów, by ocenili zawodników, którzy mieli już za sobą debiuty w kadrze, ale z różnych powodów już w niej nie występowali. Wspomnieli mi oni o Raadiku, ale istotnie - odmówił mi on wówczas, twierdząc, że nie nadaje się do gry w drużynie narodowej. Dopiero później, tuż przed eliminacjami mistrzostw świata, udało mi się przekonać "Radzę" do powrotu, zapewniając go, że jeśli mi zaufa, reprezentacja będzie miała z niego pożytek. Widziałem bowiem jego mecze i zdawałem sobie sprawę, że było w nim coś, czego nie da się wytrenować ani kupić za żadne pieniądze: ogromne pokłady emocji i gotowość do poświęcania się dla dobra zespołu. Bardzo szybko wkomponował się w kadrę i był dla niej prawdziwym darem, a reprezentacja była również darem dla niego. Jestem dumny, że mogłem dołożyć cegiełkę w jego karierze - powiedział Cretu w rozmowie z portalem volley.ee.
Andrus Raadik zgodnie z obietnicą, złożoną kiedyś kibicom, zakończył karierę w Parnu Vorkpalliklubi - klubie, w którym stawiał pierwsze kroki w zawodowej siatkówce. W sportowym CV ma również występy w fińskich zespołach Pielaveden Sampo i Savo Volley, tureckim Arhavi Belediyespor, a nawet... tunezyjskim CS Sfaxien.
Przejdź na Polsatsport.pl