Legenda nie ma złudzeń przed MŚ. "Nie ma sytuacji ‘O! Boże! Co teraz będzie?’”

Michał BiałońskiZimowe

- Z trenerem Kalaberem współpracujemy w reprezentacji już szósty rok. Od dawna myśleliśmy o dłuższej perspektywie i do roli liderów przygotowywaliśmy młodsze pokolenie. Liczymy mocno na to, że właśnie ono będzie trzonem reprezentacji na najbliższe lata i będzie walczyć o jak najwyższe cele – powiedział nam legendarny napastnik i team leader hokejowej reprezentacji Polski Leszek Laszkiewicz. Już 27 kwietnia początek MŚ Dywizji 1A w Rumunii. Wszystkie mecze w Polsacie Sport i na Polsat Box Go.

Legenda nie ma złudzeń przed MŚ. "Nie ma sytuacji ‘O! Boże! Co teraz będzie?’”
Leszek Laszkiewicz

Michał Białoński, Polsat Sport: Jako czołowy napastnik reprezentacji Polski, w latach 1998-2015 zagrałeś aż 18-krotnie na MŚ, z czego tylko raz udało nam się awansować do elity, podczas turnieju w Grenoble, w 2001 r., więc wiesz jak trudna to sztuka. Czy przed MŚ Dywizji 1A w Rumunii jesteś optymistą? Awans dla nas jest obowiązkiem?

 

Leszek Laszkiewicz: Team leader reprezentacji Polski, legenda polskiego hokeja, drugi zawodnik w historii pod względem występów w reprezentacji (216 meczów), strzelonych branek i zdobytych punktów: Na pewno nie jest to dla nas „must have”, choć liczymy na to. Grupa będzie bardzo wyrównana. Trzeba pamiętać, że trzy lata temu awansowaliśmy z trzeciego poziomu na drugi, a w kolejnym roku zrobiliśmy kolejny awans, już do elity. To pokazuje, jak wyrównana jest stawka, różnice między zespołami w Dywizji 1A i 1B są naprawdę niewielkie. Jeżeli wszyscy są zdrowi, w wysokiej formie, nie ma kontuzji, to można powalczyć o awans.

 

ZOBACZ TAKŻE: Były selekcjoner reprezentacji Rumunii przestrzega Polaków: To nie są nowicjusze, tylko wojownicy!

 

Gdy walczyliśmy o elitę za moich czasów, zawsze była jedna drużyna, która była zdecydowanym faworytem i ciężko było ją pokonać. Dlatego zawsze czegoś brakowało do awansu. Na szczęście w ostatnich latach się nam to udawało. Musimy jednak wziąć pod uwagę to, że gdyby nie zawieszenie Rosji i Białorusi, przebicie się do elity byłoby dla nas mega ciężkie. Ale wykorzystaliśmy fakt, że tych dwóch potęg nie było.

 

Szkoda tylko, że po ubiegłorocznym występie w elicie pozostały nam tylko pochlebne recenzje od światowych ekspertów, ale nie utrzymanie.

 

To prawda, chłopcy pokazali się z dobrej strony, po 22 latach znaleźliśmy się w elicie. Zmierzyliśmy się z wyśmienitymi zawodnikami, jak Szwedzi, którzy mieli skład naszpikowany 16 gwiazdami NHL. Dobrze walczyliśmy, chłopaki zostawiali dużo „serducha” na lodzie. Nasza gra wyglądała lepiej niż wyniki.

 

Po spadku z elity, siłą rzeczy, musieliśmy odmłodzić kadrę, bo elita pokazała, że mamy najbardziej zaawansowany wiekowo zespół. Ten proces trwa. Liczymy na jego dobre owoce. Jakby nie było, z trenerem Kalaberem współpracujemy w reprezentacji już szósty rok. Od dawna myśleliśmy o dłuższej perspektywie i do roli liderów przygotowywaliśmy młodsze pokolenie. Zawodników takich jak: Kamil Wałęga, Dominik Paś, Alan Łyszczarczyk, Paweł Zygmunt, Bartłomiej Jeziorski. Liczymy mocno na to, że właśnie to pokolenie będzie trzonem reprezentacji na najbliższe lata i ono będzie się starało kreować grę i walczyć o jak najwyższe cele.

 

Oczywiście, teraz nie możemy całkowicie odmłodzić kadry. Dlatego w roli kapitana mamy doświadczonego Krystiana Dziubińskiego, który swoim obyciem pomoże młodszym kolegom.

 

Czy zmiana pokoleniowa nie okaże się zbyt gwałtowną? W porównaniu do ubiegłorocznych MŚ elity w Ostrawie zabraknie nam aż dziewięciu zawodników z pola, to pół składu: Marcina Kolusza, Pawła Droni, Patryka Wajdy, Macieja Kruczka, Macieja Urbanowicza, Grzegorza Pasiuta oraz kontuzjowanych przedstawicieli młodszego pokolenia: Bartosza Fraszki, Patryka Wronki i Kamila Wałęgi.

 

Ta zmiana jest tak duża z uwagi na kontuzje zawodników, na których liczyliśmy i to bardzo. Wałęga i Fraszko mieli być liderami. Kamil miał jeden z najlepszych sezonów w karierze. Jego kontuzja bardzo nas zabolała, ale niestety, taki jest sport, urazy w nim są chlebem powszednim. Pasiut z Wronką też mają swoje problemy zdrowotne. Oni niestety nie pojadą z nami na MŚ. To jest duża strata, ale musimy sobie z tym poradzić. Mamy wśród powołanych zawodników, którzy od lat byli ogrywani w reprezentacji. Oni muszą wziąć ciężar gry na siebie.

 

Wspomnę jeszcze o fantastycznych zawodnikach, jak: Kolusz, Kruczek, Wajda i Dronia, którzy grali świetnie w reprezentacji przez długie lata. Chcemy i musimy im bardzo podziękować za to, że oddali kawał „serducha” dla naszej reprezentacji. Nie możemy jednak liczyć na to, że co roku będziemy grali czterdziestolatkami. Nie tędy droga. Musieliśmy wykonać ten ruch i wydaje nam się, że to jest odpowiedni moment. Spadliśmy do Dywizji 1A i kiedy jak nie teraz przeprowadzić pokoleniową zmianę warty.

 

Na szczęście nie mamy takiej sytuacji, że podziękowaliśmy tym starszym i „O! Boże! Co teraz będzie?”. Po to robiliśmy przez lata przegląd zaplecza na zgrupowaniach, żeby przygotować młodszą generację do przejęcia pałeczki od liderów.

 

Pierwsze cztery gry kontrolne napawają optymizmem. O ile pokonanie grającej na trzecim poziomie Litwy można uznać za oczywiste, o tyle wygrana w drugim meczu nad Ukrainą, która rok temu wyeliminowała nas z walki o wyjazd na IO, jest dobrym prognostykiem. Z powodu nieobecności wielu finalistów mistrzostw Polski składy były nadal eksperymentalne, ale nie obawiasz się, że zabraknie nam snajperów? Z Ukraińcami seryjnie marnowaliśmy rzuty karne, wykorzystał go tylko Kamil Sadłocha.

 

Dlatego musimy liczyć na zespół. Zastąpienie Wałęgi czy Fraszki nie będzie łatwe. Nie mamy w Polsce zbyt wielu tak dobrze wyszkolonych napastników. Liczymy na Kamila Sadłochę, który w tym roku dołączył do reprezentacji. Na to, że on w ważnych momentach, czy w przewagach strzeli bramki.

 

Przygotowania zaczęliście bardzo wcześnie, na początku kwietnia. Fizyczność ma być naszym atutem?

 

To jedno, a drugie, chcieliśmy zacząć jak najwcześniej z myślą o zawodnikach, którzy bardzo wcześnie, jeszcze w lutym, zakończyli sezon i dotąd trenowali tylko indywidualnie. Musieliśmy jak najszybciej wprowadzić ich do wysokiego rytmu trenowania i grania. Miesiąc przerwy to bardzo dużo.


Widzieliśmy w pierwszych sparingach sporo błędów, dlatego przed trenerem Kalaberem i jego sztabem jest ogrom pracy, żeby to posklejać. Dopiero teraz, na zgrupowaniu w Sosnowcu, dołączą do nas zawodnicy mistrza Polski GKS-u Tychy i wicemistrza – GKS-u Katowice. W pełnym składzie potrenujemy tylko przez trzy dni do rozegrania sparingów z wymagającym rywalem, jakim są Włochy. Z myślą o przyszłorocznych igrzyskach w Mediolanie naturalizowali wielu zawodników, mają też na ławce wyśmienitego trenera Jukkę Jalonena. Widać, że zależy im na powrocie do elity. Zatem czekają nas dwa ciężkie sprawdziany i sam jestem ciekaw, jak się drużyna zaprezentuje na ich tle.   

Niby przygotowania trwają już długo, ale wciąż brakuje nam czasu, żeby pozgrywać elementy, dotrzeć piątki, przekonać się, kto do kogo pasuje, bo kontuzje pokrzyżowały trenerowi Kalaberowi mnóstwo szyków. Musimy zrobić wszystko, aby nasza drużyna bardzo dobrze się prezentowała na MŚ w Rumunii.

 

W poniedziałkowym rewanżu z Ukrainą, spośród finalistów mistrzostw Polski, zagrali tylko: Kacper Maciaś, Bartłomiej Jeziorski, Mateusz Bryk, Alan Łyszczarczyk, Olaf Bizacki i Igor Smal. Kiedy dotrą pozostali?

 

Już od środy na zgrupowanie do Sosnowca dojadą ci, którzy zmagali się z chorobami: Bartosz Ciura, Filip Komorski i Dominik Paś. Ci zawodnicy przechodzą kurację antybiotykową. Mam nadzieję, że szybko odzyskają siły. Oczywiście będą też z nami bramkarze: Tomasz Fucik z Johnem Murrayem.

 

Jak szeroką kadrę macie na Sosnowiec?

 

Na ten moment trener Kalaber podziękował: Kacprowi Maciasiowi, bramkarzowi Filipowi Świderskiemu i Igorowi Tyczyńskiemu. Ta trójka wróciła do domów. Pozostanie nam 31 zawodników, którzy będą walczyć o 23 miejsca w kadrze na MŚ.

 

Na początek czempionatu w Rumunii mamy teoretycznie słabszych rywali: Rumunię i Japonię, dopiero później czekają nas starcia z tymi teoretycznie groźniejszymi: Włochami, Ukrainą i Wielką Brytanią. Sęk w tym, że starcie z gospodarzami w meczu otwarcia nigdy nie należy do łatwych.

 

Z terminarzem jest różnie. Lepiej zacząć od rywali o mniejszym kalibrze, by później wyjść na ten większy, albo odwrotnie: zrobić niespodziankę na początek, by w kolejnych meczach pójść za ciosem. Tego nie da się przewidzieć. Dopiero mecze pokażą, na co nas stać. My będziemy się starać pokonać każdego, choć wiadomo, początek będzie ważny. Byłoby fantastycznie, gdybyśmy wygrali, bo Rumunii u siebie będą się chcieli pokazać z jak najlepszej strony. Spodziewamy się kompletu kibiców, na pewno to będzie trudny mecz, ale my musimy zrobić wszystko, żeby postawić na swoim. Każda porażka na tym turnieju będzie nas oddalała od awansu. Tym bardziej trzeba będzie robić wszystko, żeby wygrać pierwszy mecz.

 

Z tego co wiem, logistykę opracowaliście tak, by podróż do Rumunii kosztowała zawodników jak najmniej sił?

 

Dokładnie. Na ostatni sprawdzian do Słowenii jedziemy autokarem, a później z Grazu lecimy do Rumunii. Mam nadzieję, że to zda egzamin. Pamiętajmy, że mamy szeroki skład, więc trener będzie rotował, żeby obciążenie każdego zawodnika było adekwatne do dyspozycji, w jakiej się znajduje. Wielu zawodników grało siedem meczów w finale mistrzostw Polski, dlatego dostali więcej wolnego. Nawet do Słowenii zabierze o dwóch zawodników więcej, na wypadek kontuzji w ostatnim sprawdzianie.

 

Kiedy ogłosicie skład na MŚ?

 

Już 19 kwietnia na specjalnej konferencji po drugim meczu z Włochami. W tym składzie znajdzie się dodatkowa dwójka, która uda się z nami na Słowenią, na wypadek kontuzji.

 

MŚ Dywizji IA w Rumunii rozpoczną się już 27 kwietnia, gdy Polska zagra z gospodarzami. Transmisja wszystkich meczów na antenach Polsatu Sport, a w internecie na Polsat Box Go.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie