Hokejowy Olisadebe z Czech. "Były takie porównania"

Czech Martin Voznik był pierwszym zagranicznym hokeistą, który otrzymał polski paszport i zagrał w naszej reprezentacji. - Były porównania do Olisadebe, ale ja na to wtedy tak nie patrzyłem. Wchodziłem do szatni, gdzie byli właściwie sami koledzy, więc nad tym tak nie rozmyślałem. Wówczas przeważał tylko ten sportowy aspekt, żeby zmierzyć swoje siły - wspomina 49-latek w rozmowie z Polsatem Sport. Transmisja wszystkich spotkań z MŚ Dywizji 1A od 27 kwietnia na sportowych antenach Polsatu.

Hokejowy Olisadebe z Czech. "Były takie porównania"
fot. PAP
Martin Voznik (z prawej)

Grzegorz Michalewski, Polsat Sport: W 2002 roku, a więc prawie 23 lata temu, z rąk wojewody małopolskiego otrzymałeś polski paszport i tym samym zostałeś pierwszym naturalizowanym reprezentantem Polski w hokeju na lodzie. W naszej kadrze zagrałeś na czterech turniejach mistrzostw świata. Skąd pomysł, aby urodzony w czeskim Hawierzowie hokeista został Polakiem?

 

ZOBACZ TAKŻE: Od 0:2 do 3:2. Polska lepsza od Ukrainy!

 

Martin Voznik: Ten pomysł narodził się sam. Przyjechałem do Polski w 1997 roku, poznałem tutaj kobietę, później był ślub i dzieci. To nasunęło się właściwie samo. Jeżeli człowiek zakłada rodzinę w danym kraju, a jego żona jest obywatelką danego państwa, to oczywiście ta osoba korzysta z tej możliwości, aby mieć podwójne obywatelstwo. Warto dodać, że nie musiałem się zrzec czeskiego obywatelstwa, dlatego zostałem także obywatelem Polski. Wtedy też pojawiła się kwestia mojej gry w kadrze Polski. Uważam, że dla każdego, kto uprawia jakikolwiek sport, możliwość gry w drużynie narodowej, obojętnie na jakim poziomie, jest dużym wyróżnieniem. Po to robimy w życiu różne rzeczy, żeby próbować swoich sił na poziomie reprezentacyjnym, więc skoro była taka możliwość, to zdecydowałem się z niej skorzystać.

 

Na polskich lodowiskach występowałeś już pięć lat, więc w tamtym czasie nie miałeś problemów z dogadaniem się z kolegami w szatni. Zresztą znałeś doskonale praktycznie każdego zawodnika i wchodząc do drużyny narodowej nie byłeś kimś zupełnie nowym.

 

Nowe reguły oczywiście były. I docinki też. Wchodząc do szatni, nasłuchałem się w żartach: "Ty młody jesteś, nowy". Plus kwestia historii Polski, skąd w ogóle dostałem obywatelstwo i czy potrafię zaśpiewać hymn. Oczywiście - jak to w sporcie bywa - i w takiej szatni trzeba było to wszystko przejść, tak, jakbym miał 19 czy 20 lat.

 

Już nie będę Cię męczył o znajomość hymnu polskiego, ale chciałbym zapytać o odczucia jakie towarzyszyły Ci przy słuchaniu Mazurka Dąbrowskiego.

 

Jeśli chodzi o moją znajomość hymnu, nie znam go dzisiaj całego, bo tych zwrotek jest kilka. Podejrzewam, że nie każdy Polak zna cały hymn. Wracając do Twojego pytania o moje odczucia przy słuchaniu hymnu, to pamiętam do dzisiaj swój pierwszy mecz w kadrze, który graliśmy z Duńczykami na turnieju w Gdańsku. Ten hymn, cała ta otoczka, to były dla mnie ogromne emocje. Nie zastanawiałem się wówczas, czy jestem Czechem czy Polakiem, ale doskonale pamiętam te emocje. Sam hymn i to, że chłopaki stali koło mnie i śpiewaliśmy go wszyscy razem. To było coś fajnego i zapamiętam to do końca życia.

 

Miałeś to zakodowane w głowie, że byłeś tym pierwszym człowiekiem w historii polskiego hokeja, który dostał paszport i zagrał w reprezentacji?

 

Nie, nawet nie. Ja się nad tym tak nie zastanawiałem. Były oczywiście pytania od dziennikarzy na ten temat czy też porównania do Olisadebe, ale ja na to wtedy tak nie patrzyłem. Wchodziłem do szatni, gdzie byli właściwie sami koledzy, przyjaciele, więc nad tym tak nie rozmyślałem. Wówczas przeważał tylko ten sportowy aspekt, żeby zmierzyć swoje siły, czy jestem w stanie pomóc kolegom, by coś osiągnąć z reprezentacją.

 

Grałeś w czterech turniejach mistrzostw świata, ale na żadnym z nich nie udało się wam awansować do Elity. Zresztą Twój pierwszy turniej tej rangi miał miejsce w 2003 roku w Budapeszcie, a więc rok po spadku Polaków z Elity. Które mistrzostwa albo może jakiś dany mecz na tych zawodach utkwił Ci jakoś szczególnie w pamięci?

 

Z tych wszystkich mistrzostw to na pewno te w Budapeszcie darzę ogromnym szacunkiem. To był mój pierwszy duży turniej, więc był on dla mnie jak pierwsza dziewczyna. Człowiek pamięta to na całe życie. Na mistrzostwach w Budapeszcie, gdy graliśmy z gospodarzami, na trybunach było 12 tysięcy ludzi. Do tego nowe, piękne lodowisko oraz świetna atmosfera, a także samo wspaniałe miasto. To wszystko tworzyło dla mnie niesamowity klimat.

 

Niestety, choć na tych turniejach mistrzostw świata, na których grałeś, praktycznie za każdym razem byliście w gronie faworytów do walki o awans do Elity, ale zawsze czegoś brakowało…

 

Niestety, to prawda. Zazwyczaj był to nasz ostatni mecz w zasadzie na każdym turnieju i to on decydował o tym, kto awansuje do Elity. Tak było zresztą teraz na tych ostatnich mistrzostwach świata, gdy graliśmy z Francją i to ostatnie, decydujące o utrzymaniu spotkanie z Kazachstanem. Wtedy, gdy grałem w kadrze, trzeba pamiętać, że był inny system rozgrywek, bo były dwie grupy B i do Elity mógł awansować tylko zwycięzca każdej z nich. Nie można mówić, że teraz jest łatwiej. Ta grupa w Rumunii nie jest łatwa. Na pewno Włosi, Ukraina i Wielka Brytania i oczywiście Polacy będą walczyć o awans, więc jednak jest tam możliwość tego jednego potknięcia, bo awans do Elity wywalczą dwie najlepsze ekipy. Łatwo policzyć, że przy wygranych czterech meczach można być niemal pewnym tego awansu. Faktycznie, patrząc dzisiaj na grę chłopaków, hokej bardzo się zmienił. Jestem pełen podziwu i bardzo mi się podoba praca wykonywana przez trenera Roberta Kalabera. "Kapelusz w dół" i ogromny szacunek należy wam się za to, w jakim fajnym kierunku to poszło. Wierzę, że teraz w Rumunii uda się chłopakom ponownie awansować do światowej czołówki.

 

Dlaczego według Ciebie Polacy spadli? Czego zabrakło Biało-Czerwonym aby się utrzymać w Elicie?

 

Być może zabrakło trochę sił w ostatnim meczu z Kazachstanem. Ja sam byłem w szoku, jak te mecze wyglądały w wykonaniu Polaków. Przyznam się bez bicia, że przed turniejem spodziewałem się, że dostaną przysłowiowe "baty" w paru meczach, ale tak nie było. Ponownie kapelusz "do dołu", bo to, co tam pokazali, to był kawał pięknego i dobrego hokeja. Fajnie, że kibice z Polski mieli blisko i mogli oglądać na żywo mecze reprezentacji z bardzo mocnymi przeciwnikami. Na pewno udział w tym turnieju da im niezwykle potrzebne doświadczenie i pewność siebie. Każdemu zawodnikowi na pewno udzielały się emocje, bo jeżeli wychodzisz na mecz - przykładowo z reprezentacją Szwecji - to jest to twoje marzenie od dziecka. Trochę zabrakło tej chłodnej głowy, ale byłem zaskoczony tym, jak zagraliście w Czechach.

 

Mamy szanse na awans w tym roku?

 

Tak. Wierzę, że chłopaki awansują i na kolejnym turnieju Elity pokażą jeszcze lepszy hokej. Zazwyczaj gorzej jest awansować, niż się utrzymać. Tu bym powiedział, że jest odwrotnie. Tutaj trzeba wygrać ten jeden, decydujący mecz. I mi się wydaje, że w tym ostatnim starciu z Kazachstanem zabrakło sił. To było chyba decydujące, bo oglądałem te mecze i hokejowo chłopaki "mieli na to", żeby się utrzymać. Niestety w tym ostatnim meczu jednak to było dla nich takie obciążenie, którego nie spotykali w rozgrywkach ligowych. Tutaj było takie tempo meczów i tyle tych spotkań rozgrywanych niemal codziennie, że właśnie tutaj zabrakło trochę "pary" w płucach i nogach. Właśnie te elementy zdecydowały o spadku. Jestem pozytywnie nastawiony na występ kadry na mistrzostwach w Rumunii. Widziałem ich grę na turnieju w Sosnowcu, gdzie w starciach z mocnymi rywalami, jak choćby Słowenia, zaprezentowali się naprawdę bardzo dobrze.

 

Mimo że od ponad 10 lat nie grasz już zawodowo w hokeja, widzę, że cały czas jesteś na bieżąco z tą dyscypliną. Czy hokej nadal jest obecny w Twoim życiu? Czym aktualnie się zajmujesz?

 

Z hokejem definitywnie skończyłem w 2013 roku. Cały sprzęt dałem mojemu szwagrowi w Czechach. Nie mam medali, nie mam zdjęć, wszystkie pamiątki rozdałem na różne cele. Ostatnio nawet dzwonił do mnie jakiś kierowca autobusu z Łodzi i potrzebował medal właśnie z 2003 roku, bo robił jakąś kolekcję i niestety nie mogłem mu pomóc. To, co osiągnąłem w hokeju, pozostało w mojej głowie. Nie potrzebuję na ścianach czy w gablotach medali, pucharów i pamiątek. U mnie takie rzeczy zawsze lądowały gdzieś na poddaszu czy w piwnicy u rodziny. Te wszystkie pamiątki zostały w głowie. Kiedy skończyłem grać w hokeja, miałem oferty, abym był trenerem dzieci czy asystentem przy pierwszym zespole, ale podziękowałem, bo byłem już tym wszystkim zmęczony. Powiem tak - życie jest za krótkie. To jest moje spojrzenie. Kiedy grałem, byłem w ciągłych rozjazdach. Byłem tym wszystkim trochę zmęczony, tymi ciągłymi wyjazdami. Weekendy, obozy, zgrupowania czy wakacje. Brakowało mi takiego normalnego życia. Majówka, Wielkanoc. Nawet nie mogłem się normalnie spotkać ze znajomymi. Na Wielkanoc nie mogłem normalnie zjeść jajka z majonezem, bo następnego dnia był trening. Odpuściłem to kompletnie. Obecnie od ponad 10 lat pracuję w firmie paliwowej, gdzie jestem jedną z kilku osób, które decydują o cenach paliw na stacjach jednej z firm, zajmującej się sprzedażą paliwa. Przepraszam, jeśli jest dla kogoś zbyt drogo - to moja wina. Poza tym razem z żoną prowadzimy w Krakowie na Kazimierzu food trucka, gdzie wypiekamy tradycyjne Trdelniky, takie czeskie słodycze. Odszedłem od sportu zupełnie i jeżeli śledzę hokej, to tylko decydujące mecze fazy play-off czy mistrzostwa świata. Teraz będę oglądał mecze Polaków na turnieju w Rumunii i będę im kibicował.

 

Mistrzostwa Świata Dywizji 1A w hokeju na lodzie w rumuńskim Sfantu Gheorghe od 27 kwietnia do 3 maja na sportowych antenach Polsatu.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie