Urodził się w Rosji, zdobywa medale dla Polski. Kim jest najlepszy polski panczenista?

Zimowe

W debiucie w Biało-Czerwonych barwach i jednocześnie swoich pierwszych seniorskich mistrzostwach świata zdobył dwa medale. Jego celem jest olimpijskie podium w Mediolanie. Pochodzący z Rosji Władimir Semirunnij, choć wciąż czeka na obywatelstwo, został najlepszym polskim panczenistą sezonu.

Urodził się w Rosji, zdobywa medale dla Polski. Kim jest najlepszy polski panczenista?
Fot. PAP
Władimir Semirunnij

22-letni Semirunnij wymyka się ze schematu rosyjskich sportowców, którzy w większości poparli agresywną politykę swojego przywódcy, Władimira Putina. Od razu był przeciwny wojskowej inwazji na Ukrainę.

 

"W XXI wieku, żeby działy się takie rzeczy... Bardzo mi się to nie podoba" - powiedział zawodnik pochodzący z Jekaterynburga, czwartego pod względem liczby mieszkańców miasta Rosji.

 

W rodzinie "Władka", bo tak jest nazywany w klubie Pilica Tomaszów i reprezentacji Polski, wielkich tradycji sportowych nie było. Pamięta, że babcia trenowała lekkoatletyczne biegi, a dziadek "pływał na łodziach". Nie jest jednak pewien, czy było to kajakarstwo, czy wioślarstwo.

 

Początkowo nic nie zapowiadało, że zostanie utalentowanym łyżwiarzem. Rodzice zapisali go na karate, ale różne formy rozciągania po prostu mu nie odpowiadały. Bywało, że płakał po treningach. Próby w piłce nożnej też nie zapowiadały się obiecująco. Pewnego dnia w szkole pojawił się trener panczenów. Mama na zachętę obiecała słodycze i... telewizor. I tak, gdy miał osiem lat, zaczęła się jego przygoda z tzw. długim torem.

 

"Przez pierwsze dwa lata nie odczuwałem jednak zbyt wielkiej satysfakcji. Po prostu koledzy z mojej szkoły też chodzili na te treningi. Gdy miałem 12-13 lat trafiłem do starszej grupy. To było związane z rywalizacją w zawodach i zaczęło mi się podobać" - wspominał.

 

Za pierwszy sukces uważa drugie miejsce wywalczone w biegu ze startu wspólnego w juniorskich mistrzostwach Rosji.

 

Gdy trafił do kadry narodowej przygotowania do igrzysk w Pekinie zakłóciła pandemia Covid-19. Wyjazdy na obozy zagraniczne przestały być osiągalne, a organizacja krajowych zgrupowań pozostawiała wiele do życzenia. Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę w 2022 roku, udział w zawodach międzynarodowych praktycznie stał się niemożliwy. To przyspieszyło jego decyzję, aby przenieść się do innej federacji. Napisał do łyżwiarskich związków w Kazachstanie i Polsce.

 

"W lipcu 2023 wysłałem pismo, a po odpowiedzi Konrada Niedźwiedzkego (dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego - PAP), już we wrześniu przyjechałem do Polski, a wcześniej nigdy nie byłem za granicą. Bardzo jednak chciałem przedłużyć karierę" - dodał.

 

Najpierw samolotem dotarł do Królewca, a stamtąd z całym swoim dobytkiem, liczącym trzy duże walizki, przyjechał busem do Polski. Na koszt związku wynajął mieszkanie, najpierw pod Tomaszowem Maz., a od grudnia w samym mieście. Teraz ma bardzo blisko do Areny Lodowej. Z pierwszego lokum na treningi miał 7 km i zdarzało się, że dystans pokonywał... biegiem lub na rowerze. W połowie kwietnia rozpoczął kurs na prawo jazdy. Zauważył, że w mniejszych polskich miastach trudniej o tanie taksówki. W Rosji - jak poinformował - korzystanie z nich jest bardziej opłacalne niż utrzymywanie własnego samochodu.

 

Semirunnij po przyjeździe do Polski musiał podpisać dokumenty, w których potępił wojnę na Ukrainie. PZŁS pomógł w staraniach o wydanie karty pobytu. Otrzymał ją 5 grudnia ubiegłego roku. Uprawnia ona, wraz z ważnym dokumentem podróży, do przemieszczania się po strefie Schengen bez konieczności uzyskania wizy. 19 grudnia dostał polską licencję od międzynarodowej federacji, choć strona rosyjska wnioskowała o dwa lata karencji. Zgodnie z obowiązującym prawem posiada dwa rosyjskie paszporty - jeden ważny jest do końca 2026, a drugi do 2033 roku. Wymyślone to jest w ten sposób, że czekając na wizę można posługiwać się drugim dokumentem uprawniającym do przekraczania granic.

 

"W końcu mogłem się poczuć jak wolny człowiek. Wcześniej bywało, że nie mogłem skoncentrować się na treningach. Moje myśli cały czas krążyły wokół potrzebnych dokumentów i papierów" - przyznał.

 

Niebezpieczny moment zdarzył się, gdy kończyła się mu ważność polskiej wizy. Nową musiał odebrać w ambasadzie w Moskwie. W ostatniej chwili zrezygnował z podróży, gdy ostrzegli go rodzice, pisząc: "Wowa na ciebie czeka bilet do armii". Nie musiało się to skończyć wysłaniem na front, a tylko przypisaniem do wojskowej ewidencji, ale powrót do Polski mógłby być zagrożony.

 

Kolejnym krokiem w jego karierze będzie otrzymanie polskiego obywatelstwa. Wówczas już nic nie stanie na przeszkodzie, aby wystąpił na igrzyskach olimpijskich w Mediolanie.

 

Niedźwiedzki, który ponownie będzie szefem Polskiej Misji Olimpijskiej, poinformował, że do MKOl imienny skład polskiej ekipy na igrzyska zostanie wysłany dopiero 26 stycznia 2026. A stawka jest wysoka - Semirunnij w marcowych mistrzostwach świata w Hamar zdobył brązowy medal na 5000 m i srebrny na 10 000 m. W obu przypadkach uzyskał wyniki lepsze od rekordów Polski.

 

"Te medale leżą na szafie. Jest też złoty za wielobój w mistrzostwach Polski. Wiem, że minister sportu rozmawiał z prezydentem Andrzejem Dudą. Teraz pozostaje mi tylko czekać na polskie obywatelstwo" - podkreślił.

 

PZŁS podczas Gala Ludzi Lodu uhonorował go Kryształową Płozą, nagrodą przyznawaną najlepszemu polskiemu panczeniście sezonu.

 

Semirunnij samodzielnie uczy się języka polskiego. Ma specjalne kursy pobrane z internetu, ogląda filmy z polskimi napisami. Na początku pobytu w Tomaszowie Maz. porozumiewał się po angielsku. Wyszła z tego zabawna historia w trakcie rozmowy z kolegą z kadry Arturem Janickim.

 

"Obaj nie mówiliśmy za dobrze w tym języku. Zdziwiłem się, bo co chwila wtrącał "10" i "10". W końcu zorientowałem się, że jak mu brakowało słów, to posiłkował się polskim ten" - wspomniał ze śmiechem.

 

Janickiego uważa przy tym za największego kawalarza w kadrze.

 

"On dosłownie ze wszystkiego robi sobie żarty. Mam też dobry kontakt z podwójnym brązowym medalistą mistrzostw świata juniorów Szymonem Wojtakowskim. To mój klubowy kolega, jeden z najbliższych przyjaciół" - dodał.

 

Z polskiej kuchni uwielbia kotlet schabowy i barszcz czerwony z uszkami. W Tomaszowie Maz. sam próbuje gotować. Wówczas bardzo pilnuje, ile kalorii zawiera jedzenie. Dba o poziom węglowodanów w organizmie (78 kg, 190 cm). Jego specjalnością jest kurczak z frytkami. Od kolegów z klubu dostał już zaproszenie na święta wielkonocne. Nie słyszał jeszcze, co to znaczy śmigus-dyngus.

 

Bardzo tęskni za rodziną, która została w Rosji. W tym przypadku wydanie polskich wiz jest bardzo trudne. Z mamą przez pięć dni widział się we Włoszech. W sezonie przedolimpijskim może to okazać się jednak zbyt trudne.

 

"Gdy otrzymam polski paszport może będzie łatwiej się spotkać. Rodzice mogliby zobaczyć jak mieszkam. Najważniejsze jednak, żeby skończyła się wojna" - zakończył.

PI, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie