Okiem Diabła: Mistrzynie Polski i jedne z najlepszych półfinałów PlusLigi w historii

Jakub BednarukSiatkówka

Za nami finały Tauron Ligi oraz półfinały PlusLigi. Nad tymi arcyważnymi meczami w kolejnej odsłonie cyklu "Okiem Diabła" pochylił się siatkarski ekspert Polsatu Sport Jakub Bednaruk.

Okiem Diabła: Mistrzynie Polski i jedne z najlepszych półfinałów PlusLigi w historii
Jakub Bednaruk ocenił finał Tauron Ligi i półfinały PlusLigi

Finały Tauron Ligi

Najlepsze drużyny rundy zasadniczej tworzone po to, aby wygrać ligę, ale obie po przejściach z tym że jedna pewna siebie, prosto dążąca do celu, a druga rozchwiana, szukająca swojego stylu.

 

Developres w finale był lepszy i kropka. Jak powiedziała pani kapitan Monika Fedusio w Magazynie #7Strefa: "Ani przez moment całej rywalizacji nie czułyśmy, aby wynik nam się wymykał nawet przy piłce setowej dla ŁKS w secie czwartym ostatniego spotkania".

 

Były przekonane o swojej sile nie tylko podczas udzielania wywiadów, ale przede wszystkim na boisku. Nie ukrywały tego i nie przerzucały roli faworyta na przeciwnika ani przez minutę. To szanuję!

 

Podobało mi się, jak drużyna z Rzeszowa sama na boisku rozwiązywała swoje problemy i jak skupiały się na tym, co mają zrobić po swojej stronie.

 

Doceniam również sposób, w jaki Stefan Antiga wszedł do drużyny. Pierwszą decyzją było podkręcenie tempa treningów i dołożenie trochę pracy, ponieważ stwierdził, że zbyt często dziewczyny po długich akcjach oddychają rękawami. O dziwo bardzo mało ingerował w życie drużyny, tylko wyszedł z założenia: "Jesteście dobre, przyłożymy się na treningach, żeby w finale była moc. Nie będę przeszkadzał. Tylko postaram się pomóc".

 

Już po meczu oraz w Magazynie #7Strefa doceniłem moją MVP finałów - Katarzynę Wenerską, bezsprzecznie naszą jedynkę obecnie w reprezentacji za mądrość, dokładność, realizowanie planu i co najważniejsze - modyfikowanie tego planu w trakcie tych trzech meczów.

 

Fedusio za charakter i utrzymanie przyjęcia.

 

Jasper za wzięcie ciężaru w ataku.

 

Środkowe Korneluk i Centkę-Tietianiec za to, że wybiły mi z głowy przeświadczenie o środkowych, które nie wygrywają meczów.

 

Szczygłowską za wszystko.

 

Machado za umiejętność przełamania cierpienia i przejęcia inicjatywy na prawej stronie.

 

ŁKS walczył i tego odebrać nie można. Próbował, nie poddawał się, ale samym charakterem możesz wygrywać mecze tylko wtedy, kiedy jakość siatkarska jest w miarę zbliżona. Kiedy przeciwnik w części elementów delikatnie przeważa, ale nie kontroluje meczu, tak, jak to robił Developres. Wiele można "dać z wątroby", wiele można nadrobić "jeżdżąc na tyłkach", ale kiedy gra się układa tylko jednej drużynie, to będzie zawsze za mało.

 

Obserwowałem Zbyszka Bartmana w trakcie meczów i rozumiem, co chciał osiągnąć, ale też rozumiem, że uczył się zespołu i reakcji zawodniczek na boiskowe wydarzenia w trakcie finałów. Stąd poszukiwanie optymalnej szóstki i stąd karuzela ze zmianami, która czasem może się udać, ale bardzo ciężko, żeby udawała się w finałach, kiedy przychodzi "czas liderów".

 

Stanę w obronie Zbyszka, bo mam wrażenie, że zrobiłoby tak 90% debiutujących trenerów w momencie, kiedy poznajesz fach na żywym organizmie, jakim są finały.

 

Spodziewaliśmy się wyrównanego finału, ale dostaliśmy 9-2 w setach co pokazuje różnicę.

 

JSW Jastrzębski Węgiel - Bogdanka Luk Lublin

Tak. Stawiałem 2-0 dla JSW, bo mnie oszukał Puchar! Oszukały mnie też wyniki bezpośrednich pojedynków z rundy zasadniczej, ale to jest piękno sportu i właśnie dlatego kibice sport kochają. W życiu 2+2 powinno zawsze dać 4, a w sporcie 2+2 daje czasem 7 i nie za bardzo wiesz, skąd się taki wynik bierze. Można później dorabiać masę historii, można tłumaczyć na wiele sposób, a ja po 40 latach, od kiedy pamiętam swój pierwszy mecz BKS Stal Bielsko-Biała, który jako kibic obejrzałem przyjmuję tę prawdę: W sporcie faworyt czasem nie wygrywa, bo przeciwnik okazuje się lepszy, a Lublin lepszy był, bo dwa razy pokonał JSW na ich terenie. Nie ma na to lepszego dowodu.

 

Po drugim meczu w Lublinie wydawało się, że to JSW przejmuje inicjatywę w rywalizacji, kiedy przełamuje opór Lublina i wszyscy się spodziewają rozpędzonej drużyny, która u siebie w domu postawi kropkę nad "i".

 

Momenty drugiego meczu

 

Kontuzja Popiwczaka. Przypadkowa sytuacja jakich wiele w obronie i Kuba, który jest okazem zdrowia, wypada na nie wiadomo jak długi czas. Jurczyk gra świetnie, daje drużynie dużo więcej, niż wszyscy się mogli od tego młodego człowieka spodziewać, a przede wszystkim nie pęka. Lecz problem braku podstawowego libero istnieje, bo każdy po prostu czuje się pewniej, kiedy czołowy zawodnik jest na boisku, a w szczególności przyjmujący, którzy nie zastanawiają się, jak pomóc młodemu, tylko jak może Popiwczak pomóc im. Brak Kuby nie był decydujący w tym półfinale, ale bez niego obaj przyjmujący Carle i Vicentin wyglądali na zagubionych.

 

Końcówka 1. seta

 

Lublin mógł prowadzić 1-0, ale chyba właśnie wtedy wyszedł brak wyrachowania.

 

23-22 Leon serwis w siatkę.

25-24 Sasak serwis w siatkę.

26-25 Jurczyk przyjmuje Sawickiego w punkt.

27-26 McCarthy w siatkę.

29-29 Jurczyk przyjmuje Leona w punkt.

 

Świetny mecz Vicentina.

 

 

Jeden na najlepszych meczów sezonu Kaczmarka.

 

 

Momenty trzeciego meczu

 

Początek meczu. Totalny atak JSW, tego dokładnie się spodziewałem. Presja, ogień, narzucone warunki gry i tutaj wyczuwam ważny moment tego spotkania, który będzie miał znaczące skutki. JSW nie wykorzystało swojego dynamicznego początku i nie odjechało na powiedzmy 13-3, a mogło. Jakaś pomyłka z tempem na pipe, jakaś mijanka na pierwszym tempie, jakiś atak w aut, jakiś atak w siatkę i robi się wynik 13-13, przy którym Marcelo Mendez decyduje się na szybką wędkę Carla, który nie grał źle, ani nie grał dobrze. Po prostu nie wszedł idealnie w mecz. Wewnętrznie czuję, że ta szybka rotacja nie pozwoliła wejść w mecz Francuzowi, a Vicentin delikatnie mówiąc, nie pomagał. W związku z tym dwóch przyjmujących było poza meczem, więc Fornal został na lewym skrzydle sam.

 

Fantastyczny mecz Fornala. Robił na boisku cuda. Wiedział, że to mecz o wszystko i wiedział, że on na boisku jest najważniejszy, ale w tie-breaku odcięło mu po prostu prąd. Miałem wrażenie, że do drugiego meczu podszedł bardzo ekonomicznie, skupiając się tylko na energii związanej z elementami siatkarskimi. Jest to naturalne, kiedy próbujesz kontrolować zmęczenie swojego organizmu. Przyjęcie-atak-serwis. Punkt i następna akcja. Zero zbędnych ruchów pomiędzy. Wystarczyło to na cztery sety w decydującym meczu.

 

 

Końcówka set 3

 

Goni, goni, goni i dogania JSW na 24-24. To może być moment przełamania bardzo dobrze i równo grającego Lublina.

 

24-24 Tuinstra, który w tym secie na 7 ataków punktuje tylko 2 razy, atakuje wysoką piłkę na potrójnym bloku i kończy. To był chyba jego najważniejszy atak meczu.

 

24-25 Obroniony Kaczmarek, kontruje Sasak i Luk prowadzi 2-1 w setach.

 

Tie-break bardzo jednostronny

 

JSW: 14 ataków - 3 skończone i 4 zablokowane. Efektywność -8%. Lublin: 13 ataków - 8 skończonych i 1 zablokowany. Efektywność 53%.

 

Kewina Sasaka już nie będę chwalił, bo ostatnio ktoś mnie zapytał, czy to moja rodzina. Więc go nie chwalę, tylko stwierdzam kolejny raz, że jest obecnie najlepszym polskim atakującym.

 

 

 

 

Z takimi liczbami w ataku nie da się wygrać seta.

PGE Projekt Warszawa - Aluron CMC Warta Zawiercie

Pytanie za 100 punktów. Czy bardziej Zawiercie wyszarpało zwycięstwo z gardła Warszawy, czy Warszawa bardziej wypuściła finał PlusLigi i podarowała go Zawierciu?

 

Pewnie ocena będzie podzielona w zależności od sympatii kibicowskich, a ciekawe, jak to ocenią bezstronni kibice.

 

Momenty drugiego meczu

 

Spektakularny powrót Projektu w trzecim secie.

 

Tie-break - oba zespoły średnio w ataku, ale to jest mniej istotne, bo najważniejsze działo się przy 10-7 dla Warszawy. Tavares gra już tylko dwoma zawodnikami. Nikt poza Butrynem i Bieńkiem nie dostaje piłki do ataku.

 

7-10 pipe Kwolek.

8-10 atak w aut świetnie grającego Branda.

9-11 Kwolek atakuję wysoką piłkę przeciwko potrójnemu blokowi i kończy. Jeden z najważniejszych ataków seta.

10-11 spektakularna obrona Łaby po ataku Bołądzia i Zawiercie kontruje.

12-12 obrona Perrego i pojedynczy blok Kwolka na Bołądziu. Nadal Warszawa nie może skończyć ataku.

12-13 jedyny skończony w końcówce atak Warszawy krótką Kochanowskiego.

13-13 Bieniek górą nad podwójnym blokiem Kochanowskiego i Wrony. Kolejny ważny trudny atak skończony.

14-14 najlepsza wystawa seta. Na lewym Łaba, który piłki nie dostanie, na prawym Ensing, który również nie będzie atakował. Piłka przyjęta na trzeci metr, Tavares musi wybrać Bieńka i na to się decyduje. Świetne zagranie.

15-14 flot Bieńka za plecy Firleja, Gladyr w ciemno do Kochanowskiego. Po meczu.

 

 

Ponawiam pytanie. Zawiercie wyszarpało, czy Warszawa wypuściła?

 

Momenty meczu trzeciego

 

Bardzo mocny początek Zawiercia: 3-9, 5-12, 8-15, 12-19. Warszawa goni, ale Zawiercie kontrolowało seta do końca i spokojnie otwiera mecze.

 

Trzeci set

 

Kontuzje Russella i Butryna. Zawiercie pod ścianą. Świetny Weber z Brandem po stronie Warszawy. Do końca meczu Aluron musi grać z rezerwowymi skrzydłowymi.

 

Tie-break

 

Warszawa przyjmuje zagrywkę na poziomie 73% i atakuje na 38%. Zawiercie przyjmuje na 38% i atakuje na 56% Różnica, prawda?

 

Po raz kolejny w decydującym secie Warszawa ma problemy w ataku, a Tavares musi szyć z tego, co ma. Kwolek ze zmęczenia ledwo co podskakuje, ale na scenę wchodzi Ensing, śpiewając "Born in the USA" Bruce'a Springsteena, kończy 6 z 7 ataków i w pewnym momencie sam prowadzi Zawiercie do zwycięstwa, ale to znowu Warszawa w końcówce ostatniego seta prowadzi.

 

12-10 Ensing punkt atakiem.

12-11 Brand w aut.

13-12 Ensing z lewego punkt atakiem.

13-13 Brand kończy z prawego skrzydła i piłka meczowa.

14-13 Ensing cudowną "żabką" punktuje.

14-14 Ensing kończy kontrę.

14-15 i akcja kopiuj-wklej z meczowej drugiego meczu. Flot za plecy Firleja, Gladyr w ciemno do Wrony i po meczu.

 

 

Pytam po raz trzeci. Zawiercie wyszarpało, czy bardziej Warszawa wypuściła?

 

Wielokrotnie się zastanawiałem, ile szczęścia musi mieć trener, żeby pozytywnie ocenić jego pracę. Mówimy o fachowości, warsztacie, organizacji pracy, zarządzaniu grupą, reakcji meczowych itp., ale bez szczęścia lub po prostu z pechem to wszystko można wrzucić do kosza.

 

- Czy bez kontuzji Popiwczaka Mednez by wygrał?

- Czy bez kontuzji Butryna Ensing wszedłby na boisko, ratując Winiarskiego?

- Czy podrzucaliby w Warszawie Grabana, gdyby Bołądź i Weber skończyliby jedną piłkę więcej?

 

Po prostu dobrzy trenerzy muszą mieć odrobinę szczęścia, a z pechem mało wygrasz.

 

To były jedne z najlepszych półfinałów w historii ligi, a znam ją od 30 lat. Dziękuję drużynom za piękne widowiska, proszę o więcej, bo sezon trwa. Bardzo wysoki poziom, masę emocji, odwracanie meczów, zaskakujący bohaterowie, pełne hale i prawie milion kibiców przed telewizorami w sobotnie popołudnie i wieczór. Czego chcieć więcej? Ja poproszę o podobne mecze o medal.

Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Chiny - Belgia. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie