Klapa na premierze sztuki "Barcelona 2022/23"

Szyderczo można napisać, że Barcelona zrobiła postęp. W poprzednim sezonie dwa razy przegrała z Rayo Vallecano po 0:1, a w tym potrafiła zremisować 0:0, choć to goście mieli lepsze sytuacje. Mnóstwo gwiazd, wydane setki milionów euro, a Blaugrana nadal gra słabo. Robert Lewandowski miał dobry tylko ostatni kwadrans, ale zmarnował szansę na gola. Prezydent Laporta i trener Xavi nie wyglądają na ludzi, którzy sterują Barcę na właściwy ląd.
Do przerwy mogło być 0:1, jak w filmie
Aż nadszedł dzień wielkiej premiery sztuki „Barcelona 2022/23”. Reżyserem spektaklu był oczywiście Xavi, na którego autor sztuki i szef teatru stawia bezgranicznie, choć wcześniej reżyserował on tylko na prowincjonalnych scenach w Katarze, a słynie z tego, że przed laty był wybitnym aktorem, co nie zawsze automatycznie przekłada się na bycie wielkim reżyserem.
Okazało się, że Rayo Vallecano to nie Pumas UNAM, ani New York Red Bulls. Już po 45 minutach meczu z Rayo mogliśmy mieć na Camp Nou scenariusz z zekranizowanej książki Adama Bahdaja „Do przerwy 0:1”, bo najlepszą sytuację mieli goście, a Barcelonę uratował w sytuacji sam na sam świetną interwencją Ter Stegen. Wszyscy mieli jednak nadzieję, że po przerwie – jak w filmie - „Paragon” z Polski strzeli jednak gola.
Remis z Rayo Vallecano to nie niespodzianka
Były to złudne nadzieje, bo przy lepszej skuteczności i większym szczęściu, to zespół Rayo Vallecano, który ma ponad 20 razy mniejszy budżet, mógł wygrać ten mecz 3:1, czy 2:0. Goście stwarzali lepsze sytuacje strzeleckie, a w doliczonym czasie gry mieli piłkę meczową, wyłożoną na tacy, ale nie wykorzystali szansy i Barcelona wróciła z dalekiej podróży, cudem ratując bezbramkowy remis.
Chciałbym napisać, że jest to sensacyjny, czy chociaż niespodziewany remis, ale nie byłaby to do końca prawda. Ten remis i szanse dla małego klubu z Madrytu na zwycięstwo, to nie jest bowiem przypadek. Zespół Rayo Vallecano to nie turyści z Meksyku. W poprzednim sezonie dwukrotnie wygrali z Barceloną w La Liga po 1:0 i teraz też byli tego bardzo bliscy.
Złośliwie więc możemy skomentować, że trupa teatralna Laporty i Xaviego zrobiła jednak postępy, bo w poprzednim sezonie była gorsza w lidze od Rayo, a teraz potrafiła już bezbramkowo zremisować, ale to śmiech przez łzy kibiców Blaugrany, a także polskich fanów Roberta Lewandowskiego, którzy licznie stawili się w sobotę na Camp Nou.
Skrzydłowi nie rozpieszczali Polaka
Premiera sztuki zakończyła się więc klapą, a jak wypadł główny bohater? Gdy cały spektakl się nie udaje, trudno błyszczeć jednemu aktorowi. W pierwszej połowie Lewandowski strzelił gola, ale z wyraźnego spalonego. Poza tym niewiele razy był przy piłce, bo Barcelona grała topornie, stwarzała mało sytuacji. Było widać brak zgrania, pomysłu na ataki, złe ustawienie zespołu, a skrzydłowi Dembele i Raphinha bardziej chyba myśleli, by sami błysnąć (nieudanie) niż wypracować dobrą sytuację Polakowi.
Pierwsze 20-30 minut po przerwie Lewy miał słabe. Było widać, że na tym etapie sezonu, albo kariery, jest trochę za wolny, rywale mieli „szybszą nogę” i kilka razy zabrali mu piłkę. Tych strat było dużo. Robert nie dochodził do sytuacji, a w tym fragmencie jego najlepszym zagraniem był… wślizg, gdy pobiegł za rywalem i przerwał groźną kontrę rywali. Ale nie o to w tej zawiłej sztuce Laporty chyba chodziło.
Spudłował z takiej odległości
Trochę lepiej wyglądało to w ostatnim kwadransie, Polak miał kilka udanych akcji. Popisał się efektownym dryblingiem, zawieszając rywala w powietrzu i dobrze dograł do Ansu Fatiego, który jednak nie wykorzystał dobrej okazji. Chwilę później Lewandowski dostał prezent od obrońców gości, miał czas w polu karnym, aby przymierzyć i zostać bohaterem meczu.
W „Psach” Pasikowskiego mogłoby w tym momencie paść zdanie: „Spudłowałeś z takiej odległości?”. Niestety, Robert chciał za mocno wpakować piłkę w okienko i lewą nogą przestrzelił o kilka centymetrów. Lewy biegał, walczył, przepychał się z obrońcami, starał się rozgrywać, podawać kolegom, ale szczęścia i zimnej krwi zabrakło.
Przejdź na Polsatsport.pl