Hiszpania, czyli zgubny kult młodości

Hiszpania, czyli zgubny kult młodości
fot. PAP
Pedri

Hiszpania błyskawicznie rozpoczęła sprzątanie w swojej reprezentacji po porażce z Marokiem w 1/8 finału. Ledwo "La Furia Roja" wróciła z Kataru, a już ma nowego trenera. Luisa Enrique zastąpił Luis de la Fuente. Cykl z uwielbianym "Lucho" u sterów hiszpańskiej kadry, zakończył się tak jakby ktoś wpadł na jakieś party i wyłączył prąd w momencie kiedy uczestnicy byli najbardziej rozbawieni. A didżeja wyprowadzono tylnymi drzwiami.

Bardzo surowe wobec Enrique od samego początku madryckie "El Mundo" twierdzi, że Maroko w historii hiszpańskiej piłki zostanie plamą zapamiętaną na zawsze. Blizną, która nigdy nie zniknie.

 

Po furii mediów, związanej z rozczarowaniem i ogromną rozbieżnością pomiędzy prognozami, a rzeczywistością, hiszpańscy komentatorzy i autorytety, nieco ochłonęli i zaczęli analizować bez emocji.

 

Mocno przebija się konstatacja, że Enrique zabrał na turniej aż 16 graczy, którzy mają mniej niż 26 lat. Niby są dorośli, ale mimo ogromnych talentów to jednak grupa dzieciaków. O ile przed turniejem uważano, że to nieobliczalna ekipa, mogąca nie wyjść z grupy, a także awansować do finału i nawet go wygrać, to już dziś wszelkie wątpliwości zostały rozwiane.

 

Nie ma takiej możliwości, aby tak młody zespół bez gwiazd pierwszej wielkości osiągnął coś na mistrzostwach świata. A przecież żaden z Hiszpanów nie miałby pewnego miejsca w składzie taki gigantów jak Brazylia, Francja, Anglia czy Portugalia. Może poza ukształtowanym i będącym w wielkiej formie Rodrim. A Enrique nie wystawiał go na swojej pozycji.

 

Efektowną tezę postawił popularny ekspert TVE Inako Diaz-Guerra:

 

"Nie mieliśmy odpowiedniej jakości zawodników, więc rzuciliśmy się w ramiona trenera, jakby był mesjaszem, którym się jednak nie okazał. W Francji nikt nie mówi o Deschampsie, bo mają Mbappe i Griezmanna, nie obchodzi ich trener. Anglik Southgate, który ma Kanea, Sakę czy Fodena, budzi zainteresowanie tylko wtedy jak zdejmie swoją fartowną kamizelkę. Nikt w Portugalii nie pyta o wkład Santosa dla Portugalii, kiedy widzi w akcji Bruno Fernandesa, Bernardo Silvę i Joao Felixa. Kiedy twój atak tworzą Olmo-Asensio-Ferran, trener musi być alchemikiem. Lucho pokazał, że może nim być podczas mistrzostw Europy, ale Maroko oznajmiło światu, że ten facet paraduje nago"...

 

Dziennikarze nie martwią się jednak o trenera, który jak tylko będzie chciał znajdzie sobie pracę w czołowym klubie europejskim, ale o przyszłość reprezentacji.

 

Bo Luis de la Fuente, który go zastąpił, nie jest na pewno lepszym trenerem i są poważne wątpliwości, czy kiedykolwiek może nim być. A tłumaczenie coraz bardziej skompromitowanego prezesa federacji Luisa Rubialesa, że selekcjoner nie powinien być gwiazdą, ale dobrze znać piłkarzy (osiągał z wieloma z nich mistrzostwo i wicemistrzostwo Europy z reprezentacjami młodzieżowymi) jest w hiszpańskich warunkach absurdalne. Przecież twórcy największych sukcesów piłkarskich tego kraju Luis Aragones i Del Bosque w momencie ich osiągania nie byli tylko dobrymi trenerami, ale wręcz ikonami.

 

Rubiales takim posunięciem personalnym chciał uciec do przodu i zagwarantować sobie to, czego potrzebował najbardziej: nie narobić hałasu, gdy lawina niepowodzeń sportowych i osobistych skandali grozi pogrzebaniem go.

 

Jedynym planem szefa związku jest jego przetrwanie, ale co naszą drużyną? - pytają Hiszpanie.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie