Białoński: Santos odwiedził Ekstraklasę, nadal nie ma polskiego asystenta

Białoński: Santos odwiedził Ekstraklasę, nadal nie ma polskiego asystenta
fot. PAP
Fernando Santos

Wydarzeniem weekendu w polskiej piłce była obecność selekcjonera Fernando Santosa na trzech meczach Ekstraklasy. Postanowiłem przeanalizować, kto mógł trafić do notesu Portugalczyka, zwłaszcza jako kandydat do gaszenia pożaru w obronie – pisze Michał Białoński.

 

Obrazowo można stwierdzić, że diabeł usiadł na polskich obrońcach, odkąd Portugalczyk objął stery polskiej kadry. Przyzwyczajamy się już do tego, że odcisków od siedzenia na ławce rezerwowych dostają nasi kluczowi na mundialu obrońcy Jakub Kiwior (Arsenal) i Bartosz Bereszyński (Napoli). Na dodatek jedynym grający w silnej lidze w miarę regularnie Matty Cash w minioną niedzielę nawet nie podniósł się z ławki w meczu Aston Villi z Manchesterem City. Zrobił to za to Jan Bednarek, jednak kuriozalny samobój może mu zaryglować drzwi do pierwszego składu w następnych meczach Southampton. Na dodatek „Święci” są czerwoną latarnią Premier League.

 

Kamil Glik leczy kolano, jego Benevento również pikuje w tabeli Serie B, jest już przedostatnie i przed porażką z Cagliari nie uchroniła go nawet zmiana trenera – niedoszłego selekcjonera reprezentacji Polski sprzed roku - Fabia Cannavaro 6 lutego zastąpił Roberto Stellone.

Dramat w tyłach mamy taki, że kto wie, czy nie trzeba będzie cofnąć na pozycję stopera Krystiana Bielika, który trafił do „11” kolejki Championship, po tym jak strzelił bramkę w meczu z West Bromem. Pomysł taki lansował już zresztą red. Cezary Kowalski w ostatnim „Cafe Futbol”.

 

Fernando Santos dobrze widzi, co się dzieje z polskimi obrońcami za granicą. Dlatego w Ekstraklasie szukał kandydatów na te pozycje. Co zobaczył?

 

Bartosz Salamon rozegrał trzeci pełny mecz po kontuzji, ale do pełni formy jeszcze nie wrócił. Brakuje mu czucia piłki, raz sprezentował ją rywalowi i zrobiło się groźnie pod bramką Lecha. Oczywiście czas, każdy kolejny mecz działają na korzyść doświadczonego stopera. Już w czwartek „Kolejorz” zmierzy się z Bodo Glimt w Lidze Konferencji.

 

Z pewnością jedno nazwisko, które mogło trafić do notesu Santosa to legionista Maik Nawrocki. Pamiętam, że już Czesław Michniewicz myślał o nim przed mundialem. Teraz 22-latek okrzepł i wyrasta na jednego z liderów Legii. W niedzielę był jej bohaterem, popisując się bramką i asystą. Oczywiście pewnym problemem jest fakt, że w klubie Maik gra w ustawieniu trójki stoperów, a reprezentacja Polski pod wodzą Santosa będzie preferowała czwórkę obrońców. Nawrocki w swej karierze choćby w młodzieżówce, gdzie tworzył parę stoperów z Kiwiorem.

 

„Biało-Czerwoni” mają problem też z obsadą pozycji defensywnego pomocnika, dlatego wciąż trudny do zastąpienia jest Grzegorz Krychowiak, choć wylądował w lidze Arabii Saudyjskiej. Kto wie, czy na debiut w kadrze nie zasługuje Radosław Murawski, który haruje na całej długości boiska w Lechu, a na dodatek zdobył dla niego zwycięską bramkę w meczu z Wisłą Płock.

 

Natomiast smutny wniosek z meczów, jakie na żywo widział Santos dotyczy zawodników z pozycji numer „10”. Za wyjątkiem Rafała Wolskiego z Wisły Płock, reżyserzy gry, ci, którzy ją napędzają, mają na ogół obce paszporty. Wystarczy wymienić Josue i Takuto Oshimę – liderów Legii i Cracovii. Dlatego w naszej lidze ciężko będzie znaleźć kogoś, kto da ofensywne wsparcie na środku boiska Piotrowi Zielińskiemu.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie