Krystian Zdrojkowski: Spełniłem swoje największe sportowe marzenie

Krystian Zdrojkowski: Spełniłem swoje największe sportowe marzenie
fot. PAP
Krystian Zdrojkowski: Spełniłem swoje największe sportowe marzenie

- Miałem wtedy 19 lat i praktycznie żadnego doświadczenia na międzynarodowej arenie. Do Salt Lake City poleciałem razem z Januszem Bielawskim, który był bardziej oficjelem niż trenerem. Niestety, nie mógł ze mną polecieć trener Aleksander Staniucha. Dla mnie już samo zakwalifikowanie się do tak wielkiej imprezy było ogromnym przeżyciem. Byłem na kilku zawodach pucharu świata, ale igrzyska to zupełnie inna bajka – wspomina karierę Krystian Zdrojkowski, były reprezentant Polski w short-tracku.

 

Przełomowe dla Ciebie okazały się mistrzostwa Polski seniorów w 2001 roku. Indywidualnie byłeś bezkonkurencyjny na wszystkich dystansach, choć zawody zakończyłeś wizytą w szpitalu…

 

Po wygraniu rywalizacji na 1500 i 500 metrów, startowałem też na dystansie 1000 metrów. W półfinale zderzyłem się z kolegą z Torunia i w efekcie dosyć mocno miałem rozcięty… pośladek. Lekarz mnie opatrzył i zapytał, czy będę dalej kontynuował rywalizację. Odpowiedziałem że tak i zdobyłem złoto na tym dystansie. Potem jeszcze wygrałem Superfinał na 3000 metrów, zdobywając złoto w klasyfikacji wielobojowej. Zdążyłem jeszcze wystartować w sztafecie i bezpośrednio po ostatnim wyścigu pojechałem do szpitala na szycie. Dostałem znieczulenie miejscowe, więc jednym okiem widziałem to wszystko. Dopiero później mogłem świętować te sukcesy z moi trenerem Aleksandrem Mikluchą.

 

Ten sukces "okraszony" szyciem pośladka dał Ci przepustkę do walki o paszport na igrzyska olimpijskie w Salt Lake City.

 

Po tych mistrzostwach Polski razem z Karolem Bobowiczem i Ludwikiem Krawczykiem pojechaliśmy na prawie półroczny obóz do Calgary, który sfinansował nam Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego. Miałem wtedy osiemnaście lat i w Kanadzie tamtejsi trenerzy oceniali nasze umiejętności. Mieliśmy zawody wewnętrzne z pomiarem czasów, fotokomórką, sędziami, więc pełny profesjonalizm. Wtedy na dystansie 1000 metrów poprawiłem ówczesny rekord świata juniorów, ale ostatecznie ten wynik nie został uznany, bo to nie były oficjalne zawody. Szkoda, bo mógłbym się w ten sposób zapisać w historii short-tracku. Potem cała nasza trójka została zgłoszona do startu w dwóch zawodach pucharu świata, gdzie mieliśmy walczyć o nominacje olimpijskie.

 

Jakie kryterium trzeba było spełnić, aby pojechać na igrzyska?

 

Należało być sklasyfikowanym w gronie 32 zawodników. To dawało możliwość startu na igrzyskach, ale walczyło się o nominacje olimpijskie nie dla siebie, ale dla swojej federacji, która potem zgłaszała zawodnika do startu w igrzyskach.

 

Kiedy dowiedziałeś się, że wystartujesz w Salt Lake City?

 

Długo to trwało, bo musiałem czekać do końca sezonu. Każda federacja mogła mieć maksymalnie trzech zawodników na danym dystansie, więc po podliczeniu wszystkich punktów i przyznaniu nominacji okazało się, że mamy jedno miejsce w rywalizacji mężczyzn na igrzyskach w Stanach Zjednoczonych. Startowałem jeszcze w zawodach pucharu świata w Sofii oraz Amsterdamie i po nich ówczesny prezes związku Pan Kazimierz Kowalczyk zakomunikował mi, bodajże w Dreźnie, że pojadę do Salt Lake City.

 

Spodziewałeś się tej nominacji?

 

Miałem świadomość, że ją wywalczyłem, ale do momentu oficjalnego ogłoszenia tej decyzji byłem zawieszony w takiej próżni. Kiedy ona zapadła i była dla mnie pozytywna, to poczułem ulgę i ogromną radość.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie