Prezes Kulesza może pójść na dno razem z Probierzem. Za dużo piwa sam nawarzył

Cezary Kulesza nigdy by sobie nie darował, że nie dał szansy swojemu pupilowi Michałowi Probierzowi. Nie tylko prezes PZPN-u, ale wielu jego popleczników ma poczucie, że to ostatni wybór selekcjonera w tej kadencji zarządu związku. Sęk w tym, że już w marcu ten projekt może pójść na dno, a prezes razem z nim. Polski nie stać na to, aby nie pojechać na Euro 2024. Baraże to tylko dwa mecze.

Prezes Kulesza może pójść na dno razem z Probierzem. Za dużo piwa sam nawarzył
fot. Cyfrasport
Prezes Kulesza może pójść na dno z razem Probierzem. Za dużo piwa sam nawarzył

Michał Probierz z kompleksem braku mistrzostwa Polski

Inna rzecz, że selekcjoner na starcie nie unika potknięć.

 

- Ja nie prowadziłem ani Legii, ani Lecha – broni się Michał Probierz, tłumacząc w domyśle, że dlatego nie zdobył mistrzostwa Polski, a przecież prowadził choćby Wisłę Kraków, która w 2012 miała niemały potencjał.

 

Sęk w tym, że Papszun też nie prowadził Legii, ani Lecha, a potrafił jednak zdominować ligę. Trenując skromny Raków Częstochowa.

 

Kolejne pytanie, od którego nie możemy uciec: Czy prezes Kulesza nie przestraszył się autorytetu Marka Papszuna? Człowieka, którym nie jest łatwo sterować? A przecież dobry szef nie może się wystrzegać jak ognia charyzmatycznych przywódców, zwłaszcza na tak eksponowanym stanowisku, jak to selekcjonera. Zwłaszcza w okresie głębokiego kryzysu, na kilku płaszczyznach.

Żaden selekcjoner za rządów Kuleszy nie przetrwał roku!

Pewne jest jedno: Kulesza chciałby doczekać wreszcie selekcjonera, który przy jego rządach wytrwa na posadzie przynajmniej rok. Na razie nie udało się to ani Paulo Sousie, ani Czesławowi Michniewiczowi, ani Fernando Santosowi. Co więcej, z każdym odchodzącym selekcjonerem pogłębia się kryzys.

 

Najważniejsze jest to, że piwo, które nawarzył Kulesza przez ostatni rok, będzie musiał wypić razem z Probierzem. Dopuszczenie do afery premiowej, później nieudolne próby zamiecenia jej pod dywan za kadencji Michniewicza. Próby przykrycia wszystkiego wielkim nazwiskiem Fernando Santosa, bez sprawdzenia jego aktualnych predyspozycji i wad, na czele z unikaniem komunikacji z piłkarzami i zbyt słabym angielskim. Afera z zabraniem skorumpowanego Mirosława Stasiaka do oficjalnej delegacji PZPN-u na mecz do Mołdawii. Brak reakcji na wielotygodniowe wyjazdy z Polski Fernando Santosa, unikanie jak ognia meczów Ekstraklasy. Kulesza nie próbował ugasić żadnego spośród tych pożarów. Tymczasem wszystkie one doprowadziły do pasma porażek i wielkiego kryzysu reprezentacji Polski.

 

Chaos w polityce informacyjnej, a właściwie jej brak. Igraszki uderzające w autorytet reprezentacji, w postaci wywiadów, jak ten marcowy Łukasza Skorupskiego, czy wrześniowy – Roberta Lewandowskiego, wspólny biznes zamieniony w wojnę Grzegorza Krychowiaka z lekarzem Jackiem Jaroszewskim. Cezary Kulesza nie panuje nad tym wszystkim. Jego postawa: "Przepraszam, ale o niczym nie wiedziałem" jest nie do przyjęcia. Kibice i piłkarze to widzą. Jeżeli prezes nie zmieni się w lidera polskiej piłki z prawdziwego zdarzenia, to żonglerka trenerami w niczym nie pomoże. I nawet Michał Probierz może odczuć to na własnej skórze.

 

- Będzie okazja wreszcie lepiej się poznać z prezesem Kuleszą – mówił z nadzieją w głosie Czesław Michniewicz pod koniec stycznia ubiegłego roku. 11 miesięcy później obaj panowie darli koty.

 

Probierz z Kuleszą nić przyjacielskiego porozumienia budowali przez długie lata. Zerwać ją można zdecydowanie łatwiej i szybciej, jeśli zabraknie wyników.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie