Kołtoń ujawnia tajemnice biznesu Legii. Tuż przed licytacją...

Piłka nożna
Kołtoń ujawnia tajemnice biznesu Legii. Tuż przed licytacją...
fot. PAP

Obecne trio właścicieli kupiło Legię od ITI za około 40 milionów złotych. Dziś 40-procent udziałów Leśnodorskiego i Wandzla wycenianych jest – wedle parametru zawartego w umowie Legia Holding – na co najmniej 70 milionów! Kto kogo wykupi na licytacji, która odbędzie się w najbliższych tygodniach? Co dalej ze 100-letnim klubem, który notuje hossę sportową i finansową? Poniżej tajemnice biznesu Legii!


Kto lokalny, a kto globalny – czyli hotel „Rialto”

Zimą 2016 roku doszło kolejne pole konfliktu. Leśnodorski i Wandzel postanowili iść na całość. Sprowadzili Kaspera Hamaleinena, Ariela Borysiuka i Artura Jędrzejczyka. Ciągle byli pod presją różnych zobowiązań transferowych i kosztów pierwszej drużyny. Liczyło się tylko jedno – mistrzostwo Polski na 100-lecie klubu! Aby zapewnić płynność finansową Wandzel wynegocjował pożyczkę z funduszu inwestycyjnego Skarbiec TFI – 20 milionów złotych. Mioduski początkowo był przeciwny temu ryzyku. Między właścicielami wybuchła pierwsza wielka awantura. Dopiero kolejne zwycięstwa w drodze po mistrzostwo Polski i Pucharu Polski uspokajały morze emocji.
Kolejnym polem tarć między właścicielami była akademia piłkarska. Latem 2016 roku Mioduski chciał przejąć operacyjną kontrolę nad akademią Legii. Naciskał, aby pozbyć się jej kierownictwa i postawić na fachowca z zewnątrz. Jednak Leśnodorski był absolutnie przekonany do zespołu, który stworzył. Tym razem sytuacja zostaje „rozwodniona”.

Za chwilę Mioduski chce, aby w zarządzie klubu znalazł się trzeci członek, jego człowiek – Tomasz Zahorski. Zadaniem Zahorskiego było wprowadzenie do Legii kultury korporacji. Nie było na to zgody pozostałych dwóch wspólników Legia Holding...

W hotelu „Rialto” - na spotkaniu udziałowców – dochodzi do wymiany zdań, która zapowiada rozwód. W bliższej lub dalszej perspektywie. „Jesteście lokalnymi przedsiębiorcami, a ja myślę globalnie” - miał rzec Mioduski, o którego zasługach w końcu sierpnia 2016 roku pisze magazyn „Wprost” w artykule „Przez piłkę do gwiazd” . Pisze w samych superlatywach. Opisuje go jako człowieka, który „w dwa lata zrobił z Legii najlepiej zarządzany piłkarski biznes w Polsce” . Leśnodorski i Wandzel, a także ich ekipa w Legii wykonująca na co dzień pracę, czuje się więcej niż urażona. Przy Łazienkowskiej 3 dominuje ton – jak można tak przedstawiać rzeczywistość, skoro rzadko bierze się udział w codziennym życiu klubu?!? Atmosfera staje się tak napięta, że Mioduski w publicznym mailu przeprasza kluczowych pracowników.

Jednocześnie mur między Mioduskim a Leśnodorskim staje się coraz większy, a wymiarem braku porozumienia – a także zaufania – staje się fakt, że Mioduski nie podpisuje się min. pod transferami Miroslava Radovica i Vadisa Odjidja-Ofoe. Ba, nie podpisał się pod sprowadzeniem tych piłkarzy ani przed Bożym Narodzeniem, ani w Nowym 2017 Roku!

Rozdźwięk między właścicielami jest potężny już w końcu sierpnia 2016 roku – mimo awansu do Ligi Mistrzów, a we wrześniu atmosferę grozy potęguje fatalna gra pod wodzą Besnika Hasiego. Przed spotkaniem 1. kolejki Ligi Mistrzów Legia – Borussia dochodzi do spotkań właścicieli w różnych konfiguracjach. Mioduski nie przebiera w słowach pod adresem Leśnodorskiego. 14 września 2016 roku w czasie meczu Legia – Borussia dochodzi do zajść. Mioduski wykorzystuje to jako pretekst do odcięcia się od Leśnodorskiego. Wszystko jest złe – trener zły, piłkarze źli, a kibice jeszcze gorsi... A najgorszy jest „skompromitowany” zarząd, na czele z Leśnodorskim (bo Szumielewicza zdecydowanie mniej ludzi kojarzy)...

W drugiej połowie września odbywa się kolejne spotkanie „na szczycie” - Leśnodorski i Wandzel sugerują, iż przyszedł czas na poufne rozmowy „rozwodowe”. Wskazują, iż należy ustalić, kto przejmie odpowiedzialność za Legię. Alternatywą jest znalezienie wspólnie nowego, znaczącego inwestora z dużo większym kapitałem.

Mioduski zastanawia się kilka dni i nagle atakuje. 29 września Mioduski spotyka się z Wandzlem i przedstawia mu pismo o odwołaniu zarządu – Leśnodorskiego i Szumielewicza. Jednocześnie nie wskazuje następców. Wandzel kategorycznie odmawia autografu pod dymisją „młodszego brata”, Leśnodorskiego. W konsekwencji 1 października w „Przeglądzie Sportowym” ukazuje się artykuł, w którym po raz pierwszy publicznie dochodzi do ujawnienia konfliktu między właścicielami. Wandzel i Leśnodorski czują się zaskoczeni i dotknięci, a ten ostatni daje upust emocjom w stacji „Eleven”.

Konflikt się zaostrza. 9 października Mioduski wydaje oświadczenie, w którym komunikuje „odsunięcie się od bieżącej działalności”. Na koniec pisze o „zagrożeniu bezpieczeństwa” - swojego i rodziny. Tymczasem to Leśnodorski – nakładając 90 zakazów stadionowych – obawia się reakcji części ultrasów. To „Leśny” porusza się po mieście w towarzystwie ochroniarzy... Oświadczenie Mioduskiego podnosi temperaturę sporu do wrzenia. Jego wspólnicy są pewni, iż sugestia Mioduskiego nie ma pokrycia w rzeczywistości i jest niczym innym jak PR-ową zagrywką, rzuceniem cienia na Leśnodorskiego i na klub.

Trzeba przyznać, że Leśnodorski do gier, gierek, wojen, wojenek ultrasów jest przyzwyczajony. Bierze to na klatę, choć kurs niewątpliwie zaostrzy. Mioduski znajduje się pod presją otoczenia, w którym źle odbierane są transparenty, a nawet wulgaryzmy. Jest wrażliwy na wizerunek, podobnie jak wcześniej koncern ITI... Kupienie przez Mioduskiego udziałów od Leśnodorskiego i Wandzla byłoby nie tylko skonsolidowaniem władzy w jednym ręku – byłoby również kupieniem problemów z fanami, którzy są po pierwsze podzieleni, a po drugie nastawieni roszczeniowo...

 

Jesienią 2015 roku Mioduski stawiał na Paulo Bento, a Leśnodorski i Wandzel postawili na Czerczesowa. Konflikt narastał...

Leśnodorski i Wandzel czują się w klubie o wiele pewniej. Co nie znaczy, że Legia nie stanowi wyzwania dla Mioduskiego, który musiałby dokonać rewolucji personalnej, obsadzając kluczowe stanowiska zaufanymi ludźmi. Wśród kandydatów na nowego szefa Legii pada nazwisko Marcina Herry... Mioduski nie ufał wielu pomysłom, którym przewodził Leśnodorski, na czele z powołaniem na trenera Czerczesowa, który ostatecznie sięgnął po dublet. Co nie znaczy, że Mioduski nie potrafi zaskakiwać – to właśnie ten współwłaściciel Legii zaprosił niedawno selekcjonera reprezentacji Rosji do Warszawy i ugościł obiadem. Czyż nie chciał poznać stanowiska „Staszka” - Czerczesowa stał się wręcz ikoną Legii - w temacie jego doświadczeń  w funkcjonowaniu klubu? Szczególnie, że na koniec to Leśnodorski pozbył się Czerczesowa. Rosjanin po dublecie szarżował w kwestiach własnej umowy i zakupów na Ligę Mistrzów, czym doprowadził Leśnodorskiego do totalnej irytacji i decyzji o poszukiwaniu nowego szkoleniowca...

 

Ciąg dalszy na kolejnej stronie...

Roman Kołtoń, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie