Robert Zieliński: Hiszpańskie media i Lewandowski, czyli torreador szarżuje na byka

Tekst w "El Futbolero", po trzech sparingach bez większego znaczenia, że "Lewandowski nie zawiązuje nawet sznurowadeł Benzemie. 50 milionów euro wyrzucone na śmietnik" - to medialne oszołomstwo. To jest też jednak zwiastun i miernik tego, pod jak wielką presją będzie grał Polak w pierwszych meczach Barcelony w La Liga i Champions League.

W Barcelonie szybko wyrywają chwasty

 

W Barcelonie nie ma świętych krów. Przekonał się o tym Memphis Depay. Holender przychodził na Camp Nou w glorii bohatera Ligi Mistrzów i potencjalnego zbawcy, a teraz Depaya potraktowano w klubie jak pętaka, którego trzeba się natychmiast pozbyć, jak chwastów, które zaśmiecają ogród. A ten Depay jak na złość nie chce odejść, bo dobrze zarabia i jeszcze jest na tyle "bezczelny", że w meczu z Nowym Jorkiem odpowiada golem po wejściu na boisko za nieskutecznego Lewandowskiego.

 

A na dodatek jeszcze koszulki z dziewiątką nie chce oddać, a przecież Robert wpisał sobie do kontraktu z Barceloną prawo do gry z tym numerem, by marka RL9 mogła w pełni funkcjonować na rynku piłkarskim i reklamowym.

 

Podobna sytuacja jak z Depayem jest z Frenkie de Jongiem, który był kupowany z Ajaksu Amsterdam za 86 mln euro jako nadzieja i opoka na lata, a teraz klub chce się go pozbyć, by sprostać finansowemu fair play i móc zarejestrować Lewandowskiego i innych nowych zawodników. Łaskawie może pozwolą mu zostać, jeśli zgodzi się znacząco obniżyć swoje zarobki. Lewandowski musi mieć to na względzie. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ.

 

Nagle obudził się nawet Dembele

 

To nie koniec tego personalno-gwiazdorskiego galimatiasu. Bo oto na krytykowanego i obśmiewanego Ousmane Dembele, który skupiał się głównie na grze w... Minecrafta – który kosztował Barcelonę aż 140 mln euro za transfer plus wysoki kontrakt - przyjście "Lewego" podziałało – nomen omen - jak płachta na byka. Zaczął w tych sparingach strzelać gola za golem.

 

Można odnieść wrażenie, że Depay, de Jong i Dembele obudzili się z komfortowego snu. Zrozumieli, że teraz skończyły się żarty, a zaczęły się schody. Kwestia, czy już nie jest dla nich za późno i czy ktoś będzie chciał ich kupić za satysfakcjonujące pieniądze. Podobno Depay, który nie chciał początkowo myśleć o wyjeździe z Katalonii, ostatnio jednak zaczął rozważać możliwość zmiany klubu. Zainteresowany nim był Juventus Turyn.

 

A to nie koniec tej katalońskiej konstelacji gwiazd w ofensywie, która sprawia, że nawet napastnikowi pokroju Lewandowskiego może być w pewnym momencie ciasno na boisku i w szatni. Są jeszcze mający wielkie ambicje Pierre-Emerick Aubameyang i przede wszystkim superutalentowany, młody Ansu Fati, którego prezydent Barcelony Joan Laporta, po powrocie po kontuzji, chce wykreować na nowego Ronaldinho. A tylu miejsc w ataku i w pomocy na pewno nie ma. Koledzy, a jednocześnie konkurenci do miejsca w składzie, na pewno mu nie odpuszczą, a pewnie i aklimatyzacji w drużynie Lewandowskiemu nie ułatwią.

 

Obawy o finanse i klasę trenerską Xaviego

 

Ryzyko, że ta Barca w tym sezonie i kolejnych nie dopłynie szczęśliwie do brzegu, jest ogromne. Sportowo klub startuje z bardzo niskiego pułapu. Od kilku lat trudno jest o sukcesy i w Europie, i w lidze hiszpańskiej. Kłopoty finansowe zostały lekko zasypane i uśpione, ale one nie zniknęły. Co więcej, mogą powrócić jeszcze większym koszmarem, jeśli w najbliższym sezonie nie będzie wielkich sukcesów i idących za nimi większych wpływów do klubowej kasy.

 

Kolejne zagrożenie to paradoksalnie człowiek, który jest największą nadzieją Barcelony - Xavi. To największa legenda zatrudniona obecnie na Camp Nou, ale jednocześnie trener niedoświadczony i bez osiągnięć. Dlatego tak dużo zależy od startu w La Liga, od kilku zwycięstw, które napędzą zespół i cały klub. Jeśli będzie słaby początek, może zacząć się podważanie kwalifikacji młodego trenera i jego ruchu z zakupem weterana Lewandowskiego.

 

Laporta poszedł po bandzie

 

Trzeba przyznać, że Laporta i Barcelona poszli trochę po bandzie. Aby zrobić transfery, wymyślili dodatkową emisję akcji. Chcieli też uzyskać kredyt na poczet przyszłych zysków z transmisji meczów Champions League, ale na to nie zgodziła się UEFA. Wydali jednak aż 160 mln euro na Lewandowskiego, Raphinhę, Kounde, Kessiego i Christensena. Wszystko będzie ok, jeśli Barcelona wróci na szczyt. Ale co się stanie, jeśli nie wypalą? Czy to są nazwiska, które gwarantują wielkie sukcesy, ogrywanie Realu, PSG, Bayernu i Manchesteru City? Można mieć wątpliwości...

 

Można rzec: kto bogatemu zabroni? Problem w tym, że Barcelona nie jest bogata. Ma ogromna wartość rynkową, potencjał, ale bieżące finanse klubu są w opłakanym stanie, niedawno zadłużenie klubu szacowano na około 1,3 miliarda euro. Jak się okazuje, tego lata bogaci tak pieniędzmi na rynku transferowym nie szastają, ale bankruci jak najbardziej tak...

 

Konkluzja jest taka, że albo wyjdzie z tego superprojekt prezydenta Laporty "Barca 2022/23 reaktywacja", albo głośny i bolesny upadek sportowy i finansowy, po którym Laporta po raz kolejny z podkulonym ogonem będzie musiał uciekać z Camp Nou. Dla dobra Lewandowskiego i polskich kibiców dobrze byłoby, aby ziścił się ten pierwszy scenariusz.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie