Polskie mundiale: Cztery gole geniusza Wilimowskiego z Brazylią w 1938 roku

W pierwszych swoich finałach mistrzostw świata, w 1938 roku we Francji, reprezentacja Polski zagrała tylko jeden mecz, ale za to jaki! Do legendy przeszło dramatyczne spotkanie z Brazylią, przegrane po dogrywce 5:6. Cztery gole w tym meczu strzelił genialny Ernest Wilimowski, który przyćmił samego Leonidasa, króla strzelców turnieju.
11 goli w legendarnym meczu
Dwa lata później, w meczu z Brazylią na mundialu 1938, Wilimowski już zagrał i zachwycił cały świat, przyćmił nawet na moment samego Leonidasa. To był mecz horror, mecz legenda, nie tylko w Polsce i w Brazylii. W 2016 chorwacki pisarz Miljenko Jergović opublikował powieść „Wilimowski”, której akcja dzieje się wokół radiowej relacji z meczu z Brazylią, słuchanej przez bohaterów. To świadczy o tym, że było to wydarzenie kultowe, ponadczasowe i ponadregionalne.
Przez wiele lat było to spotkanie, w którym padło najwięcej goli w finałach mistrzostw świata - aż 11. Osiem przez 90 minut i trzy w dogrywce. W 1954 roku nowy rekord padł w meczu Austria - Szwajcaria (7:5). Można powiedzieć, że w 1982 roku na mundialu w Hiszpanii to osiągnięcie z meczu Polaków przebili też Węgrzy, bo gdy wygrywali z Salwadorem 10:1, też też padło jedenaście goli, ale przez 90 minut, nie po dogrywce.
Leonidas nie mógł grać bez butów
Dramaturgia meczu Polska - Brazylia 5 czerwca 1938 roku w Strasbourgu była niesamowita. Po kwadransie przegrywaliśmy 0:1 po golu Leonidasa i wydawało się, że będziemy bezradni. Wtedy do ataku ruszył "Ezi". 5 minut później przedryblował kilku rywali, niczym narciarz tyczki slalomowe i szykował się do strzelenia gola, gdy został powalony zapaśniczym chwytem przez brazylijskiego bramkarza Batataisa.
Rzut karny na gola zamienił Fryderyk Scherfke i było 1:1. To był pierwszy, historyczny gol dla Polski w finałach MŚ. Niestety, Brazylijczycy przed przerwą strzelili kolejne dwa gole, prowadzili 3:1 i wydawało się, że sytuacja jest nie do uratowania. Wtedy do boju znowu ruszył Wilimowski. - Nikt nie wierzył, że można wygrać z Brazylią, tylko ja - mówił po latach Andrzejowi Gowarzewskiemu, autorowi piłkarskiej encyklopedii Fuji.
W trakcie gry nad stadionem rozszalała się ulewa. Brazylijczykom w kałużach zaczęły się rozpadać buty, nieprzystosowane do takiej pogody. Poza tym nie mieli butów z kołkami i ślizgali się na błotnistej murawie. To wtedy powstała legenda o bosonogim Leonidasie. Napastnik Canarinhos zdjął przy linii jednego buta i czekał na zapasowe obuwie. Długo go nie dostawał, więc wbiegł na murawę na bosaka i próbował grać. To było jednak wbrew przepisom i sędzia nie pozwolił mu grać boso, musiał zaczekać na zapasowe buty.
Przejdź na Polsatsport.pl